Bank jak Bank. Dosyć duży, kapitał zagraniczny, notowania na rynku raczej niezłe. Wprowadził kiedyś fajną, bezpłatną kartę powiązaną z pewnym portalem aukcyjnym, więc połasiłem się na nią, wraz z bezpłatnym kontem, do którego jest też łatwy w zarządzaniu portfel funduszy inwestycyjnych. Nieważne, że nie mam czego inwestować – fajnie mieć możliwość.
Nagle Bankowi lekko odbiło. Ogłosił, że owe karty likwiduje i nie proponuje w zamian niczego porównywalnego. Owszem, można przejść na zupełnie inną, płatną. Z jakimiś ulgami. Konto nie jest moim podstawowym, ale się do niego trochę przyzwyczaiłem, więc z niechęcią uznałem, że wymienię karty.
5 XI 2009
Stara karta wygasła. Dzwonię na infolinię Banku. “Proszę odwiedzić dowolny Oddział Banku”, rzecze Pani Telefoniczna. “Tak, trzeba osobiście”.
9 XI 2009
Zjawiam się w najbliższym Oddziale. Pani Żywa żąda dokumentów i zaczyna wypełniać wniosek. Po kwadransie jesteśmy niemal na końcu procedury, gdy Pani Żywa powiada: – Oj! Przepraszam! Jeśli podpiszemy tutaj, musiałby pan płacić za kartę od razu. A ja pan wypełni wniosek w Internecie, będzie pan zwolniony z opłat przez dwa lata.
Wniosek wędruje do kosza. Ja wędruję do domu i zasiadam do kompa. Wniosek wypełniam bezproblemowo. Kończy się on wyborem Oddziału, w którym mam kartę odebrać, oraz daty. Wyboru dokonuję.
16 XI 2009
Dostaję esemesa od Banku, a parę godzin później maila od Banku. Są niemal jednobrzmiące: przypominają, że umówiłem się w Oddziale Banku, Warszawa, ulica taka i taka, na 23 XI, w celu odbioru karty. Wszystko się zgadza, i owszem.
23 XI 2009
Wczesnym popołudniem wmaszerowuję do Banku i melduję się. Pani Żywa zaczyna czegoś szukać. Szukanie się przedłuża. W końcu Pani Żywa oświadcza: – Ale ja mam tu napisane, że karta przyjdzie do pana pocztą.
Nieco zdziwiony streszczam wydarzenia dwóch tygodni. Opowiadam, jak to infolinia kazała mi przyjść do Oddziału, jak Oddział odesłał mnie do domu, jak w Internecie się umawiałem, dostałem potwierdzenie na ekranie, a potem maila i esemesa. Pani wygląda na nieco speszoną. Powtarza jednak: – Ale ja mam tu napisane.
Pod wieczór, około 19.00, telefon. Z Banku. Pani Telefoniczna przedstawia się jako Pani Żywa, z którą rozmawiałem po południu.
– Potwierdzam, że karta przyjdzie do pana pocztą. Ale do nas właśnie przyszła pana umowa. Musi pan przyjść i ją podpisać. Czy może pan wpaść jutro?
A koty w śmiech.