Ks. Dominik Kaczyński urodził się 4 sierpnia 1886 roku w Wieruszowie jako najstarszy z ośmiorga dzieci rodziny inteligenckiej Wiktora i Wandy z Daj¬kowskich. Miejsce urodzenia i chrztu świętego związane z O. Koredekim, paulinem a Jasnej Góry, oraz data chrztu świętego (15 VIII 1886) zdają się wyznaczyć główną linię życia duchowego przyszłego kapłana. Wzrastał w atmosferze miłości rodzinnego domu. Wychowywany był w duchu religijnym i patriotycznym.
W 1906 roku wstąpił do Metropolitalnego Warszawskiego Seminarium Duchownego. Święcenia kapłańskie przyjął 23 września 1911 roku w kościele Świętego Krzyża w Warszawie z rąk księdza biskupa Kazimierza Ruszkiewicza. Był wikariuszem i prefektem szkół w Łodzi i Warszawie. Po utworzeniu w 1920 roku diecezji łódzkiej pełnił obowiązki osobistego kapelana księdza biskupa Wincentego Tymienieckiego i sekretarza Kurii Diecezji Łódzkiej. W 1924 roku erygowano w Łodzi parafię Matki Boskiej Zwycięskiej. Ksiądz Kaczyński został jej pierwszym proboszczem i z polecenia Biskupa Diecezji podjął się budowy kościoła - wotum wdzięczności dla Matki Bożej za "Cud nad Wi¬słą". Przystąpił on z zapałem do prac budowlanych. Już w trzy lata po rozpoczęciu budowy została oddana do użytku wiernych ta świątynia. Wielki sukces duszpasterski wybudowania jej świątyni to wynik wielkiej ofiarności i ogromnej pomocy parafia, którzy po latach rozbiorów, powstań i wojen byli spragnieni swojego, pięknego kościoła. Ta świątynia jest pomnikiem współdziałania wiernych katolików oraz niemieckich i żydowskich fabrykantów, których sympatię potrafił zyskać ks. Dominik znany jako oddany miastu Łodzi społecznik. Utrzymywał dobre kontakty z wieloma rodzinami niemieckimi w Łodzi. Istnieją dowody wpłat znacznych sum pieniędzy ze strony rodzin niemieckich i żydowskich na budowę kościoła.
W organizowaniu życia wspólnoty parafialnej ks. Dominik odznaczał się niezwykłą życzliwością do ludzi. Zanim przystąpił do tworzenia parafii odwiedził w domach większość swoich parafian, zapoznał się z ich sytuacją rodzinną i materialną, wielu z nich udzielając sakramentu małżeństwa lub chrzcząc dzieci. Zorganizował przyparafialną ochronkę dla dzieci, których oboje rodzice pracowali w łódzkich fabrykach.
Ks. Dominik angażował się w inne prace kościelne czy społeczne gdzie potrzeba było "ochotnych rąk i ofiarnego serca" Świadkowie wspominają ks. Dominika jako gorliwego duszpasterza, człowieka o wielkiej godności a jednocześnie pełnego dziecięcej prostoty. Jak "dobry pasterz", swoich parafian traktował jako powierzonych mu przez samego Boga. Stąd jego przejęcie się do głębi istotą i potrzebą pracy nad ich duszami. W powierzonej sobie parafii stworzył "wzorowy ośrodek życia Bożego, niemal jedną rodzinę zespoloną wzajemnym zrozumieniem, miłością i ożywioną wspólnymi celami". W parafii działały liczne bractwa i stowarzyszenia, kultywował śpiew kościelny: prowadzone były nauki śpiewu i wydano specjalny parafialny śpiewnik.
W 1926 roku zorganizował pierwszą pieszą pielgrzymkę łódzką na Jasną Górę, która po dziś dzień z tego kościoła wychodzi i do tego kościoła.
Oddany głębokiemu życiu wewnętrznemu, pełnił posługę spowiednika wielu zgromadzeń zakonnych i alumnów Wyższego Seminarium Duchownego w Łodzi. Jako ceniony duszpasterz został obdarzony godnością Szambelana Pieskiego i Kanonika Kapituły Katedralnej i radcy Kurii Biskupiej.
6 października 1941 roku został aresztowany przez Niemców i wywieziony najpierw do obozu przejściowego w Konstantynowie Łódzkim. Ks. Zygmunt Franczewski, więzień obozowy, wspomina księdza Kaczyńskiego i jego wpływ na współbraci kapłanów uwięzionych w obozie w Konstantynowie: "Jego wysoka postać, zawsze starannie ubrana, jego twarz pociągła wnosiła wszędzie sw, obecnością pogodę, spokój. Garnęli się do niego wszyscy pociągani jego spokojem wewnętrznym bijącym z twarzy i całej postaci".
Do Dachau ksiądz Kaczyński został przewieziony 30 października 1941 roku i trafił na jeden z najtrudniejszych okresów przetrwania w obozie, bowiem od września tego roku zniesiono tzw. "przywileje" nadane więźniom-kapłanom uzyskane wcześniej na mocy starań Stolicy Apostolskiej. Ze względu na swój wygląd fizyczny: silnego, zdrowego i wysportowanego mężczyzny, był zakwalifikowany do grupy zdolnych do pracy i zatrudniany od początku do najci꿬szych prac. Trafił na blok 28, gdzie izbowym był Emil Joas, który – według opinii więźniów - bez litości i bez wahania potrafił wykończyć i uśmiercić swo¬je ofiary.
Ks. prałat Kaczyński pracował przy wożeniu węgla, szorowaniu i myciu podłóg, uprzątaniu z obozowych ulic śniegu i przy dźwiganiu kotłów z jedzeniem na blok 30. Ten ostatni rodzaj pracy według wspomnień ks. Franczewskiego był nadawany więźniom szczególnie prześladowanym. Tenże sam kapłan mówi, że "postać ks. Dominika zginała się przy noszeniu kotłów z kawą, Czy zupą ważących l00 do 120 kg i z każdym dniem stawała się coraz bardziej pochyloną". Ks. Dominik podczas prac przy zwożeniu śniegu był zawsze szczególnie pilnowany przez esesmanów. Ks. Franczewski zauważył, że "dnerwo¬wała ich ta dumna, wysoka postać. Nie oszczędzali go nigdy, nie mógł stanąć, nie mógł odetchnąć, nabrać powietrza mroźnego, ciągłe Bewegung rozlegało się nad nim, nie omijała go nigdy praca". Słowa Je potwierdza ks. Jan Kabziński, więzień obozowy, który mówi, że dzień w dzień stawiali go przy taczce a ten nigdy nie prosił izbowego o przerwę, zwolnienie ani nie skarżył się na zmęczenie.
Pomimo cierpienia ks. Kaczyński zachowywał swoją godność i opty¬mizm. Ks. Franczewski mówił, że "ks. Dominik nigdy nie skarżył się na cierpienia, bo nie koncentrował się na sobie, zawsze cichy i skupiony służył współ¬braciom swoją pogodą ducha i modlitwą; modlitwa była nieodłączna w jego cierpieniu, emanowała z niego na całe otoczenie; ta wychudła postać modliła się bez przerwy". Wigilia Świąt Bożego Narodzenia roku 1941 była pełna smutku i przygnębienia. Kapłani składając sobie życzenia skupiali się wokół ks. Kaczyń¬skiego a ten, jak opowiadali świadkowie, potrafił wlewać w serca współbraci otuchę i wyrażał nadzieję, że Święta Wielkanocne spędzą już na wolności. Wspomina Tadeusz Rogowski, przed wojną uczęszczający jako młody chłopiec do przyparafialnej ochronki, a w czasie wojny więzień Dachau: „Spotkania ks. Dominikiem w obozie były dla mnie umocnieniem w nadziei, że przeżyję i wyjdę z obozu. Dlatego szukałem kontaktu z ks. Dominikiem w obozie koncentracyjny w Dachu. W warunkach obozowych stał się dla mnie bardzo bliską osobą”.
W Niedzielę Palmową pod wpływem zimna i wyczerpania w czasie marszu karnego, ks. Kaczyński stracił przytomność i upadł na ziemię. Jeden z więźniów podniósł go i przeniósł zarzucając na plecy. Ks. Franczewski wspomina: "oplotły się ręce Ks. Prałata około głowy tego więźnia. Głowa jego opadła w tył, nogi ciągnęły się bezwładnie po ziemi, tak odbył swoją drogę z placu ćwiczeń karnych do rewiru. Ruszył w drogę ku wolności, by na Święto Zmartwychwstania być już w domu Ojca Niebieskiego. Rzucony na podłogę zmarł nie odzyskawszy przytomności 30 marca 1942 roku".
Pamięć o umęczonym Kapłanie i przekonanie o jego świętości trwają do dziś zarówno w parafii przez niego stworzonej, gdzie już w pierwszych latach po wojnie zaczęły ukazywać się wspomnienia o ks. Dominiku Kaczyńskim, jak i wśród kapłanów współwięźniów.
za: http://www.meczennicy.pelplin.pl/?a=1&id=25&tekst=113#txt
Najcześciej mówią mi Wodek. Nie jest to błąd, że nie napisałem "ł". Trudno inaczej zdrobnić imię Wodzisław:). Urodziłem się kilka dni przed zakończeniem stanu wojennego. Z lat 80' nic szczególnego nie pamiętam, a z 90' szkołę podstawową i kawałek technikum. Dojrzewanie i studia to już poprzednia dekada. Po 10 kwietnia 2010 roku zmieniło się bardzo wiele nie tylko do okoła mnie, ale także i we mnie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo