Publicyści Konserwatyzm.pl Publicyści Konserwatyzm.pl
254
BLOG

Dariusz Zalewski: Klaps, alkoholizm i tyrania

Publicyści Konserwatyzm.pl Publicyści Konserwatyzm.pl Polityka Obserwuj notkę 3
„Specjaliści” twierdzą, iż nie da się ustalić granicy między klapsem a fizycznym znęcaniem. A jeśli nawet, to najpierw zaczyna się od klapsa, a później i tak kończy na znęcaniu. „Specjaliści” pewnie wprowadziliby też prohibicję. Zgodnie z ich logiką nie da się bowiem ustalić granicy między kulturalnym spożywaniem alkoholu a alkoholizmem? Wcześniej czy później każdy, kto choć raz sięgnął po kieliszek, zostaje w końcu alkoholikiem.

Rodzice mają do dyspozycji kilka głównych sposobów wpływania na zachowanie podopiecznych. Wbrew rojeniom pra-praojca pedagogiki J. J. Rousseau, dziecko nie jest z natury dobre, a jego spontaniczne, niczym nie krępowane zachowanie, dziwnie skręca w stronę buntu i zła. Z tego względu nie zawsze jesteśmy w stanie zmusić młodych do posłuszeństwa mocą samego autorytetu. Co nam wówczas pozostaje? Na przykład: „argumentowanie pozytywne”, czyli odwoływanie się do wzniosłych ideałów („bądź rozsądny nie wkładaj palców do kontaktu”, „bądź rozsądny nie sięgaj po narkotyki) lub ostrzeganie („jeśli włożysz paluszki do kontaktu, porazi cię prąd”, „jeśli zaczniesz zażywać narkotyki zmarnujesz sobie życie”). Ten typ ostrzeżenia odwołuje się do kary naturalnej, której egzekutorem jest sama natura. Ukaranie natury jest dosyć trudne, dlatego nawet Szwedzi nie zdecydowali się na stosowny zapis karny w swoim ustawodawstwie.

Nie da się ukryć - skuteczność powyższych rodzajów „perswazji” jest ograniczona. Po wprowadzeniu zakazu karania klapsem rodzicom pozostanie jeszcze groźba zakazu bądź nakazu jakiegoś działania (np.: „jeśli poczuję od ciebie alkohol, nie pozwolę ci drugi raz pójść na szkolną dyskotekę”). Ewentualnie będzie mógł podnieść głos, „wymownie spojrzeć” czy słownie upomnieć.

Na pierwszy rzut oka można się nawet dziwić, że tego typu zachowania – przynajmniej na razie – nie będą karane. Z punktu widzenia postępowców stanowią wzorcowy przejaw mobbingu, dlatego już dziś różni "bezstresowcy" przebąkują o konieczności ich zakazania.

To, że nie występują wprost z takimi postulatami, jest z jednej strony wynikiem przyjętej taktyki (najpierw klapsy), z drugiej - wynika z logicznej kalkulacji. Otóż, groźba jest skuteczna tylko wówczas, gdy w powietrzu wisi niebezpieczeństwo kary fizycznej. Gdy jej brak, zawsze możemy usłyszeć: „Co mi zrobisz, jak mimo twych gróźb pójdę na dyskotekę? Użyjesz siły? Przecież przemoc wobec dzieci jest zakazana!”

Jak widzimy „zakaz klapsa” w istocie ma daleko idące konsekwencje. W praktyce prowadzi do sparaliżowania rodzicielskich oddziaływań, zgodnie zresztą z postulatami antypedagogów, głoszonymi już od czterdziestu lat. Nie można więc bagatelizować ideologicznego wątku sprawy.

W efekcie paradoksalne będziemy mieli do czynienia ze wzrostem agresji i przemocy. Wbrew temu co twierdzą postępowcy, nie jest prawdą, że syn zaraża się agresją od ojca wymierzającego mu sprawiedliwość paskiem. Agresja w oryginale łacińskim oznacza napad, najazd, a w tym przypadku nie chodzi o napad, ale właśnie o sprawiedliwe wymierzenie kary. Dziecko uczy się w ten sposób prostej prawdy, że zło musi być zawsze ukarane.

Demo-egalitaryzm, zrównujący w prawach dzieci i rodziców, pod wzniosłymi hasłami walki z przemocą, tak naprawdę pozostawia zło bezkarne i tym samym je rozzuchwala, generując agresję wśród młodzieży. Cyceron już przed wiekami zauważył tę prawidłowość pisząc, że „z nadmiaru wolności (i -dodajmy od siebie - bezkarności) rodzi się tyran”.

Dariusz Zalewski

www.konserwatyzm.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka