Od The Facto
Szczerze mówiąc chcieliśmy się nazwać z łacińska De Facto, ale okazało się, że takie wydawnictwo już istnieje i produkuje bodaj horoskopy. Cóż, kto pierwszy, ten lepszy. Byliśmy jednak przywiązani do nazwy, ponieważ oddawała nasz pomysł – czyli wydawanie literatury faktu, która jakoś bardziej do nas przemawia niż poezja. Zatem trochę ją (nazwę, nie poezję) zangielszczyliśmy, co może wygląda wsiowo, a może światowo, ale trzeba się do tej słownej zbitki przyzwyczaić, bowiem firma będzie istnieć przynajmniej przez następne 6 pokoleń (o czym nasze dzieci jeszcze nie wiedzą, ale to już ich problem).
„Komorowski - pierwsza niezależna biografia” Wiktora Świetlika to nasza druga książka i najlepiej opowie o niej autor. My wyjaśnimy, dlaczego poprosiliśmy go o jej napisanie. Z prostego powodu: jeszcze przed katastrofą smoleńską nagle zdaliśmy sobie sprawę, że powstaje przynajmniej tuzin publikacji na temat braci Kaczyńskich, którzy – jak wszystko wskazywało – skazani byli na porażkę. Natomiast nikt nie zajął się murowanym faworytem tych wyborów, czyli Bronisławem Komorowskim. Cóż, postanowiliśmy, że skoro nikt się nie kwapi, to my się podejmiemy. Miał zostać – i został – prezydentem, więc warto się dowiedzieć, kto kryje się za zabójczym wąsem. Zachęcamy do tego tym bardziej, że Świetlik spłodził całkiem zgrabną biografię.
W księgarniach można jeszcze spotkać naszą pierwszą publikację, zbiór zabawnych i niegłupich felietonów Igora Zalewskiego, pt. „Ogólna teoria wszystkiego”. Obecnie pracujemy natomiast nad wspomnieniami i alfabetem Ryszarda Bugaja. Premiera tej publikacji planowana jest na środek listopada. Następnych pomysłów zdradzać nie chcemy, chociaż język nas świerzbi. Konkurencja nie śpi.
Fragment książki „Bronisław Komorowski – pierwsza niezależna biografia”
(Publikowane fragmenty książki nie odzwierciedlają kolejności stron w książce.)
Odcinek 12: Internowanie
Marian Piłka, który trafił do dużo gorszych, typowo więziennych ośrodków, z których zresztą w końcu uciekł, był nieco zdziwiony, że Komorowskiego zamknięto razem z „intelektualistami”. Jaworze – nazywane przez niektórych „złotą klatką Kiszczaka” – cieszyło się wśród innych internowanych opinią elitarnego. Do tego stopnia, że jeden z zatrzymanych opozycjonistów obruszył się, iż się tam nie znalazł i napisał list do naczelnika swojego obozu internowania z prośbą o przeniesienie. Uzasadniał, że też jest dość ważnym intelektualistą. Naczelnik mu odpisał z wyjątkową jak na peerelowskiego klawisza swadą i inteligencją; z uzasadnienia odmowy, którą odczytano w celi, wynikało, iż „petent” nie jest jednak dość ważnym intelektualistą. Dlaczego więc trafił tam Komorowski, będący pracowitym, ale drugoplanowym opozycjonistą? Jeden z ówczesnych znajomych Komorowskiego stwierdził: „Myślę, że duży wpływ miało pochodzenie Bronka, ojciec profesor, matka też naukowiec”.
Jakkolwiek by nie było, generał Jaruzelski przypadkowo bardzo pomógł Komorowskiemu. Kontakty z Jaworza owocowały po 1989 roku wielokrotnie.
W internowaniu późniejszy prezydent zaprzyjaźnił się też z charyzmatycznym aktorem Maciejem Rayzacherem. Siedzieli razem w celi. Rayzacher był wówczas gwiazdorem i bohaterem więziennej obsługi, co zawdzięczał roli w popularnym serialu Czarne chmury. W więzieniu namówił kolegów na zorganizowanie teatru i wyreżyserował trzecią część Mickiewiczowskich Dziadów. Komorowski znowu zagrał najbardziej dramatyczną rolę, Konrada. „A ja byłem Duchem” – uśmiecha się z dumą na samo wspomnienie Tadeusz Mazowiecki. Potem miała być jeszcze wystawiona Nie − Boska komedia, w której Komorowski jako „hrabia” miałby pewną główną rolę.
Do lektury kolejnych fragmentów książki zapraszamy codziennie o 17.00
(z wyłączeniem sobót i niedziel).