Jak widać w archiwum tego bloga, od miesięcy nie potrzebuję tego miejsca. Nie odczuwam już potrzeby wyrzucania z siebie frustracji rządzącymi. [Inna rzecz, że nie chce mi się oglądać serwisów informacyjnych.] Generalnie, mało mnie to wszystko obchodzi. Niemniej, zdarza się, jak widać, gwałtowne przedawkowanie.
Wczorajsze i przedwczorajsze ekscesy w Sejmie nadepnęły mi na woreczek żółciowy. Abstrahując od przedmiotu i procesu obrad komisji regulaminowej, szanowni posłowie Prawa i Sprawiedliwości pod wodzą samego hetmana Kaczyńskiego, podążając za harcownikami Gosiewskim, Karskim, Girzyńskim i Mularczykiem oraz polską Joanną d’Arc w dwóch boskich wróblo-szczypińskich osobach, dążąc z odsieczą posłowi Zbiorze bronionemu dotąd dzielnie, acz w pojedynkę, przez posła Suskiego, zachowali się jak jeden wielki Siciński, czy inny Olizar.
Z jednej strony wdzięczny jestem Prawu i Sprawiedliwości. Uprawianie polityki historycznej doprowadziło ich wreszcie do słusznych działań – zajęć praktycznych z historii. Zaczęli od ważkiego tematu i zobrazowali go wspaniale. Młodzież ma dzięki temu okazję uczyć się w sposób atrakcyjny, jak na nowoczesną edukację przystało. Mam jednak nadzieję, że te empiryczne studia nad rozpadem Rzeczpospolitej zakończone zostaną na badaniu instytucji liberum veto.
Z drugiej strony nasunęło się jednak smutne skojarzenie. Te historyczne manewry pospolite ruszenie małych ludzi z PiS funduje nam raptem półtora tygodnia po śmierci, a dzień i dwa po pogrzebie profesora nomen omen historii, którego działalność polityczna była kwintesencją odpowiedzialności, spokoju i elegancji. Płytka pseudopolityczna zadyma stała się dla jego śmierci groteskowym kontrapunktem.
Szkoda.
P.S. Czy można się w tym kontekście dziwić sondażowi z dzisiejszej "Wyborczej"? "Przed wyborami w 2007 r. 34 proc. ankietowanych (badanie CBOS) twierdziło, że nie poprze PiS, dziś (sondaż "Gazety") - już 48 proc. PiS odrzuca np. 60 proc. mieszkańców największych miast i 60 proc. osób z wyższym wykształceniem". Będzie gorzej. Nie tylko dla PiS, ale i dla postrzegania przez lud tzw. klasy politycznej w ogóle. Platformie nie starczy w końcu możliwości mobilizacji wyborców przeciw PiS. Ciekawe, co jest na końcu tej ścieżki.