Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
60
BLOG

Bez polityki? Spróbuję...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Epidemia koronawirusa obnażyła całkowicie mizerię polskiej polityki, jej zapatrzenie w partykularne interesy grup politycznych. Politycy in gremio, poza kilkunastoma wybitnymi wyjątkami, wielu publicystów i całe rzesze „zwykłych” Polaków niemal codziennie „daje ciała”.

Mierżą mnie zabawy polityków wokół wyborów, które według któregoś tam projektu nie będą ani anonimowe (podawanie peselu przy oddawaniu kart do głosowania), ani dobrowolne (za nie oddanie karty 3 lata więzienia). Męczy mnie zachowanie opozycji, która z jednej strony nawołuje do bojkotu wyborów prezydenckich, a z drugiej uparcie trzyma – nie wiadomo po co – swoich kandydatów w tym wyścigu.

Męczą mnie miałkie zachowania, miałkie dyskusje w programach informacyjnych i jawne kłamstwa tych, którzy jeszcze kilka lat temu z mównicy sejmowej ostrzegali przed głosowaniem korespondencyjnym i ryzykiem manipulowania wynikami wyborów, a dziś – tylko dlatego, że są u władzy – bez mrugnięcia okiem głosują i bronią (!) publicznie tej metody głosowania. Duże dzieci w ogólnopolskiej piaskownicy za publiczne pieniądze.

Rozumiem, że dziś obowiązują reguły wojny plemiennej i taktyka „bez jeńców”.  Rozumiem, że albo przyjmuje się politykę taką, jaka jest – bo poprawić się jej nie da – albo całkowicie się z niej rezygnuje.

Zmęczony jestem polityką w takim wykonaniu, zmęczony jestem tymi wszystkimi głosami „zwykłych” Polaków, którzy idąc za swoimi politykami i wspierających ich publicystami głoszą te same miałkie, kłamliwe i głupie poglądy. Martwi mnie to, że blogosfera jest przepełniona takimi beznadziejnymi postawami. Również – niestety – w Salonie24.

„Terytorium Komanczów” w Salonie24 powstawało kilkanaście lat temu jako blog polityczny. W języku korespondentów wojennych to bardzo niebezpieczny obszar działań wojskowych, tak bardzo, że niewielu ma odwagę się tam zapuszczać. Blogowe „Terytorium Komanczów” miało być strefą ciężkich sporów politycznych i prowadzenia twardych debat, ale zakładałem, że będzie rzeczowo.

Tymczasem kilkoro znaczących blogerów zrezygnowało z pisania, inni radykalnie swą publicystykę ograniczyli. Również z powodu głupawych komentarzy i personalnych ataków. Nie ma tu żadnej winy administracji Salonu24, bo za głupotę odpowiada każdy piszący lub komentujący, inna rzecz, że wielokrotnie tchórzliwie schowany za pseudonimem.

Z polityki odchodziłem powoli, acz systematycznie: wpierw wycofałem się polityki partyjnej, potem z Rady Miasta Poznania, od połowy grudnia 2019 r. przestałem oglądać telewizyjne wiadomości i debaty, ograniczyłem czytelnictwo gazet i tygodników. Odkryłem filmowe bogactwo Netflixa, zwiększyłem liczbę czytanych książek. Nagle się zorientowałem, że lepiej się czuję, mniej denerwuję…

Gdy któregoś razu, już w trakcie epidemii, włączyłem telewizor na wiadomości, odrzuciło mnie. Coś na rodzaj dawno nie otwieranego szamba.

Po co o tym piszę?

Trochę po to, by się wyżalić, co zapewne kilku noname’ów skomentuje w niewybredny sposób, ale też po to, by utwierdzić się w przekonaniu, że jedynie radykalne zerwanie  polityką jest dobrą metodą na ten polityczny odwyk.

Wiem na kogo głosować nie będę, wiem na kogo głosować będę, więc nie jest mi potrzebne przerzucanie się argumentami na rzecz kogoś lub przeciwko komuś. Ani nie muszę wysłuchiwać tych, którzy myślą inaczej. Ani nie ja nie przekonam ich, ani oni nie przekonają mnie. 

Zatem co robić?

Najlepiej przebranżowić się w bloga o codzienności, przyrodzie i kulturze – czyli o tym, co fascynuje całkiem pokaźną rzeszę ludzi. I choć z polityki nie da się pewnie całkowicie zrezygnować, to można ją bardzo radykalnie ograniczyć. Jak wyjścia z domu w dobie chińskiej zarazy.

Pozdrawiam!


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości