W Bangkoku – stan wyjątkowy. Czołgi na ulicach? Armatki wodne? Godzina policyjna, kontrole samochodów, rozmowy kontrolowane? Nic z tych rzeczy. Jedyny objaw ogłoszonego przed paroma dniami stanu wyjątkowego, jaki mogłem zauważyć w tym mieście, to zmniejszona ilość pasażerów na lotnisku – no i bardzo dobrze. Podobno około 40 procent turystów, zwłaszcza z Chin, odwołało przyjazdy. Jak tak się boją to niech siedzą w domu.
Tymczasem Bangkok jak zawsze pełen ruchu, krzątaniny codziennej, handlu na okrągło i gdzie się da. Polityka i codzienne życie – a życie codzienne oznacza tu przede wszystkim gospodarkę – są tu doskonale rozłączone od siebie, zaś chyba jedynym spoiwem między nimi jest korupcja, która w perwersyjny co prawda ale nierozerwalny supeł wiąże ze sobą świat polityki i biznesu. Ale na tym poziomie biznesu, który widać na ulicach, polityka została tu całkowicie i doszczętnie zignorowana.
Ostatni akt dramatu, ale takiego łagodnego, rozpoczął się orzeczeniem Sądu Konstytucyjnego, którego prezes Chat Chonlaworn ogłosił, że premier Samak Sundaravej musi stracić swą funkcję, gdyż złamał konstytucyjny zakaz łączenia funkcji ministra z jakąkolwiek inną płatną pracą. Parta PPP (People’s Power Party), na której czele stoi Samak (a w istocie były premier Thaksin, który bezpiecznie skrył się w Londynie, ale proszę nie martwić się o niego bo ma z czego żyć) chytrze wymyśliła, że Samak poda się do dymisji i natychmiast zostanie ponownie wybrany przez parlament, bo konstytucja tego nie zabrania.
Tego jednak za dużo było przystawkom, dzięki którym PPP może rządzić, a także frakcjom w ramach PPP, które też chcą coś mieć z tej władzy, więc wygląda na to, że Samak istotnie odejdzie z rządu, a premierem zostanie Somchai Wongsawat, minister edukacji, mający tę polityczną zaletę, że jest zięciem Thaksina.
A teraz o powodach owego dramatycznego w skutkach orzeczenia Sądu. Otóż pan Samak, będąc już w rządzie, prowadził program kulinarny w jednej z prywatnych telewizji, za co dostawał pieniądze. Czytając to w Bangkoku, starałem się wyobrazić sobie podobną sytuację w Polsce: Premier Tusk przyłapany jest na otrzymywaniu honorarium za program o kuchni kaszubskiej w telewizji Polsat, po czym TK orzeka, że złamana została konstytucja, a premier musi odejść. No dobrze, wiem, że w polskiej konstytucji nie ma takiego zakazu, ale co szkodzi dać popracować wyobraźni?
Reakcje po wyroku TK. Stefan Niesiołowski: „Niech ci panowie z Alei Szucha pukną się mocno w głowę. Jak widać, nie wystarczy ubrać bałwana w togę sędziowską, by stał się prawnikiem”. Jacek Kurski: „Donald Tusk pokazał swą prawdziwą twarz. Korupcja, konflikt interesów i schlebianie rozmaitym mniejszościom – w tym także najgroźniejszym dla polskiego państwa, czyli separatystom kaszubskim”. Komentarze publicystów i ekspertów. Paweł Lisicki: ”Rzeczpospolita udzielała rządowi Platformy warunkowego mandatu zaufania: kierowaliśmy się racją stanu i wyrokiem wyborczym, z którym się nie zgadzaliśmy, ale który szanowaliśmy. Ale teraz miarka się przebrała. Tylko dlaczego pani minister Pitera nie bije na alarm? Skoro ona tego nie robi, musimy to robić my, niezależni publicyści: Donald Tusk musi odejść. Jak najprędzej i oby na zawsze”. Robert Krasowski: „Czy modernizacyjny projekt poniósł klęskę? Czy nie czas na dostrzeżenie modernizacyjnego potencjału polskiego umiarkowanego konserwatyzmu w PiS?”. Wojciech Sadurski: „Orzeczenie Trybunału było – tym razem – nieprzemyślane. Znam i lubię kilku sędziów Trybunału, ale chyba trochę się pogubili. To prawda, że tekst Konstytucji zabrania takiego łączenia funkcji. Liczy się wszelako nie goły tekst ale ratio iuris: powtórzę to trudne słowo: ratio iuris, czyli uzasadnienie przepisu. Interpretacja celowościowa nie może wymagać, by premier nie mógł dzielić się – za drobnym wynagrodzeniem – z opinią publiczną swoimi refleksjami na tematy kulinarno-etniczne, zwłaszcza gdy w grę wchodzi niepopularna, często szykanowana mniejszość kaszubska. Prawo nie zostało więc przekroczone, a jeśli zostało przekroczone to nie zostało złamane, a jeśli nawet zostało złamane, to nie zostało pogwałcone. To oczywista lekcja prawdziwie liberalnej teorii prawa.”
Inne tematy w dziale Polityka