Od czasu początku wydarzeń związanych z koronawirusem zachodziły takie niesamowite rzeczy, że w sumie już nie wiadomo, czy czymś należy się bulwersować, czy też nie.
Byłem dziś z moją starszą już mocno Mamą w oddziale opieki zdrowotnej, a konkretnie jakiejś współpracującej firmie, żeby przeprowadzić badanie. Żeby to badanie można było przeprowadzić, konieczne było wypełnienie ankiety. Wypełniliśmy jakiś absurdalny elaborat, jakie to niebezpieczne objawy kowidowe oraz niebezpieczne zachowania nie miały miejsca w przypadku Mamy. Prawdziwe kuriozum jednak było na drugiej stronie, przeczytałem tam coś takiego:
Podczas przebywania w gabinecie, pomimo zastosowania środków ochronnych, może dojść do zakażenia wirusem SARS-CoV-2 lub innym drobnoustrojem przenoszonym drogą kropelkową. Pacjent (i/lub jego prawny opiekun) rozumie oraz w pełni akceptuje powyższe ryzyko zakażenia, ryzyko wszelkich powikłań COVId-19 w tym nieodwracalne uszkodzenie płuc oraz zgon, a
także możliwość przeniesienia zakażenia na inne osoby (w tym rodzina pacjenta).
I coś takiego:
Zostałem poinformowany o konsekwencjach związanych z leczeniem w okresie pandemii koronowirusa SARS Co-V-2 i ryzyku z tym związanym.
I coś takiego - to jest to moim zdaniem absolutne kuriozum:
Jestem świadom, że personel medyczny dopełnił wszelkich niezbędnych środków bezpieczeństwa, zarówno w zakresie środków ochrony osobistej jak i zbiorowej przy udzielaniu świadczenia zdrowotnego, zgodnie z wymogami Ministerstwa Zdrowia i Głównego Inspektora Sanitarnego.
Musieliśmy to podpisać, bo inaczej badanie by się nie odbyło. Dodam, że nie było to w Mamy przypadku jakieś "poważne" badanie, ingerujące w tkanki itp. tylko USG brzucha.
To jakieś kuriozum, poza tym buta i chamstwo, by domagać się podpisania czegoś takiego. Pacjent nie jest profesjonalnym lekarzem, by być świadom, czy dopełniono wszystkich środków bezpieczeństwa. Zresztą nawet najbardziej profesjonalny lekarz nie może z pewnością tego stwierdzić, bo skąd ma wiedzieć, że np. obsługa zachowała wszystkie środki bezpieczeństwa, zdezynfekowała lub wymieniła to, co trzeba?
Robienie z ludzi głupców? Przecież to chyba nie może działać, każdy rozsądny sąd by coś takiego unieważnił... A może jednak nie?
Jak teraz o tym myślę, to może i gdzieś słyszałem o takim sformułowaniu, ale o tylu rzeczach się słyszało przez ostatnie półtora roku... W każdym razie, co innego o czymś "słyszeć", a co innego zobaczyć na własne oczy i być zmuszonym podpisywać...
Nie wiem, czy to co musieliśmy podpisać miało prawo mnie zbulwersować, czy to może ja jestem jakiś dziwny, i na tle tego, co się u nas dzieje, robię "z igły widły"?
Żadna władza nie spełniła oczekiwanych przeze mnie minimalnych standardów.
Interesuję się historią, polityką, myślę, że ludzie z bardzo różnych obozów mogą mieć ciekawe spostrzeżenia i warto zwracać uwagę na rozsądne wypowiedzi. W skomplikowanym obecnym świecie nie ma prostych recept.
Interesuje mnie jak wiele osób popiera moje opinie oraz interesujące opinie innych użytkowników w celu wzbogacenia moich własnych.
"Nie ma spraw, których nie mogłoby przedyskutować dwóch siedzących w fotelach dwóch rozsądnych ludzi przy cygarze i whisky" (Edward VII)
Król Edward VII, syn królowej Wiktorii, jest znany z powiedzenia, że nie ma takiego problemu, którego nie można by rozsądnie przedyskutować siedząc w fotelach, pijąc whisky i paląc cygara. Jest to niewątpliwie bardzo ważna myśl podkreślająca konieczność dyskusji sytuacji w celu rozwiązania problemu i unikania wszelkiego rodzaju ekstremalnych działań. Uważam, że jest to kierunek działań, w którym należy podążać.
Czy są inne rozsądne sposoby postępowania, inne niż ten proponowany przez Edwarda? Wygląda, że nie, inne kierunki prowadzą tylko do katastrofy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości