Jan Malik wyrzeźbił niezwykły cykl przedstawień Maryi.
Rzeźbił je przez dwa lata w tajemnicy przed wszystkimi, także przed najbliższą rodziną. „Zależało mi przy tym aby rozpocząć i skończyć w dzień Matki Bożej Zielnej. To jest dla mnie dzień bardzo ważny” – mówi twórca cyklu.
Gdy w 1992 r. zaczęły powstawać pierwsze rzeźby z cyklu „12 gwiazd”, Jan Malik, krakowski muzyk, rzeźbiarz, rysownik, autor wierszy związanych ze swymi dziełami, o którym pisaliśmy tutaj dwukrotnie. przeszedł już długą drogę artystyczną. „Pragnienie zrobienia tego cyklu narastało we mnie przez 20 lat, od początku lat 70. Od samego początku miałem zresztą skłonność do cykliczności. Cykliczność kojarzyła mi się z różnorodnością kwiatów na łąkach. Nie można było przecież przedstawić tej łąki za pośrednictwem jednego kwiatu dopiero ich wielość przedstawiona w cyklu tworzyła harmonię”– mówi artysta.
Dlaczego tych rzeźb jest dwanaście? Artysta twierdzi, że ta liczba od dawna była dla niego liczbą znaczącą, gdyż było m.in. dwanaście pokoleń Izraela oraz dwanaście apokaliptycznych gwiazd wokół głowy Matki Bożej. „Nie miało to oczywiście nic wspólnego z gwiazdkami z flagi Unii Europejskiej. Nie przyszło by mi do głowy, żeby robić coś takiego pod publiczkę. Zresztą uważam, że centrum kultury jest tam gdzie powstaje piękno a nie tam gdzie są centra polityczne” – twierdzi artysta. Poszczególne części cyklu są nazwane „gwiazdami” m.in. dlatego, że Maryja jest często określana m.in. jako „Gwiazda Zaranna”, „Gwiazda Morza”, może więc też być „Gwiazdą Gór i Łąk”.
Pyzate Madonny z cyklu rzeźb Malika królują na szerokich beskidzkich magurach. „W moim odczuwaniu, zupełnie osobliwym, wysokie góry nie pasują do natury Matki Bożej. Wysokie góry są martwe, niebotyczne, odczuwa się w nich lęk, obecność śmierci. Ich piękno jest niezaprzeczalne ale to góry typu ostrego. Zupełnie inaczej jest z magurami. Mają rozlewny kształt. Magura jest uosobieniem ziemi bardzo urodzajnej, soczystej, która przykrywa cienką warstwą kamień piaskowca magurskiego. Na magurach są pola, łąki gdzie wypasa się owce” – wyjaśnia artysta.
Poszczególne rzeźby powstawały spontanicznie. „Nie robiłem żadnych szkiców. Wiedziałem, iż rzeźbiąc pierwszą figurę rozpoczynam drogę, która doprowadzi mnie do końca - mówi twórca „Gwiazd”. Pomysły na kolejne rzeźby powstawały w najmniej oczekiwanych momentach: w trakcie nudnej próby (Jan Malik przez kilkadziesiąt lat był skrzypkiem orkiestry Opery Krakowskiej), w trakcie oglądania rowerów w sklepie. Niekiedy jakiś drobny szczegół stawał się kanwą kolejnej magurskiej „Gwiazdy”. Każda z tych rzeźb była robiona z drzewa o innym odcieniu. Twórca żadnej z nich nie dotykał przy tym ręką bezpośrednio, lecz wyłącznie przez szmatkę. „Dotknięcie ręki powoduje ciemnienie drzewa. Tymczasem jasność drzewa (choć o różnych odcieniach) jest dla mnie symbolem dziewiczości. Dlatego zależało mi na utrzymaniu naturalnej kolorystyki” – zdradza tajniki pracy.
Rzeźby Malika nawiązują do tradycyjnych przedstawień maryjnych w polskiej sztuce ludowej ale same sztuką ludową nie są, lecz artystycznym przetworzeniem elementów tradycyjnych. „Gwiazdy” jak twierdzi artysta, przedstawiają Matkę Bożą w chwale niebieskiej. „Matkę Bożą zasypujemy ciągle naszymi troskami i bólami. Tu pozwoliłem się jej wreszcie cieszyć. To cykl Matki Bożej szczęśliwej” mówi Jan Malik.
Każda z „Gwiazd” ma inne znaczenie. Artysta objaśnia niektóre z nich: „Jako pierwszą wyrzeźbiłem Matkę Bożą Leśną. »Słońcem wzeszła, gór olśnieniem, w żarach róży listków drżenie« – określiłem ją w wierszu towarzyszącym rzeźbie. Maryję otaczają roślinne łuki. To łuki radosne, łuki triumfalne. Tu wszystko drga, tak jak czasami widzimy rozedrgane od gorąca powietrze nad ogniskiem. Te róże płoną! Moje rośliny są przetworzone, nie odpowiadają w stu procentach rzeczywistej florze. Wyrażają harmonię, rytm, nastrój”– mówi. Drugą z cyklu, Matkę Bożą Magurską Jan Malik rzeźbił z niepokojem. Napisał o niej: „W dłoni Pani z Nieba, z ostu świeca srebrna. Na pagórku ciszy, w olśnienia ukryciu.”. „Ten »pagórek ciszy«” owo »ukrycie«, były kawałkiem mojej prawdy artystycznej, gdyż te rzeźby tworzyłem w dwuletniej ciszy, w ukryciu przed całym światem. Ta Matka Boża ma na sobie płaszcz opiekuńczy a pod tym płaszczem jest kraina ziemi utraconej. To wyraz mojej tęsknoty za Beskidem Niskim, za tamtejszymi magurami. »Pod jaworu tęczą złocistych bukietów, z koralami rosy, w aurach dziewięćsiłów/Maryja z Dzieciątkiem igrającym w szczęściu/w promienistości kwiatu na fartuchu bluszczu.« - piszę o niej dalej. Musiałem przetworzyć tu dziewięćsiły, gdyż ich tradycyjne, góralskie przedstawienie jest zazwyczaj kiczowate, cepeliowskie” – wyjaśnia. Chodziło mu przy tym o to, aby skojarzenia nie były zbyt dosłowne, by rzeźbić na granicy z abstrakcją. „Moim największym marzeniem jest aby skojarzenia nie były zbyt konkretne. Gdyż wtedy daje się bliźniemu nie bezpośredni komentarz, lecz daje mu się zdolność do uruchomienia jego własnej wyobraźni. To sztuka mówić do człowieka w taki sposób, by rozwijać jego wyobraźnię”.
W trakcie roboty nie wszystko szło jak z płatka. Piąta gwiazda z cyklu Jana Malika zaginęła tuż przed ukończeniem. Wracając kiedyś z porannej próby pędził jak szalony i po drodze wypadło mu gdzieś zawiniątko gdzie miał rzeźbę, pamiątkowy różaniec franciszkański od Mamy oraz swoje narzędzia rzeźbiarskie. „Kiedy się zorientowałem co się stało, poczułem się tak, jakby mi ucięto ręce. W szoku zacząłem wszystko od początku. Nie miałem narzędzi ale w domu znalazłem stary, byle jaki, ułamany scyzoryk, wziąłem kawałeczek deski i zacząłem rzeźbić. Odtworzyłem tę Matkę Bożą w ciągu miesiąca. Dziwnym trafem jest ona tak triumfalna, tak przepełniona dumą zwycięstwa, jak mało która z moich rzeźb. Ta zaginiona była piękna ale ta jest jeszcze piękniejsza, lżejsza, bardziej wyrafinowania” – mówi.
„Przez wyrzeźbienie tego cyklu chciałem przekazać ludziom radość wytęsknionej piękności. Mozolę się przy pracy ale to jest radosny trud. Moje życie codzienne jest nasycone rozmaitymi odpowiedzialnościami, jest szarym, zwykłym życiem a sztuka jest świętem, radością, miejscem wybranym. Jestem przy tym jak najdalszy od ekstaz. Wyrazem mojej wiary jest mrówcza, nieustanna praca, szczera, szara normalna robota. »Ciemna noc«, droga św. Jana od Krzyża jest mi najbliższa. Ona jest dla mnie drogą realizmu, bo ona nie obiecuje mi niczego, ona mnie uczy czekać. To jest w dzisiejszych czasach bardzo cenna umiejętność. Szybkość przekazu informacji, komputery, telefony komórkowe, niszczą cnotę cierpliwości. Nie umiemy czekać. Moim zadaniem jest głoszenie przez moje dzieła, że Bóg jest piękny. Takie jest zadanie artysty” – mówi.
Cykl „Gwiazd” był pierwszym z sześciu dwunastoczęściowych cykli rzeźbiarskich Jana Malika nazwanych przezeń „traktatami”. „Każdy z nich przeznaczyłem dla jednej z moich 6, córek. Nazwałem te cykle »traktatami«, gdyż każdy z nich traktuje o innych problemach artystycznych i ideowych. Po »Gwiazdach« przyszła »Litania do Krwi Chrystusa« (»Ogniste Drzewa«), potem była »Litania do Chrystusa Frasobliwego«. Chciałem tu banalizm licznych przedstawień Chrystusa Frasobliwego podnieść do rangi dzieła sztuki. Kolejną była »Litania do Tajemnicy Wcielonego Słowa«, potem zaś »Pieśń nad pieśniami«. Cykl moich sześciu »traktatów« zamyka »Litania do Opieki Bożej«, gdzie jest droga na górę Moria, prorocy: Eliasz, Ezechiel, Tobiasz” – objaśnia artysta.
Jan Malik uważa, że jednym z największych darów twórczych jest tajemnica świętych. Gdyby tej tajemnicy świętych nie było, nasza wyobraźnia byłaby zniewolona. A tak możemy Matką Bożą przedstawiać w nieskończonej ilości przedstawień. „Przed tą tajemnica mamy się tylko pochylić, nie mędrkować. Pochylam się więc przed tą tajemnicą i...tworzę – mówi cicho.
Tekst ukazał się niegdyś na łamach krakowskiej edycji „Gościa Niedzielnego”.
Inne tematy w dziale Kultura