Koniec systemu władzy Koniec systemu władzy
2193
BLOG

X Zjazd PZPR: „Więcej demokracji. Więcej dyscypliny"

Koniec systemu władzy Koniec systemu władzy Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Dzisiaj kolejny fragment nowej książki Pawła Kowala "Koniec systemu władzy". Tym razem historia o okolicznościach i skutkach X Zjazdu PZPR.

Zjazd był także wydarzeniem towarzyskim. Przy kompletowaniu zespołów delegatów – jak wspomina Janusz Zemke, wówczas stojący na czele delegacji z Bydgoszczy – dbano o reprezentatywność grupy: w jej składzie oprócz działaczy mieli być także przedsiębiorcy i rolnicy. Rolnik, uczestnik zjazdu (pan Zdzicho spod Nakła), na wspólną wyprawę autobusem do Warszawy zabierał tobołki wypełnione wyrobami mięsnymi z dwóch zabitych świń. Na przedmieściu stolicy każdą wojewódzką organizację witał przedstawiciel władz, w tym wypadku Stanisław Ciosek. Rozlokowani w hotelu „Forum” uczestnicy zjazdu mieli okazję do rozmów – wszak spotykali się w swoim gronie nie za często.

Po miesiącach przygotowań, rankiem 29 czerwca 1986 roku, rozpoczął się w Warszawie trwający do 3 lipca X Zjazd PZPR, który obradował pod hasłem „Więcej demokracji / Więcej dyscypliny / Więcej konsekwencji”. W Sali Kongresowej Pałacu Kultury i Nauki oprócz 1776 delegatów z kraju i ponad 100 delegacji zagranicznych był – jak często na zjazdach bratnich partii – szef partii radzieckiej, jej sekretarz generalny Michaił Gorbaczow. Pierwszy zabrał głos Wojciech Jaruzelski, wygłaszając referat KC PZPR, w którym – zgodnie z tradycją tego typu przemówień – poruszył problemy dotyczące wszystkich ważnych dziedzin życia PRL. Pierwszoplanowe miejsce zajmowała gospodarka, co wiązało się nie tylko z utrzymaniem dawno przyjętej linii i z ogłoszeniem drugiego etapu reformy gospodarczej, ale też z oczekiwaniami zniesienia amerykańskich sankcji ekonomicznych (kilka miesięcy później otwarcie mówił o tym w sejmie sekretarz KC Marian Orzechowski). Jaruzelski zapowiedział między innymi dokończenie reformy centrum, przyjęcie ustawy o Radzie Ministrów, zmianę organizacji przedsiębiorstw oraz racjonalizację zatrudnienia. Także w sprawach dotyczących polityki zagranicznej głównym postulatem było większe niż dotąd podporządkowanie jej interesom ekonomicznym.

Delegaci w większości wygłaszali typowe lamenty; sytuację w kraju analizowano najczęściej z punktu widzenia własnych środowisk: Jan Sokołowski, starszy mistrz z Zakładów Mechanicznych „Zamech” w Elblągu, mówił o sprawach polskiej energetyki, lekarz Stefan Lenartowicz z Gryfowa Śląskiego o problemach służby zdrowia, a Krzysztof Rau, dyrektor Białostockiego Teatru Lalek, o problemach kultury. Powtarzał się schemat znany z dyskusji przedzjazdowej – każdy mówił o swoich bolączkach. Do najbardziej oczekiwanych należało wystąpienie Mieczysława Rakowskiego, który niejako powracał z wewnętrznego wygnania. Skoncentrował się na postulatach dotyczących pozyskiwania inteligencji i przekonania jej do PZPR oraz pobudzania aktywności obywateli w gospodarce. Rakowski wyraził w kilku zdaniach swoją sympatię wobec zmian politycznych zachodzących w ZSRR.

           Ponieważ już podczas przygotowań do X Zjazdu, w wewnętrznych debatach partyjnych, wskazywano, że cały proces został steatralizowany za sprawą przekazów telewizyjnych i podporządkowania ich treści odpowiednio spreparowanej propagandzie, stało się to potem wygodnym pretekstem do krytyki przedostatniego zjazdu PZPR. Jednak potencjalni partyjni krytycy nie koordynowali działań pomiędzy sobą, a ich widoczna dezintegracja była na rękę Jaruzelskiemu. Niektórzy z nich – jak Rakowski – znajdowali się wtedy na marginesie kręgów decyzyjnych, a inni – nieco młodsi wiekiem i stażem działacze średniego szczebla, jak na przykład Stanisław Ciosek – całkowicie zależeli od Jaruzelskiego. Rakowski, wówczas wicemarszałek Sejmu PRL, ocenił później X Zjazd jako „krok wstecz”, a Władysławowi Bace zabrakło w tym wydarzeniu „spontaniczności i autentyzmu”. Także dla najbliższych Jaruzelskiemu aktywistów PZPR wyniki zjazdu były rozczarowaniem. Kazimierz Barcikowski z perspektywy czasu ocenił, że skierował on partię na „jałowe pole”. Owo polityczne zniechęcenie niejako promieniowało na działaczy niższego szczebla i nic nie mogło go powstrzymać.

Partia odkleiła się od społeczeństwa. Nie było już wówczas szans na zmianę tego stanu rzeczy, dlatego Jaruzelski i jego otoczenie wcześniej świadomie wybrali drogę polityczną jakby „obok partii”, umiejętnie pozorując, że nic się nie zmieniło. PZPR coraz bardziej żyła swoimi wewnętrznymi sprawami, a problemami Polaków miała się odtąd zajmować skupiona wokół Jaruzelskiego grupa władzy.

Zjazd – ostatnie takie przedsięwzięcie w historii PRL – nie znalazł on obrońców nawet wśród swych organizatorów i uczestników. Przedzjazdowa dyskusja dowodziła, że członkowie PZPR oczekują od partii rzeczy, których ona nie jest w stanie im zapewnić. Ukazywała też powszechne zniechęcenie i postawy roszczeniowe, które wyraźnie zaniepokoiły centralę. Uderzający jest rozdźwięk pomiędzy szeregowymi członkami partii a jej kierownictwem, który dotyczył zarówno opinii o sytuacji w kraju, jak i – przede wszystkim – poziomu wiedzy o niej. Obie grupy paradoksalnie łączyła coraz bardziej bolesna świadomość, że krąg kierowniczy i aktyw średniego oraz niższego szczebla dzieli przepaść, której istnienie – dla obustronnych korzyści – należy ukrywać.

Rok po zakończeniu obrad zjazd i jego skutki zostały poddane krytyce w oficjalnych dokumentach partyjnych. W tezach przygotowywanych na V Plenum KC PZPR czytamy: „Jednakże czas, jaki upłynął od X Zjazdu, nakazuje krytycznie spojrzeć na przebieg realizacji jego uchwał. Nie udało nam się podtrzymać i wzmocnić narastającego trendu pozytywnych tendencji ukształtowanych w pierwszym pokryzysowym okresie”. Po ponad dwóch latach, już w czasie strajków 1988 roku, Górnicki uznał X Zjazd za praprzyczynę kłopotów politycznych ekipy: „Lata 1982–1985 były naprawdę wspinaniem się w górę. Apogeum – to jesień 1985, Okęcie, ONZ, sensacyjny rezultat wyborów do Sejmu. Przypominam: premier Jaruzelski, wicepremier Rakowski, pełnomocnik ds. reformy Baka. Od 1986, a ściśle biorąc od X Zjazdu – bezustanna i dotychczas nie powstrzymana linia spadkowa”. W opinii tej kryje się być może coś więcej – zdezawuowanie procesu przemian w Polsce po 1985 roku.


 

Jutro fragment o prymasie Józefie Glempie i jego stosunkach z władzą

Przypominamy o konkursie "Mój 13 grudnia". Zapraszamy również na stronę w serwisie Facebook.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura