Zamiar zdjęcia z anteny TVP "Warto Rozmawiać" Jana Pospieszalskiego jest szkodliwy dla Telewizji Polskiej i - nie waham się powiedzieć - dla Polski. Byłoby to dalsze ograniczenie wolności słowa w TVP ze stratą dla jej telewidowni i samej TVP, która pozbyłaby się bardzo wartościowego składnika debaty publicznej. Natomiast dla Polski byłoby szkodliwe dlatego, że Jan Pospieszalski uprawia dziennikarstwo o wielkiej wrażliwości etycznej, narodowej i obywatelskiej. Jest stronniczy i jako publicysta - a nie depeszowiec - ma do tego prawo. Wcale nie trzeba się z nim zgadzać szanując jego wysiłek, aby iść pod prąd tego co modne i wygodne. Kto nie widzi, że wybrał trudniejsze i bardziej wartościowe życie, ten jest po prostu ślepy.
Jego praca reporterska pod pałacem prezydenckim w dniach żałoby posmoleńskiej dała zapis nastroju tamtych dni i stanu ducha wielkiej części narodu. Ganić, że pozwolił swobodnie wypowiedzieć się wstrząśniętym Polakom, to łamać zasady sztuki reporterskiej. Reporter ma pobudzać ludzi do mówienia i uważnie ich słuchać, samemu schodząc na dalszy plan. Reportaż "Solidarni 2010" jego współautorstwa razem z Ewą Stankiewicz jest bezcennym dokumentem. Wartość tego zapisu będzie rosła w miarę, jak nasza wspólnota narodowa będzie się pogrążać w bylejakości i rozpadać pod okiem manipulatorów, macherów i politycznych nędzników.
Konserwatywny głos Pospieszalskiego jest konieczny w telewizji publicznej również dlatego, że wzmacnia rezonans wypowiedzi liberalnych oponentów a wcale nie przeszkadza im wyrażać swych opinii, gdy są jego gośćmi.
Sam jestem liberałem światopoglądowym i obyczajowym, patriotycznie dosyć powściągliwym, więc w co najmniej kilku sprawach nie zgadzam się z Pospieszalskim. Lecz właśnie jako liberał jestem oburzony próbą zdjęcia z anteny rzecznika ważnej i wymownej części narodu. I to tej części, która zapewnia narodowi trwanie na przekór katastrofom. Pozbawiać się kogoś takiego z Telewizji ciągle zwanej Polską, to gorzej niż zbrodnia. To gorzej niż błąd. To głupota.
