Szewach Weiss
Bezsensowna rezolucja
29 listopada 1947 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych podjęła rezolucję, że powstaną dwa państwa na ziemiach zachodniej Palestyny: państwo żydowskie i państwo palestyńskie. Postanowiono, że Jerozolima będzie miastem międzynarodowym. Żydzi przyjęli tę propozycję. Ben Gurion – stojący na czele agencji żydowskiej Jiszuw (Yishuv), do której należeli Żydzi mieszkający już wtedy w Palestynie – miał pomysł, że po niewyobrażalnych wojennych krzywdach setki tysięcy żydowskich uchodźców pilnie potrzebują państwa. Palestyńczycy oczywiście nie zgodzili się na to. Wypowiedziana przez nich wojna zakończyła się dla Izraelczyków wygraną niepodległością i poszerzeniem granic. W 1967 roku Izrael, znów broniąc się, wygrał i ponownie rozszerzył swoje terytorium. Tak więc rezolucja ONZ, mówiąca o podziale na państwo izraelskie i palestyńskie, miała już miejsce, a Palestyńczycy nie zgodzili się na nią. Dziś, 63 lata później, wszystko się zmieniło.
Deklaracja będzie prawdopodobnie przyjęta, ale będzie miała znaczenie jedynie symboliczne. Jej jedyną wymową będzie, które państwa i narody popierają Palestyńczyków, które Izrael, a które wstrzymują się od głosu. Dowiemy się, jakie poszczególne z nich mają podejście do konfliktu bliskowschodniego. Głosowanie może być z tego punktu ciekawe: na przykład jeśli ukaże hipokryzję niektórych państw. Syria będzie głosowała za niepodległością Palestyny, ale czy prezydent tego kraju gwarantuje wolność swojemu własnemu narodowi? Na szczęście Stany Zjednoczone na Radzie Bezpieczeństwa zgłoszą weto, bo rozumieją sytuację. Wiedzą, że rezolucja oznacza pokój tylko na papierze, który nie pomoże, a tylko pogorszy sprawę. To tylko propaganda, czasami uprawiana przez ONZ. Ta decyzja nie będzie miała pozytywnego wpływu na proces pokojowy, więc po co nad nią głosować? Mam nadzieję, że Polska będzie głosować tak, jak USA. Każdy pokój na Bliskim Wschodzie będzie „pax americana”, nie ma innej szansy.
Rezolucja będzie miała także znaczenie psychologiczne – Palestyńczycy, mając poparcie międzynarodowe, mogą stać się bardziej agresywni niż dzisiaj. Może stworzyć niebezpieczną atmosferę triumfu.
Niezależnie od tego Izrael powinien w dalszym ciągu próbować przekonać Palestyńczyków, że mają ogromną szansę podpisać z nami porozumienie. Są sprawy, w których trzeba dojść do jakiegoś porozumienia i kompromisu przynajmniej na kilka najbliższych lat: Jerozolima, sprawa uchodźców i demilitaryzacja państwa palestyńskiego. Nawet Benjamin Netanjahu, który stoi na czele prawicowej partii, zmienił swoje podejście. Nie mówi już o Wielkim Izraelu i zgadza się na państwo palestyńskie, ale pod pewnymi warunkami: jeśli państwo to będzie zdemilitaryzowane, a uchodźcy arabscy będą mogli wrócić na terytorium Izraela. Warto pamiętać, że nie jest jasne, jak miałaby przebiegać granica. Nierozwiązana pozostaje również sprawa osiedli żydowskich w Judei i Samarii. Jest wreszcie sprawa Jerozolimy – Izrael nie zgadza się na podział Jerozolimy, która jest jego historyczną stolicą.
Z tym, że trzeba zakończyć proces pokojowy, zgadza się większość koalicyjna w parlamencie – i ogromna większość Izraelczyków, nawet tych z partii opozycyjnych. Wyniki sondaży wskazują, że ci, którzy krytykują rząd za niedostateczną elastyczność wobec Palestyńczyków, nie zgadzają się, żeby ONZ narzuciła cokolwiek siłą. Sens ma jedynie pokój ustalony i podpisany przez obie strony, a nie narzucony którejkolwiek z nich.
Warto zaznaczyć, że rezolucja ONZ nie będzie miała żadnej wartości, jeśli i Hamas nie zostanie związany procesem pokojowym. Jak pamiętamy, w 2005 roku premier Izraela zgodził się na demokratyczne wybory w Autonomii Palestyńskiej. Wygrał Hamas, który użył tychże wyborów do celów niedemokratycznych i stworzył państewko w Strefie Gazy. Dzisiaj mamy Autonomię Palestyńską i samodzielne, bardzo agresywne państewko Hamasu na południu Izraela. Hamas wciąż mówi jedynie o likwidacji Izraela. Jeżeli do głosowanej rezolucji zostałoby wpisane, że powstanie państwo palestyńskie, pod warunkiem, że Hamas odda broń i że stanie się częścią tego państwa, zgadza na negocjacje z Izraelem i wyważy jego ideologię dotyczącą likwidacji Izraela, wszystko byłoby inaczej. Ale o tym nikt nie mówi.
Umowy pokojowe są możliwe: dowodzi tego przykład Egiptu i Jordanii. Mieliśmy też kilka umów z Palestyńczykami – Izrael wycofał się jednostronnie ze Strefy Gazy. W Judei i Samarii ustanowiona jest kontrola wojskowa Izraela, ale tylko wtedy, kiedy dochodzi do zamachów terrorystycznych. Faktycznie zaś panuje tam niepodległość palestyńska.
Dziś niespokojny czas przechodzi cały Bliski Wschód. Jeśli rezolucja ONZ stworzy – ze strony arabskiej – atmosferę wojenną, to Izrael będzie się bronić. Trzeba zatem wrócić do negocjacji, jednak ze świadomością, że na Bliskim Wschodzie pokój w dalszym ciągu jest marzeniem. Niestety.
* Szewach Weiss, izraelski polityk, profesor nauk politycznych, ambasador Izraela w Polsce w latach 2000 – 2003.
** Tekst ukazał się w ramach Tematu Tygodnia Wtorek, 20 września. Niepodległa Palestyna...? wKulturze Liberalnej z 13 września (nr 140). Więcej wypowiedzi -CZYTAJ TUTAJ
Inne tematy w dziale Polityka