Łukasz Grysiak Łukasz Grysiak
711
BLOG

Upiory III RP

Łukasz Grysiak Łukasz Grysiak Polityka Obserwuj notkę 4

W polskiej wojnie domowej co chwila następuje efektowna eksplozja. Ostatnio kolejnej porcji benzyny do ogniska dolał reżyser Grzegorz Braun, który w klubie „Ronina” postulował, że dla zrobienia w kraju porządku należało by „rozstrzelać co dziesiątego ze zdrajców”. Miał na myśli głównie dziennikarzy telewizji TVN i Gazety Wyborczej. Inną eksplozję wywołał Władysław Pasikowski swoim filmem „Pokłosie”. Jedni uważają go za wybitne, odważne dzieło, inni zaś za film antypolski. Ujadanie po obu stronach trwa. Trzecim z przykładów naszego wewnętrznego piekła jest burza wokół tekstu Cezarego Gmyza w „Rzeczpospolitej” o trotylu – za co dziennikarz wyleciał z pracy – oraz zwolnienie Pawła Lisieckiego z funkcji redaktora naczelnego „Uwarzam Rze”. Dodajmy, że obydwie wspomniane gazety należą do tego samego właściciela czyli spółki Presspublica, której szefem jest Grzegorz Hajdarowicz. Tyle w ogólnym zarysie.

W tym tekście chciałbym się jednak skupić, nie wdając się za głęboko w meandry kto ma więcej racji, na niewspółmierności siły walczących ze sobą obozów. Niżej podpisany, jako ten, który nie głosuje i ma w równej pogardzie 99% polskiej elity politycznej, nie zalicza się ani do zwolenników tak zwanej IV RP, ani do środowiska tak zwanego Salonu. Jednak pewne sprawy są dosyć rażące i muszą budzić niepokój dla każdego trzeźwo myślącego obserwatora polskiego życia publicznego.

Nie miejsce tutaj na charakterystykę genezy wojny polsko – polskiej, która swe korzenie ma w wałęsowskiej „wojnie na górze” i podziale dawnego środowiska „Solidarności” na dwa zwalczające się skrzydła. Jednak w paru słowach przypomnieć należy, że obóz politycznie poprawny – dziś skupiony wokół PO, Gazety Wyborczej i TVN-u – zawsze miał – i nadal ma – o wiele większą siłę rażenia, niż obóz tak zwanej prawicy, za której lidera uchodzi obecnie Jarosław Kaczyński i jego środowisko oraz mniej lub bardziej przychylne media. I właśnie ta ogromna dysproporcja, przemilczanie pewnych faktów i nadmierne nagłaśnianie drugich stanowią o bizantyjskim zakłamaniu polskiej rzeczywistości.

Trudno bronić Brauna za postulat „rozstrzelania co dziesiątego”, przesadził, bez dwóch zdań. Nie o to jednak chodzi. Istotne jest tutaj coś zupełnie innego. Oto po jego słowach przez media oraz politykę przetoczyła się ogromna burza. Uczone gadające głowy dumają o „mowie nienawiści”, o sposobie rozwiązania problemu a nawet o kwestii karnego ścigania podobnych zachowań. Szczególnie aktywni w stadnym ujadaniu są panowie i panie z TVN-u, czemu trudno się dziwić. Skąd cały ten jazgot? Głównie stąd, że Grzegorz Braun, jest reżyserem bardzo niewygodnym dla oświeconych ideologów salonu z "wielkim" Adamem Michnikiem i jego sforą na czele, bo zrobił film o tym, że Lech Wałęsa był „Bolkiem” a Wojciech Jaruzelski zwykłym sowieckim łajdakiem. Więc Brauna, jako „prawicowego oszołoma” należy tępić na wszelkie możliwe sposoby. Kiedy jednak kilka lat temu Radosław Sikorski grzmiał podczas kampanii wyborczej, że trzeba „dorżnąć watahę”, jakoś nie było słychać głosów ubolewania tych samych oświeconych aktywistów, którzy dziś z taką mocą ścigają Brauna. No bo przecież wiadomo, że co wolno wojewodzie... Pan Sikorski jako nadworny polityczny celebryta III RP może wszystko i nie wypada go ganić za słowa nienawiści. Zaś pana Brauna można, bo to przecież „PiS-owski oszołom”.

Wędrujmy dalej ścieżkami naszego piekiełka. Oto ostatnio pojawił się wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu eks premiera Jarosława Kaczyńskiego i jego ministra Zbigniewa Ziobry w czasie kiedy PiS sprawował władzę. I oczywiście większość dyżurnych autorytetów przyklaskuje temu marnemu spektaklowi politycznemu bo przecież IV RP to zło, specłużby, Macierewicz i w ogóle prawie, że stalinizm. Nie wiem na ile faktycznie funkcjonariusze PiS nadużywali władzy, ale znowu – nie o to w tej chwili chodzi. Najzabawniejszym jest fakt, że najbardziej zagorzałymi zwolennikami zrobienia porządku z tandemem Kaczyński-Ziobro są tacy ludzie jak pan Leszek Miller – premier najbardziej aferalnej kliki w dziejach III RP – albo pan Marek Siwiec – nomenklaturowy biznesmen i niegdyś dobry kolega ober aferzysty Bogusława Bagsika. Jednak jakoś nie słyszy się ze strony dziennikarskiego mainstreamu głosów oburzenia, że ludzie pokroju funkcjonariuszy PZPR-SLD nie mają moralnego prawa sądzić innych – nawet gdyby byli rasowymi przestępcami – bo sami po pachy brodzą w łajnie korupcji i afer. Zresztą, o wielu najczarniejszych aspektach III RP niechętnie się mówi w tak zwanym głównym nurcie mediów, gdyż zbyt wielu beneficjentów polskiego bezprawia tworzy z salonem medialnym towarzyską sitwę. Za to wrogów przedstawia się w tak czarnych barwach jakby byli jakimś nowym wcieleniem Ławrientija Berii i NKWD. Przykładami można sypać jak z rękawa.

Pawła Lisickiego zwolniono z „Uwarzam Rze”. Wraz z nim odeszło kilku dziennikarzy, w akcie protestu. Za co Lisicki dostał po głowie? Bo odważył się wziąć w obronę Cezarego Gmyza, dziennikarza śledczego, który dla rządzących Polską kłamców zawsze był solą w oku. W całym tym zamieszaniu z Gmyzem, Lisickim i gazetami politycznie niepoprawnymi najciekawszy jest jednak aspekt niezależności mediów. Okazało się, że nim w „Rzeczpospolitej” pojawił się wybuchowy artykuł Gmyza, który wysadził w powietrze jego samego, właściciel gazety czyli wspomniany Grzegorz Hajdarowicz spotkał się o 1.30 w nocy z... rzecznikiem PO-wskiego rządu, Pawłem Grasiem. Po co? Uprzedził go, że rano w „RZ” pojawi się tekst bardzo niewygodny dla rządzącej ekipy. Co stało się dalej, to już wiemy, wiemy też, że niezależność naszych mediów ostatnio bardzo zbliżyła się do standardów białoruskich. Oczywiście po artykule Gmyza posypały się gromy świętego oburzenia! Sfora z „Wyborczej” ujadała, że Gmyz chciał „podpalić państwo” i takie tam podobne. Ale gdy co rusz prawie każdego dnia na jaw wychodzi rażąca niekompetencja rządu w sprawie katastrofy smoleńskiej, błędnej identyfikacji ciał, bólu rodzin ofiar, jakoś ci sami medialni kłamcy zgodnie milczą. A w najlepszym razie posilą się na jakiś zdawkowy komentarz czy tekst. Dla salonu najlepiej było by gdyby pozamykać wszystkie nieżyczliwe mu media. Wtedy głosiciele prawd jedynie słusznych poczuli by się jak w raju. Już mieliśmy kiedyś taki ustrój, który nie tolerował prawd innych od oficjalnie przyjętych. Na szczęście odszedł do lamusa, co nie znaczy, że w Polsce wolność słowa ma się dobrze. No cóż, możemy pocieszać się faktem, że u nas niepokornych dziennikarzy „tylko” wyrzuca się z pracy a nie - wzorem Federacji Rosyjskiej - znajduje z przestrzeloną głową gdzieś w ciemnej uliczce.

III Rzeczpospolita jest państwem, które powstało w sposób patologiczny i przeczący poczuciu elementarnej sprawiedliwości. Nawet najnowsza historia u nas stała się domeną nie faktów, ale salonowych uzgodnień, którymi karmi się dzieci w szkołach. W tym sensie nikogo nie powinien dziwić matrix, w którym żyjemy i który obserwujemy na co dzień. Jednym wolno niemalże wszystko bo zawładnęli krajem, jego instytucjami, urzędami i ośrodkami medialnymi. Innym, którzy są słabsi, nawet najmniejszy błąd będzie poczytywany na równi prawie ze zbrodnią. Marne są szanse na zmiany w najbliższych latach. Dopóty dopóki główni aktorzy tego teatru absurdu rozdają karty nie ma się co łudzić. A na razie rozdają niestety, i rozdawać będą. Po ponad dwudziestu latach od upadku komunizmu narodziła się w Polsce nowa wersja PZPR. PZPWR – Polska Zjednoczona Partia Właścicieli Rzeczpospolitej. Od lat działa ona pod przykrywką fasady zwanej „demokracją” a jej funkcjonariusze polityczni i medialni mają się dobrze.

Pan Adam Michnik rzekł swego czasu, że w Polsce rządzonej przez PiS nie czuł się bezpiecznie i nie był pewien czy ktoś budzący go o czwartej nad ranem to aby na pewno był tylko mleczarz. Pan redaktor naczelny może być spokojny. Od dwudziestu lat on i jego wataha sieją w III RP destrukcje i spustoszenie i skoro do tej pory włos im za to z głowy nie spadł to już raczej nie spadnie. Wszak pan Adam nie po to z towarzyszem Kiszczakiem wychylał kieliszki w Magdalence aby teraz jacyś zawistnicy ośmielali się psuć humor jemu i jego przyjaciołom. 

Chocholi taniec III RP trwa nieprzerwanie. Muzyka wciąż gra. Niestety.

 

Łukasz Grysiak



Umiarkowany konserwatysta, bez dogmatyzmu. Antykomunista, wróg socjalizmu i lewicowej poprawności politycznej. Krytyk III RP jako państwa powstałego w sposób patologiczny. Wróg obecnej UE. Przeciwnik postrzegania i mierzenia rzeczywistości za pomocą schematycznych ram ideologicznych oraz teoretycznych dogmatów, niezależnie od ich zabarwienia. Pasjonat dziennikarstwa, historii i filmu a także muzyki rozrywkowej oraz podróży. Pisanie jest jedną z moich pasji.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka