Już wczoraj wieczorem wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na zbliżającą się chorobę, ale Kocic się nie przejęła, bo w sumie to od pewnego już czasu choroba gdzieś wisiała w powietrzu, ale twardy koci organizm radził sobie z nią, do czasu...
Pierwszy problem pojawił się we wtorek wieczorem - spółdzielnia, w której Kocic ma mieszkanko swoje ma poważne problemy (sprawa zasługuje na oddzielne opisanie i niewątpliwie będzie to miało miejsce).
Drugi problem, znacznie poważniejszy, przynajmniej z kociego punktu widzenia, pojawił się wczoraj rano (właściwie to pojawił się wcześniej, ale wczoraj rano Kocic się dowiedziała, że to problem jest poważny). Problem dotyczy nerek Łucjowych, które muszą przejść specjalistyczne badanie i pół dnia Kocic spędziła na walce o owe badania, po drodze jak na złość komórka odmówiła współpracy, na szczęście przejściowo. W końcu udało się i w przyszłym tygodniu Łucja idzie do szpitala na Litewskiej na badania.
Jednak to wszystko to było dla kociego systemu odpornościowego za dużo i efekt się pojawił w postaci bólu gardła i odnowienia problemów z zatokami.
Łucja póki co odkryła nową świetną zabawkę - mamy szalik ma rewelacyjne frędzelki.
Oddzielne podziękowania dla tatusia Łucji, który od rana zajmował się Łucją, żeby Kocic mogła jeszcze pospać i pozdrowieć.