Piątego grudnia 2011 roku minie dziewięć lat odkąd na lotnisku w Szymanach wylądował pierwszy samolot obsługiwany przez spółkę powiązaną z CIA. Wszystko wskazuje na to, że na jego pokładzie były dwie osoby podejrzewane o działalność terrorystyczną: Al-Nashiri oraz Abu-Zubaydah. Zostali przewiezieni z tajnego ośrodka w Tajlandii do Polski – państwa, w którym, jak uznało CIA, nie trzeba przejmować się obowiązującym w Stanach Zjednoczonych prawem. I można kontynuować program stosowania specjalnych technik przesłuchań poza granicami USA. Polska niestety została zaliczona do państw o podobnym statusie co Egipt lub Maroko, gdzie CIA nie musiało się niczym specjalnie przejmować od dawna.
Dziewięć lat to stosunkowo długi czas, teoretycznie pozwalający na wyjaśnienie wielu tajemnic. Ciekawe czy oficerowie CIA, którzy organizowali transport i więzienie w Polsce oraz w innych państwach Europy Środkowo-Wschodniej, mogli podejrzewać już w 2002 roku, że wszystko (lub prawie wszystko) się wyda – czy też działali przeświadczeni o swojej doskonałości w zacieraniu śladów. Czy polscy oficerowie wywiadu, i być może przymykający na ich działania oko politycy, także nie dopuszczali do siebie myśli, że coś może wyjść na jaw?
Więzienie CIA w Starych Kiejkutach działało do 22 września 2003 roku. Wtedy właśnie z Szyman odleciał ostatni samolot CIA. Do Polski przyleciał pusty. Odleciał z pasażerami. Tak wynika z danych Straży Granicznej. Jednakże opinia publiczna o niczym nie wiedziała. Przepływ informacji był szczelny. Dopiero ponad dwa lata później sprawę opisał Washington Post oraz Human Rights Watch. Ale polscy politycy byli skuteczni w przekonywaniu opinii publicznej, że nie ma źdźbła prawdy w amerykańskich opowieściach i były one tylko spiskiem, którego celem było skompromitowanie Polski. Taka wersja wydarzeń odpowiadała rządzącemu wtedy Prawu i Sprawiedliwości, któremu niezwykle zależało na poprawnych stosunkach z Amerykanami.
Co gorsza w tę wersję uwierzyli także dziennikarze – w przeważającej większości. Na niedawnej konferencji ciekawie to ujął Konstanty Gebert. Powiedział, że kilka lat temu uważano, iż gdyby więzienia CIA istniały naprawdę to przecież ktoś z Gazety Wyborczej musiałby o tym coś słyszeć lub wiedzieć. Przyznał, że takie myślenie było niezwykle hucpiarskie, ale mnóstwo ludzi naprawdę było przekonanych, że w Polsce przyzwyczajonej do ciągłych przecieków ze służb specjalnych nic nie mogło być tajne. Jak się okazało, w sprawach niezwykle ważnych i wrażliwy służby potrafią działać po cichu. Co więcej, do dzisiaj milczą jak zaklęte i darmo szukać jakiegoś „sygnalisty”, zaniepokojnego kondycją polskiego państwa.
W każdym bądź razie po pierwszej fali zainteresowania tematem nasi dziennikarze przestali śledzić, czy faktycznie w Polsce istniały więzienia CIA. Historia o Talibach w Klewkach, opowiadana przez Andrzeja Leppera, zwyciężyła i każde wspomnienie o więzieniach CIA przyjmowane było z uśmiechem politowania.
Jednak świat zachodnich prawdziwych demokracji nie odpuszczał tematu. Z jednej strony organizacje pozarządowe i dziennikarze drążyli temat, domagali się coraz więcej informacji, poszukiwały niepokornych „sygnalistów“ z kręgów CIA, którzy chcieliby coś więcej powiedzieć, analizowali loty samolotów na całym globie, wymieniali się informacjami. Z drugiej – na laurach nie spoczęły organizacje międzynarodowe. Rada Europy miała szczęście, że znalazł się odważny i bezkompromisowy senator z Szwajcarii – Dick Marty. Kierowana przez niego komisja, stworzona w ramach Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, przeprowadziła kompleksowe śledztwo, obejmujące całą Europę. Wyszło z niego, że problem współpracy z CIA przy programie tajnych więzień, porwań oraz przesłuchań dotyczy większości państw europejskich, nawet tak szanowanych jak Dania czy Szwecja (w ich przypadku chodziło o użyczanie swojej przestrzeni powietrznej lub lotnisk).
Polska nigdy nie przestała być wymieniana jako miejsce, gdzie znajdowało się jedno z więzień CIA. Lotnisko w Szymanach i miejsce więzienia – Stare Kiejkuty – były wymieniane we wszystkich raportach międzynarodowych. Także w tych stworzonych później przez Parlament Europejski oraz Specjalnych Sprawozdawców ONZ ds. Tortur.
Tymczasem władze polskie kontynuowały swoją politykę zaprzeczania. Prace sejmowej Komisji Specjalnej ds. Służb Specjalnych nie przyniosły żadnego efektu. Prawdopodobnie sprawę „załatwiono” na jednym posiedzeniu uznając, że nie ma co wyjaśniać. Polskie władze zdecydowanie negatywnie reagowały na wszelkie prośby komisji śledczych – zarówno tej Dicka Marty’ego jak i Parlamentu Europejskiego. Nieoceniona była w tym zakresie aktywność Józefa Piniora, członka komisji śledczej Parlamentu Europejskiego. Chyba jako jedyny uważał on, że państwo – spadkobierca dziedzictwa „Solidarności” oraz walki o prawa człowieka – powinno tę sprawę poważnie wyjaśnić.
Politycy polscy odmawiali jednak spotkań, przesyłania dokumentów, przedstawiania wyjaśnień. Zachowywali się tak jakbyśmy co najmniej zawiesili członkostwo w tych organizacjach. Z przykrością czyta się jeden z raportów, w którym opisana jest sytuacja, gdy na spotkaniu z przedstawicielami komisji śledczej pojawił się niski rangą urzędnik, na pytania o więzienia CIA i torturowanie więźniów czytający przedstawicielom delegacji przepisy Konstytucji zakazujące tortur i sugerował, że takie rzeczy nie mogą się zdarzyć w Polsce…
Jednakże kropla zaczęła drążyć skałę. Dick Marty napisał kiedyś, że sprawa więzień CIA rozwijać się będzie zgodnie z „dynamiką prawdy”. Z każdym dniem poznawać będziemy coraz więcej faktów, które jak puzzle układać się będą w coraz barwniejszy i pełniejszy obrazek. Działania komisji międzynarodowych, doniesienia ze Stanów Zjednoczonych, doprowadziły do tego, że uaktywnili się również polscy dziennikarze. Chyba najwięcej dla tej sprawy zrobili Mariusz Kowalewski, Adam Krzykowski oraz Edyta Żemła. Na łamach „Rzeczpospolitej” opublikowali oni wyniki pierwszego polskiego prawdziwego śledztwa dziennikarskiego, które do sprawy wnosiło więcej niż było już znane z opracowań międzynarodowych. Ale stało się to dopiero w 2009 roku. Niedługo później w sukurs przyszła Helsińska Fundacja Praw Człowieka, której udało się uzyskać – za pomocą wniosków o dostęp do informacji publicznej – kompleksowe informacje na temat lotów samolotów związanych z CIA, a co więcej na temat liczby osób przywożonych i wywożonych z terytorium Polski tymi samolotami. Te informacje można już było wiązać z tymi zdobytymi z innych źródeł i przekonywać, że politycy po prostu okłamują od lat opinię publiczną. „Dynamika prawdy” dotarła zatem także do Polski.
Donald Tusk, po tym jak objął stery rządzenia pod koniec 2007 roku, musiał zorientować się, że więzienia CIA mogą stać się „śmierdzącym jajem” dla jego polityki zagranicznej. Podejrzewam, że głównie tym motywowana była decyzja o wszczęciu śledztwa i – wreszcie – poważnym zajęciu się tematem. Dzięki temu władze polskie mogły odpowiadać na zarzuty organizacji międzynarodowych oraz pozarządowych, powtarzając że przecież śledztwo się toczy i w jego toku wszystko zostanie wyjaśnione. Ten argument do dzisiaj jest przedstawiany, aczkolwiek znów – „dynamika prawdy” dała znać o sobie.
Skoro różne śledztwa dziennikarskie oraz pozarządowe wykazały, że więzienie CIA jednak istniało, to ktoś musiał być w nich przetrzymywany. Z pewnością zaskoczeniem dla prokuratury musiało być przystąpienie do sprawy w charakterze pokrzywdzonych wspomnianych Al-Nashiriego oraz Abu-Zubaydah, reprezentowanych przez polskich pełnomocników. Paradoksalnie prokuratura zyskała dzięki temu sprzymierzeńców w swoich wysiłkach, bo dostarczyli oni sporo nowych materiałów oraz informacji, przydatnych do dalszego wyjaśniania sprawy.
Śledztwo nie jest jeszcze zakończone. 21 listopada 2011 roku prokuratura poinformowała, że zakończy się dopiero w 2012 roku. Wtedy być może poznamy jaki będzie jego prawdziwy finał. Choć wiele elementów puzzle zostało już poukładanych to sprawa musi wciąż zastanawiać, jeśli chodzi o jej przyszłość:
- czy śledztwo skończy się postawieniem komukolwiek zarzutów, czy też prokuratura je umorzy – wzorując się na kolegach z Litwy, którzy w ten sposób sprawę zamknęli?
- czy uda się przesłuchać wszystkie osoby, które coś mogą wiedzieć o sprawie i zwolnić je z obowiązku tajemnicy państwowej? Warto pamiętać, że Prezydent Bronisław Komorowski odmówił zwolnienia z tajemnicy Aleksandra Kwaśniewskiego;
- czy śledztwo zakończy się skierowaniem wniosku do Trybunału Stanu o pociągnięcie polityków do odpowiedzialności konstytucyjnej za zezwolenie na stworzenie eksterytorialnej bazy i przymknięcie oko na tortury?
- czy Stany Zjednoczone nawiążą współpracę z władzami polskimi w zakresie wyjaśnienia tej sprawy czy będą dalej konsekwentnie tej współpracy odmawiać?
- czy dowiemy się dlaczego polskie media przez tyle lat nie przeprowadziły rzetelnego śledztwa dziennikarskiego? Czy czasami dziennikarze zanadto nie uwierzyli w „polską rację stanu” a zapomnieli o swojej etyce i misji do spełnienia wobec społeczeństwa,
- czy Polska przegra sprawy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w związku z więzieniami CIA? Warto pamiętać, że pierwsza skarga została już wniesiona przez Al-Nashiriego?
- czy ktoś zarabiał pieniądze na więzieniach CIA w Polsce? Ktoś musiał przecież dostarczać oficerom CIA, tłumaczom, lekarzom oraz samym więźniom jedzenie, picie i inne materiały zaopatrzeniowe oraz obsługiwać ich pobyt przez ponad dziewięć miesięcy.
- czy podobne historie mogą się zdarzyć w przyszłości? Czy w tym kontekście Konstytucja RP jest traktowana jedynie jako mało ważny dokument, który w czasie niepokoju czy interpretowanej przez polityków „polskiej racji stanu” może być ignorowany?
Podobne pytania można mnożyć. Natomiast na koniec nasuwają się zagadnienia najważniejsze, bo dotyczące istoty naszego państwa:
Czy polska demokracja jest wciąż tak słaba, że mogła sobie pozwolić na takie wykorzystanie przez władze amerykańskie, na tak rażące naruszenie podstawowych praw jednostki jakim jest absolutny zakaz tortury? Czy też może jest już ona na tyle silna, że jest w stanie wyjaśnić nawet tak poważną sprawę i być jedynym państwem Europy Środkowo-Wschodniej, które poważnie traktuje swoją Konstytucję oraz zobowiązania międzynarodowe?
* Adam Bodnar, doktor nauk prawnych, adiunkt w Zakładzie Praw Człowieka WPiA UW oraz wiceprezesem zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
**Tekst ukazał się w Kulturze Liberalnej z 22 listopada 2011 r. (nr 150) w ramach Tematu Tygodnia: " Łajdactwo zamiecione pod dywan? Tajne więzenia CIA a sprawa polska." Więcej tekstów - Adama Krzykowskiego, Józefa Piniora i Ireneusza Kamińskiego CZYTAJ TUTAJ
Inne tematy w dziale Polityka