Dla nikogo nie powinno być dziwne, że to dzięki politycznemu szpagatowi Leszka Millera nie było frekwencji w Warszawie. To właśnie postawa Leszka Millera spowodowała, że zabrakło tego jednego procenta do odwołania Hani. Leszek Miller twardo trzyma za gardło truchło Donalda Tuska bo wie, że uzyska od niego każdą polityczną zdobycz byle nie dopuścić Kaczyńskiego do władzy. Ale paradoksalnie ten jeden brakujący procent w połączeniu z masakrą wizerunkową Hanny B. polegającej na niewyobrażalnej klęsce w postaci 94% głosów jej przeciwników w tym referendum uratowało przy okazji Jarosława Kaczyńskiego od możliwej klęski w ewentualnych wyborach w Warszawie, gdyż sondaże nie dawały PISowi zbyt wielkich nadziei na wygraną. Konsekwencje polityczne takiej przegranej byłyby dla PISu dużo większym ciosem niż jednoprocentowy brak frekwencyjny, który pójdzie dziś w całości na konto naszych g..... wnianych "demokratów" w postaci Tuska i Komorowskiego. Podsumowując, wynik referendum w Warszawie jest najlepszym i optymalnym wydarzeniem jakie mogło się w tej sytuacji przydarzyć PISowi.
