krzysztofmroczko krzysztofmroczko
758
BLOG

Nie ufaj nikomu po 30

krzysztofmroczko krzysztofmroczko Kultura Obserwuj notkę 3

Przyszło lato, zaczynają się wakacje. Wraz z nim letnie festiwale i koncerty, czas zabawy. Po skoku cywilizacyjnym, jaki przyniosła do nas gra w piłkę, mamy stadiony, na których można zorganizować duży koncert. No i organizujemy, na poważnie. We Wrocławiu zagra, proszę państwa to nie żart, grupa Queen. A nieco później – choć już nie na samym stadionie – Scorpions. Co za wydarzenia kulturalne!

Jak tak sobie popatrzyłem nieco wstecz, to największymi wydarzeniami muzycznymi we Wrocławiu ostatnio były występy Deep Purple i koncert z okazji 30 lecia (a może 35 lecia, nie jestem pewien, bo tych jubileuszowych koncertów tyle ostatnio, że nie ma miejsca na inne) Lady Pank. Wszystkie zatem imprezy to zloty dziadków, które usiłują przekonać własne i cudze wnuki, że cały czas są zbuntowane i młode. Nawet, jeżeli ostatni przebój napisały jeszcze w ubiegłym stuleciu. Dziś jedynie służą do tego, by ci tak zwani artyści i ich współpracownicy mieli z czego żyć. Całkiem dostatnio, dodajmy. A proponowanie buntu dla przechodzących kryzys wieku średniego łysiejących i wiotczejących ojców rodzin pozostaje najlepiej rozwijającą się gałęzią przemysłu muzycznego. Być może nawet jedyną żywą.

To zresztą bardzo ciekawe, jak business zastąpił już całkowicie show. Nie mówiąc już o buncie. W początkach rewolucji lat sześćdziesiątych, którą także wywołał rock właśnie, funkcjonowało w USA hasło: „Nie ufaj nikomu po trzydziestce”. I tak postępowano, bo starsze pokolenie nie rozumiało niczego – ani dźwięku z radia ani łączących się z tym idei, jakkolwiek naiwne by one nie były. Dziś mamy dostosowanie się do zasad marketingu, które mówią coś wręcz przeciwnego – nie ufaj nikomu przed trzydziestką, bo nie ma on/ona prawdziwej kasy. Stąd najlepszym materiałem koncertowym są przypacykowane mumie, które przyciągną tłumy naiwniaków, którzy chcieliby przedłużyć sobie beztroską młodość. Lub chociaż ją sobie nieco przypomnieć.

Przyznam, że nie rozumiem zjawiska. To znaczy rozumiem mechanizm, ale nie potrafię pojąć, jak dla kogoś oglądanie stetryczałego gwiazdora może być źródłem prawdziwej przyjemności. Przypomina młodość? Lepiej chyba posłuchać płyty niż otłuszczonego Kazika czy innego Muńka lub Kory na żywo. Przecież ich dzisiejszy wizerunek tylko potwierdza obserwacje, jakie można poczynić rano przed własnym lustrem. Atmosfera? Chyba ścisk już nie jest tak łatwo wytrzymać. Impreza ze znajomymi? Chyba już wątroba nie ta sama, kto nie wierzy, niech sprawdzi jak smakuje wino z młodości.

Okrutne? Owszem, ale to nie ja jestem okrutny. To nieubłagany czas, który od zawsze sprawiał, że istniał konflikt pokoleń. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy i im szybciej zdamy sobie z tego sprawę, tym lepiej. Udawanie kogoś, kimś się nie jest, nic nie pomoże, tak jak nie pomaga matkom ubieranie się w stroje córek gimnazjalistek. Tak zwany bunt średniego wieku jest przecież czymś innym niż udawanie, że cały czas słuchamy buntowniczego rocka. Może i słuchamy, ale są to te same zespoły od lat, na nowej muzyce większość fanów odwiedzających koncerty gwiazd ubiegłego stulecia się nie wyznaje. Skoro zresztą wspomniałem wcześniej stadiony wyobraźmy sobie taką sytuację. Czy wielu byłoby nastawionych na prawdziwe emocje, gdyby przychodzili na mecze, na których Grześ Lato drybluje Romka Koseckiego tymi samymi, trzydziestoletnimi już sztuczkami? A bramki broni walczący ze starczą demencją Janek Tomaszewski? Chyba jednak nie.

Dlatego proponuję zmianę wakacyjnych planów. Stadiony zostawmy tym, którzy jeszcze mają siłę po nich biegać. Będzie to z obopólnym pożytkiem – dla młodych i starych.

Wrocławianin z urodzenia i przekonania. Myślę szybko, nie owijam w bawełnę. Nadal wierzę w dziennikarstwo obywatelskie, dlatego prowadzę portal osiedlowy Wrocław Leśnica Info. Tutaj już nie piszę o polityce, zostawiam to hunwejbinom i sekretarzom. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura