Salon24 w znakomitej formie przemaszerował przez Puszczę Kampinoską śladem walk o Polskę. Zapaliliśmy świeczki na mogiłach z 1863 i 1939-1944. Także w imieniu tych, którzy o to prosili, nie mogąc być obecni ciałem.
Atmosfera dopisała, pogoda znakomita - sucho, dość ciepło, księżyc w nowiu przyświecał, jak umiał. Był nas tuzin, ale telefonicznie odwiedzał nas kilkakrotnie Victor, więc prawie szedł razem z nami, choć odległy o 6 tysięcy kilometrów. Dzięki, Victorze.
Ruszyliśmy z poślizgiem, bo follow spóźnił się o miesiąc. Umówieni byliśmy w październiku, a on na miejsce zbiórki dotarł w listopadzie. Tempo zaś mamy z roku na rok słabsze - tym razem jasno było już, gdy dotarliśmy pod Mogiłę Jerzyków w Pociesze. Wcześniej udało mi się zabładzić - już na odcinku z Truskawia do Mogiły Powstańców 1863 zasłuchałem się w RenKowe opowieści z czasów licealnych i przeoczyłem odbicie w prawo. Idący za nami główny peleton z dżipiesującym followem na czele skręcił, jak należało, "czołówka" dotarła pod Mogiłę ostatnia i jak tak dalej pójdzie, w przyszłym roku nie trafię nawet do Truskawia.
Być może pojawi się parę zdjęć, bo follow pstryknął nieco - na wyraźne żądanie kolektywu. Wcześniej utrzymywał, że nie ma sensu, bo wszystko jest jak przed rokiem, jak dwa, trzy lata temu. Ale follow nie ma racji. My się zmieniamy.
Inne tematy w dziale Kultura