krzysztofmroczko krzysztofmroczko
1698
BLOG

Nowe szaty papieża

krzysztofmroczko krzysztofmroczko Polityka Obserwuj notkę 28

Długo opierałem się pisaniu o nowym przywódcy Kościoła Katolickiego. Nie pociągała mnie lewicowa nagonka lustracyjna, bo ci sami ludzie bronią morderców i dyktatorów, jeśli tylko mają zgodne z nimi poglądy. Tak samo jednak nie brały mnie ogromne zachwyty prawicy na temat nowej jakości, bo uważałem je za przedwczesne. Postanowiłem oceniać po owocach. I zaczął się chyba ten czas pierwszych zbiorów.

Po Urbi et orbi i wyjściu papieża do ludzi zgromadzonych na placu świętego Piotra można powiedzieć, że doszliśmy do początku zwrotu w polityce Watykanu. I nie chodzi tu jedynie o skromność ubioru Franciszka I, co niektórym się też nie podobało. Nie podoba się też zmiana kursu. A raczej stylu zarządzania Kościołem. Widać to szczególnie na tle pojawienia się rozumienia chrześcijaństwa i jego misji. Tak różnej od poprzedników.

Papież Polak, podbudowany pokojowym upadkiem komunizmu, dostrzegał wartość dialogu. Pojednania biskupów polskich i niemieckich były dla niego dowodem na to, że można się porozumieć mimo wieloletnich (czy nawet wielowiekowych) waśni. Stąd różne pielgrzymki, gesty, rozmowy Jana Pawła II. Bardzo może i ważne, ale jednocześnie mało efektywne w długofalowej perspektywie. W rzeczywistości bowiem radykałowie, obecni przecież w każdej religii, nigdy nie dadzą się przekonać. A bez powszechności jednak każda próba zbliżenia skazana jest na porażkę w chwili śmierci jej architekta. I tak się, niestety, stało.

W nieco inną stronę poszedł Benedykt XVI. Dla niego najważniejsza była duchowa jedność wyznawców i kapłanów wewnątrz Kościoła. Próbował stworzyć armię, podporządkowaną swemu dowódcy i sprawnie działającą na polu bitwy. Bitwy toczonej ze współczesnym światem, w którym na religię zostaje coraz mniej miejsca. Kiedy zrozumiał, że to zadanie go przerosło, abdykował. To świadczy o jego wielkości, bo na publiczne przyznanie się do porażki stać tylko naprawdę wielkich.

O Franciszku I powiedziano i napisano już tak dużo, że trudno chyba odkryć coś nowego. Mnie osobiście ujmuje nie populizm haseł jego pontyfikatu, a to, co skrywa się nieco głębiej. Papież rozumie, że najgorszym wrogiem chrześcijaństwa nie jest tak naprawdę wojujący islam. Prawdziwym zagrożeniem jest bowiem odchodzenie od Kościoła ludzi rozczarowanych tym, co się w nim dzieje. Kiedy spojrzymy na historię, naszym oczom ukaże się dość jasny obraz – wszystkie odejścia od Rzymu i jego wykładni nauk Chrystusa miały na celu uderzenie nie w wiarę, a w towarzyszące jej bogactwo i zepsucie jej kapłanów. Kiedy zaś popatrzymy na współczesność, łatwo się przekonamy, że to ataki na te sfery są główną bronią dzisiejszych antyklerykałów. Jak zresztą bywało również od wieków. Powrót do Kościoła ubogich jest zatem walką o przyszłość chrześcijaństwa. Tak przynajmniej widzi to głowa tegoż Kościoła. Co z tego wyjdzie, przekonamy się pewnie za lat parę. Do tego czasu warto zaś pilnie obserwować to, co będzie się działo w sercu Rzymu.

 

Wrocławianin z urodzenia i przekonania. Myślę szybko, nie owijam w bawełnę. Nadal wierzę w dziennikarstwo obywatelskie, dlatego prowadzę portal osiedlowy Wrocław Leśnica Info. Tutaj już nie piszę o polityce, zostawiam to hunwejbinom i sekretarzom. 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (28)

Inne tematy w dziale Polityka