Fot. K.Mączkowski
Fot. K.Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
377
BLOG

Nowe impulsy dla ekologii: wiara i miłość

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Ekologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Jest takie powiedzenie, że jeśli wytniemy ostatnie drzewo, zatrujemy ostatnią rzekę i złowimy ostatnią rybę, wówczas zorientujemy się, że pieniędzy nie da się jeść. Przypisywane Indianom, różnym filozofom lub myślicielom ekologicznym ma na celu zwrócenie uwagi na skalę zagrożenia, jakie ludzie sprowadzają na siebie niszcząc środowisko.

Problem skażenia środowiska w Polsce, która od początku swej wolności zaangażowała milionowe środki na poprawę stanu różnych komponentów środowiska i na różnorodne programy edukacji ekologicznej, jest nadal aktualny. Gdzie został popełniony błąd? Co zaszwankowało? Czy ludzie nie wiedzą jak (nie) postępować, na co zwracać uwagę? Na co zdała się edukacja ekologiczna? 

Myślę, że odpowiedź jest i prosta, i zaskakująca. Otóż w stosowaniu technik oczyszczania środowiska doszliśmy do pewnego pułapu i nie przyspieszymy, ale będziemy szli w czołówce państw stosujących nowiki technologiczne w tym zakresie. W edukacji ekologicznej też już cudów nie wymyślimy, może zmienimy profile programów, inaczej rozłożymy akcenty, może zastosujemy inne techniki prezentowania i edukowania spraw ekologicznych. Ale nie ruszymy z ekologią dalej, jeśli nie nadamy jej nowych impulsów.

Na dziś widzę dwa: trzeba przypomnieć, że Ziemia i życie na niej to efekt Bożego stworzenia, efekt działania Stwórcy oraz trzeba w naturze ... rozkochać. Przypomnienie o dziele Stworzenia nadaje inny sens naszemu życiu na Ziemi, no bo jak to można niszczyć boskie dzieło? Przypomina o tym encyklika Laudato Si, przypomina o tym wielu chrześcijańskich i niechrześcijańskich myślicieli. Nie można przecież niszczyć śladów do Stwórcy, które zostawił nam w dziele stworzenia.

Niszczyć nie będziemy też tego, co nam się podoba, co lubimy lub co pokochaliśmy. Jeśli dana społeczność uzna sąsiedni las za "swój las", pobliskie jezioro za "swoje jezioro", a fragment niedaleko płynącej rzeki za "swoją rzekę" - wówczas "nigdy w życiu" nie zgodzi się na to, by je dewastować, będzie o nie dbać i czyścić ze wszystkich nieczystości.

Polskę niedawno obiegła informacja, że władze Melbourne nadały wszystkim swoim drzewom adresy mailowe, co miało ułatwić mieszkańcom zgłaszanie połamanych gałęzi i konarów zagrażających przechodniom. Jednak szybko oprócz raportów w korespondencji pojawiły się listy miłosne.

Kult zieleni to nie klękanie w korzeniach gonnych sosen czy palenie kadzidełek pod ich konarami, lecz czerpanie korzyści i radości z ich obecności, komentował to jeden z naukowców. Ja jednak myślę, że jeśli ma to pomóc sprawie, to niech te kadzidełka palą i szanują przyrodę. To pomoże nam wszystkim.



Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości