Bloger Jan Śniadecki swoimi notkami niewątpliwie wpisuje się w nurt obowiązujący w tej sprawie w środowisku Agory i ITI, czyli nacisku na pilotów, który doprowadził do ich zestresowania, a w dalszej konsekwencji do katastrofy. Taką opinię wyraził pod moją ostatnią notką, więc odpowiadam właśnie jemu.
Polska załoga nie żyje. Zatem to najwygodniejsze rozwiązanie, tyle że... dla Rosjan. Dlaczego jednak polskie władze, polskie media mainstreamowe i niemała część społeczeństwa tak łatwo, w zasadzie od pierwszej chwili, nie tylko uwierzyła w winę oficjeli i pilotów, lecz także gorliwie propaguje taką tezę? Nie znam jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Być może to bezmyślność pomieszana z nienawiścią do ś.p. Lecha Kaczyńskiego, być może cyniczny udział w pewnej grze, a być może po prostu wewnętrzne ograniczenie umysłowe, że innego wytłumaczenia, niż mówią w telewizji, nie ma i być nie może.
Są kraje, gdzie w takiej sytuacji rząd do końca stawałby na głowie broniąc chłopaków w mundurach oficerskich. Ale nie w Polsce, gdzie mogą zostać sprzedani już w dniu katastrofy. Źle się czuję w państwie, w którym to nie obowiązuje.
Ja jestem w znacznie gorszej sytuacji od zwolenników teorii nacisku głowy państwa na pilotów, bo dopuszczam wiele wyjaśnień, które choćby ocierają się o racjonalizm. Być może były niedopuszczalne naciski na pilotów, co wprost sugeruje Gazeta Wyborcza, ale przecież mogło to wyglądać tak:
"No to mamy problem"- powiedział (prawdopodobnie) ś.p. dyrektor Kazana usłyszawszy wiadomość, że być może nie będzie warunków do lądowania.
Te słową mogłyby być gwoździem do trumny, ale rządu Platformy Obywatelskiej. Jeśli bowiem jest prawdą, że odpowiedzialna logistycznie za ten lot Kancelaria Premiera i MSZ nie przewidziały innej możliwości, a jedynie lądowanie w Smoleńsku lub powrót do Warszawy, to kompromitacja jest widoczna na całej linii. W tej hipotetycznej sytuacji dostrzegam, to oczywiste, także jakąś część winy po stronie urzędników Kancelarii Prezydenta. Owszem, ktoś może powiedzieć, że były dwa lotniska zapasowe. Były, ale kompletnie nieprzygotowane do przyjęcia takiej wizyty. Ani pod względem zapewnienia ochrony najwyższym dostojnikom państwa polskiego, ani pod względem przetransportowania w krótkim czasie kilkudziesięciu osób do Katynia. Czyli w aspekcie celu tej wizyty, lotniska te nie istniały. Już lepiej było wrócić do Warszawy.
Zakładam, że dyrektor Kazana idzie z taką informacją do Lecha Kaczyńskiego i informuje go o możliwych opcjach. Jak ja zareagowałbym na miejscu LK? Ano, w przeciwieństwie do przeciwników LK, którzy zapewne chórem odpowiedzieliby "Natychmiast przerywamy lot do Smoleńska", ja zapytałbym, czy istnieją możliwości przeczekania. Wszak mgły mają często to do siebie, że szybko się pojawiają i szybko znikają. Gdybym zaś wcześniej nie wiedział o tym, że w razie niepowodzenia z lądowaniem w zasadzie pozostaje powrót do Warszawy, wkurzyłbym się strasznie. Nie na pilotów, oczywiście, ale na urzędników KP, MSZ oraz na swoich. Z całą pewnością nie powiedziałbym "Lądujcie za wszelką cenę", a jedynie "Sprawdźcie zatem, jakie w tej sytuacji mamy inne możliwości, niż powrót do Warszawy".
Nie jest wykluczone, że w prezydenckim saloniku przebywał w tym samym czasie gen. Błasik, który (ja bym tak zrobił) powiedział: "Pójdę sprawdzić, co się dzieje". Czy byłoby w moim zachowaniu coś nienormalnego?
Po napisaniu tej notki nasunęły mi się następujące pytania:
Czy dlatego polski MSZ nie chce potwierdzić, że był to dyrektor Kazana, bo czuje się współodpowiedzialny za fatalne przygotowanie tej wizyty?
Czy Radosław Sikorski boi się ponieść odpowiedzialność polityczną, a utwierdza go w tym Donald Tusk oraz Bronisław Komorowski i dlatego w zasadzie zniknął?
Chciałbym poznać odpowiedzi na te pytania, jak na jeszcze inne:
Czy, kto i ewentualnie o której godzinie telefonował do urzędników Kancelarii Premiera bądź urzędników MSZ?
To ostatnie pytanie jest ważne w aspekcie fragmentu stenogramu z godz. 10:18:17,2, tj. "Jaką informację już posiadamy (niezr.) do Warszawy"? Może po prostu chodziło o to, co Warszawa (KP i MSZ) na to, że nie ma gdzie sensownie lądować?
Interesuje mnie przyszłość Polski, a nie konkretnej partii. Strzelam przede wszystkim do złej władzy, ale zła opozycja również nie może na mnie liczyć. W przeszłości sympatyzowałem z UPR - głównie w kwestiach wolnego rynku.
Lista blogerów, którzy trwale zbanowali mnie bez sensownej przyczyny: Andrzej Celiński, Mireks, maia14, teesa
Zbanowani przeze mnie za chamstwo:
entefuhrer (14.08.2011), mundry (05.10.2011)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka