Tej nocy znów można było przeczytać w s24, że pan generał był wielkim patriotą, gdy ratował nas wszystkich przed obcą inwazją i głodową śmiercią wprowadzając stan wojenny. Linku nie będzie. Patriotą musiał być zatem też rzecznik generała. Dziś patriotów niewielu, tym bardziej wsłuchiwać się trzeba w to, co mówią i przypominać, co mówili kiedyś. Na przykład o polszczyźnie, bo wszak język i poczucie narodowej więzi to bliskie sobie pojęcia.
Upolitycznić można każdy temat. Jerzy Urbam lubił nam wypominać w latach 80., że wznosimy nad głowami dłoń chowając trzy palce, gdy wskazujący i środkowy tworzą symbol zwycięstwa. "Litera, której nawet nie ma w polskim alfabecie", zżymał się jajogłowy renegat (jakże musiał cierpieć, bo wtedy większość jajogłowych stała po drugiej stronie). Na przeprowadzenie przez Sejm ustawy precyzującej, co należy do polszczyzny, zabrakło jednak czasu, a WRONa - dekretując stan wojenny - o takim akcie zapomniała.
Gdyby jednak akt taki powstał, byłby kolejnym dowodem oderwania komuny od realiów. Sejm PRL wykluczyłby z polszczyzny widniejące na klawiaturach Q, X i V, ale pozostawiłby F. Błąd! F jak fortuna, F jak Frasyniuk, F jak... Czy litera F jest w "polskim alfabecie"? Bardziej niż Q, X, lub V?
Ten post nie jest o stanie wojennym, o polityce historycznej ani polityce w ogóle. To post o mich klawiaturach. W obcych językach piszę szalenie rzadko, programy komputerowe też od święta. Piszę po polsku. Uderzam w klawisze z góry, bo tak się nauczyłem pisać na maszynie 45 lat temu i nic już tego nie zmieni. Moja kolejna klawiatura po paru miesiącach użykowania wygląda tak:

Widać, co JEST w polskim alfabecie, skoro nie ma na mojej klawiaturze, i vice versa. Widać, że upolitycznić można każdy temat - nawet post o klawiaturze.
Inne tematy w dziale Polityka