Kredyt Kredyt
151
BLOG

Nie chcę Polski samorządnej!

Kredyt Kredyt Polityka Obserwuj notkę 8

Mój pogląd na temat samorządu terytorialnego w Polsce i tzw. decentralizacji jest jasny i narasta we mnie od roku.

W Polsce samorządy okazały się generalnie słabe i niewydolne. Samorządy się nie sprawdziły. Czy przyczyny tego leżą w strukturze reformy administracji z 1999 roku czy w naszej mentalności? Myślę że i jedno, i drugie.

1. Podzielono Polskę na 16 województw, ponad 300 powiatów i prawie 2900 gmin. Niektóre z nich już na wstępie są słabe i niewydolne jak województwo opolskie, które powinno i pierwotnie miało być częścią dolnośląskiego. 

Powiaty w ogóle nie wiem po co są. Jeśli w każdym starostwie pracuje przynajmniej 100 osób tzn. że stworzono nie mniej niż 30 tysięcy "nowych miejsc pracy".

Pracę powiatów uzasadnia się tym, że wydają dokumenty, zarządzają liceami i walczą z bezrobociem. Sukcesy tego ostatniego zadania mogliśmy podziwiać przez ostatnie 20 lat. Gdyby nie ogólny wzrost gospodarczy to starostowie nie zmniejszyli by bezrobocia ani o pół punkta. Czy gmina nie jest w stanie wydawać paszportów lub prawa jazdy skoro wydaje dowody? Czy gmina nie może sama decydować o tym, czy stać ją na liceum?

Natomiast jasne jest, że inwestycje w infrastrukturę są możliwe tylko na poziomie województw, jeśli w ogóle, bo tylko te organy administracji mają wystarczającą masę finansową, żeby takie wydatki udźwignąć.

Większość zadań gmin i powiatów wymaga dotacji centralnych, bo nawet mając mnóstwo kredytów gminy nie są w stanie udźwignąć remontów i rozbudowy dróg, kolei, czegokolwiek większego.

Nawet gdyby w gminach zostawalo więcej pieniędzy z podatków to i tak nie byłyby w stanie bez pomocy z Warszawy się rozwijać. Co więcej, ujawnilyby się różnice między dużymi ośrodkami i tzw. Polską powiatową jeszcze bardziej. Nawet duże miasta z budzetami większymi o 100% nie radzą sobie z inwestycjami, bo im większe miasto, tym większe potrzeby i większe ambicje (tunel, tramwaje, metro itd.). Dobrym przykładem jest Kraków, któremu w 2009 roku groziło bankructwo i zarząd komisaryczny. Miasto, którego budżet opiewal wtedy na ponad 3 mld zł. Warszawa z budżetem 13 mld nie jest w stanie sama budować metra (sic!). 

2. I jeszcze kwestia mentalnosci. Frekwencja wyborcza jest przyzwoita, ale na wybory chodzą głównie starsi ludzie albo przede wszystkim "działacze" najróżniejszej maści, którym prezydent lub burmistrz sypia wcześniej kasą na to, co potrzebowali (np. nowe stroje dla koła gospodyń wiejskich albo nowy stadion, którego klub potem nie jest w stanie utrzymać). 

Potworzyly się rozmaite ksiastewka, małe folwarki, układy i ukladziki, których społeczeństwo nie jest w stanie zmienić. 

3. I ostatnia sprawa. System panujący w gminach to system prezydencki. Burmistrz, wójt mają bardzo dużą władzę, kadry, które jak uczył tow. Stalin decydują o wszystkim. Burmistrz przygotowuje budżet, inwestycje, plany, mapy itd. Cóż może zrobić radny gminy, który dostaje 1500 zł diety, nie ma doradców, biura itd.? Jeśli budujemy system prezydencki na wzór USA to w Stanach istnieje też Senat i Kongres, będący dużą przeciwwagą dla dyktatorskiej władzy prezydenta. My w gminach nie pozwolilismy sobie na taki luksus. Mamy więc w samorządzie system prezydencki, ale na wzór rosyjski.

Komunikacja miejska - tak, wodociągi, wywóz śmieci w rękach samorządu - jasne, organizacja imprez, klubów sportowych czy seniora, przedszkola, szkoły - dobrze. Ale decyzje zasadnicze do Warszawy. Tutaj społeczeństwo jeszcze jest w stanie kontrolować władzę, są media o dużym zasięgu, jest jakieś zainteresowanie wyborami. Więcej władzy w samorządach to więcej prywatnych folwarkow za nasze pieniądze.

Kredyt
O mnie Kredyt

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka