Postać Jezusa może być użyta zarówno przez prawicę jak lewicę ponieważ jest konstruktem. Na osobę prawdziwego, radykalnego rabina w Palestynie nałożono przez kilkanaście stuleci sprzeczne potrzeby i oczekiwania różnych grup ludzkich. Takie sprzeczności prawdziwego człowieka rozszarpałyby na strzępy. Takie napięcia zniesie tylko symbol.
Przez sito historii przeszły do nas te aspekty Jezusa, które dopuścił establishment, aby służyły utrwaleniu jego panowania w danym porządku społecznym. Historię piszą zwycięzcy. Ale radykalizm społeczny zachował się nawet w zredagowanych przez ojców Kościoła czterech Ewangeliach, jak w Kazaniu na Górze (Mt. 5,1 - 7,28). Ślady po radykaliźmie duchowym przetrwały w Ewangelii według Jana, choćby w pierwszym zdaniu: "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo" (Jan 1,1 - 1,2). Co to znaczy? Słowo to świadomość. Samowiedza jest wiedzą o Bogu. Jeśli więc podnosisz oczy do nieba szukając Boga, to podnosisz w złym kierunku. Królestwo Niebieskie jest w tobie. To pogląd gnostycki.
Kilkadziesiąt lat temu wyszła pasjonująca książka "The Gnostic Gospels" ale nie wiem, czy dotarła do Polski w przekładzie. Autorka Elaine Pagels przebadała to, co zachowało się z kilkudziesięciu ewangelii a odnalezionych w 1945 roku w Nag Hamadi w Egipcie. Wśród nich są Ewangelie według Tomasza i Filipa. U Tomasza Jezus mówi; "Jeśli wydobędziesz na wierzch to, co jest w tobie, co wydobędziesz zbawi cię. Jeśli nie wydobędziesz, co jest w tobie, to czego nie wydobędziesz zniszczy cię." Jezus mówi więc jak Freud - uświadom sobie swe własne kompleksy i popędy. Autor określa tę Ewangelię jako tajną. To zrozumiałe, bo ze słów Jezusa można wyprowadzić program całkowitego wyzwolenia jednostki przez odrzucenie tłumienia popędów i tłumionej wiedzy o sobie. Może to rozsadzić panujacy porządek społeczny. Jest więc światłem, które trzeba chować pod korcem - wbrew znanemu powiedzeniu Jezusa z Ewangelii autoryzowanych przez Kościół.
W Polsce brakowało i brakuje poważnego sporu o sprawach ostatecznych. Nie mieliśmy wojen religijnych, które dobrze robią narodom na myślenie. Filozofia zakwitła w Niemczech, Francji, Anglii gdzie lała się krew w debacie o dogmatach. Natomiast nie ma na większą skalę oryginalnych idei filozoficznych w monokulturach religijnych, jak Polska, Włochy, Hiszpania - w tym ostatnim kraju życie intelektualne niemal zamarło po wypędzeniu Żydow w XV wieku.
Nie mogę tutaj robić analizy ewangelii gnostyckich, chcę tylko zachęcić do lektury Elaine Pagels. Autorka odkrywa ogromne podobieństwo tej wersji chrześcijaństwa do buddyzmu. A buddyzm, to podróż wgłąb własnej psychiki, a nie w jakieś fizyczne zaświaty. Buddyzm znosi ostry podział między człowiekiem a drugim człowiekiem, między człowiekiem a zwierzęciem. Idea inkarnacji opisuje wędrówkę nieosobowej duszy poprzez różne poziomy bytowania aż do doskonałości. Różnice między ludźmi są mniejsze, niż nam się wydaje w zacietrzewieniu ideowym. To nauka płynąca nie tylko z buddyzmu, lecz także z chrześcijaństwa. Nawet nasi "bracia mniejsi", czyli zwierzęta według św. Franciszka, mogą być stacją duszy ku doskonałości, w ujęciu buddyzmu.
Kiedy piszę te słowa, Piątą Aleją w Nowym Jorku idzie parada setek tysięcy gejów i lesbijek w 40 rocznicę rozruchów pod barem Stonewall w Greenwich Village. W swej historii parada tylko raz zmieniła trasę aby przejść Pierwszą Aleją pod gmachem ONZ,. Było to na światowy zlot homoseksualistów w ćwierćwiecze rozruchów pod Stonewall. Zrobiłem ze zlotu reportaż dla TVP1 pt. "Różowa rewolucja". Pochód otwierały zapłakane ze wzruszenia "cioty" te same, które ćwierć wieku wcześniej rzuciły się na policję mając dość upokorzeń. Prowadziły pół miliona "pedałów" i "lesb" z całego świata niosących tęczową flagę o długości jednej mili. Był to bez watpienia marsz ruchu praw człowieka. Był to wyraz kolejnej fali społecznej emancypacji po robotnikach, niewolnikach i kobietach. Ta sama pogarda, którą establishment miał dla ludu ("czerń"), niewolników ("czarnuch") i kobiet ("trzpiotki") ciągle dotyka w zapóźnionej w rozwoju społecznym Polsce homoseksualistów i lesbijki, ponieważ idą za swym popędem, skadinąd według tajnego nauczania z Ewangelii Tomasza.
Nie jestem szaleńcem, więc rozumiem, że rodzina składająca się z kobiety i mężczyzny wychowujących własne biologicznie dzieci jest warunkiem przetrwania ludzkości. Rodzina jest święta. Jednak to nie wyklucza innych, marginalnych wersji rodziny, gdy para jednopłciowa wychowuje adoptowane dzieci. Na pewno będzie dzieciom lepiej w takiej rodzinie, niż w ochronce. Oczywiście seks służy przede wszystkim odtwarzaniu życia w następnych pokoleniach. Sperma jest święta jak wynika z Biblii. Nie wyklucza to jednak funkcji seksu jako rekreacji, samorealizacji, formy sztuki dla sztuki. Jak we wszystkich wypadkach, trzeba również w łóżku znaleźć złoty środek między indywidualnym spełnieniem a obowiązkiem wobec społeczeństwa, narodu, by nie rzec wręcz - rodzaju ludzkiego.
Czytajmy Ewangelie nie tylko kanoniczne, lecz również gnostyckie i samodzielnie je interpretujmy. Poznajmy buddyzm. Czytajmy Junga, który ma inspirujacy pogląd na chrześcijaństwo (Chrystus jako symbol Jaźni, na ten temat cała książka pt. "Aion"). Niech prawica nie zasklepia się w katolicyzmie wiejskiego proboszcza. Niech lewica odkrywa na własną rękę chrześcijaństwo. I niech się spierają ze sobą o Polskę - Krytyka Polityczna z Frondą, bo nie wierzę w debatę kościoła Radia Maryja z powołanym dla potrzeb pijaru "kościołem w Łagiewnikach". Niech o Polskę spierają młodzi ideowcy.
Tako rzecze liberał nowojorski. Kaczoliberał.
W TVP Kultura występuję w talk show o ideach "Tanie Dranie: Kłopotowski/Moroz komentują świat. Poniedziałki ok. 22.00
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości