Kiedy w listopadzie 2005 roku pojawiła się po raz pierwszy informacja o ośrodkach śledczych CIA na terytorium państwa polskiego, byłem pewien, że sprawa wywoła lawinę oburzenia, że wokół niej uformuje się ruch obywatelski, że kwestia ta okaże się konstytutywna dla młodej lewicy. Tak stało się prawie wszędzie na świecie, na pewno w USA i w krajach zachodnioeuropejskich, gdzie problem metod walki z terroryzmem był przedmiotem debat parlamentarnych, specjalnych komisji śledczych, niekiedy postępowań sądowych oraz tematem przewodnim roztrząsanym w poważnych mediach.
Rozumowałem w sposób następujący: tak jak dla pokolenia Solidarności pod koniec lat 70. ubiegłego wieku kwestia cenzury, naruszania niezawisłości sędziowskiej czy monopolu politycznego PZPR i oficjalnych organizacji młodzieżowych stała się bodźcem do refleksji politycznej i buntu, doprowadzając do strajku generalnego robotników w 1980 roku, tak zaangażowanie instytucji państwa polskiego w brudną wojnę prowadzoną przez służby amerykańskie poza terytorium USA będzie zaczynem reformy państwa, doprowadzi do wzmocnienia społeczeństwa obywatelskiego, pobudzi przede wszystkim lewicę w Polsce do sformułowania nowej polityki.
A jednak w Polsce tajne ośrodki śledcze CIA, torturowanie więźniów, fundamentalne naruszenie rządów prawa nie stało się zasadniczym przedmiotem debaty publicznej. Co prawda kwestia ta była obecna nieustannie w mediach, zajmowali się nią dziennikarze, Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Amnesty International, ale parlament w Warszawie i organa wymiaru sprawiedliwości milczały. Wokół problemu nie powstał żaden ruch obywatelski, który byłby w stanie zmusić do działania instytucje państwowe.
Na progu kampanii wyborczej media podjęły wątek odsunięcia od prowadzenia śledztwa w sprawie więzień CIA w Polsce prokuratora Jerzego Mierzewskiego. Sprawa wróciła ze zdwojoną mocą. W pewnym momencie kwestia odpowiedzialności premiera Leszka Millera za wydanie zgody na istnienie takich ośrodków na terytorium państwa polskiego oraz wiedzy na ten temat ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry stała się nawet tematem dnia. Tylko w samej „Kulturze Liberalnej” zajmowałem się różnymi aspektami tej sprawy w felietonach z 24 maja (Sojusznik czy marionetka?), 6 czerwca (Międzynarodówka prawników) i 18 lipca (Raport Human Rights Watch). I nic. Ani wymiar sprawiedliwości, ani parlament, ani rząd w żaden sposób nie odniosły się do doniesień mediów. Problem nie stał się także przedmiotem kampanii wyborczej. Polska liberalna i obywatelska przegrała z rechotem elity politycznej, z ksenofobicznie nastawioną publicznością i z ociężałością demokratycznych instytucji.
Jakie są powody tego antyliberalnego skrzywienia współczesnej polityki polskiej, sytuacji, w której zachowanie tajemnicy państwowej zarówno dla prokuratury, jak i dla polityków jest ważniejsze od przestrzegania konstytucji? Polska nigdy nie przeszła w swej historii rewolucji religijnej, która kształtowała narody europejskie w XVII wieku. Upadek Polski w czasach Oświecenia, rozkład i utrata państwa, potem walka o wolność, życie narodowe w warunkach zniewolenia – to wszystko prowadziło do fetyszyzacji państwa, do uformowania się polskiego paradoksu polegającego z jednej strony na umiłowaniu wolności, a z drugiej na zachowaniach stadnych, sprzyjających polityce autorytarnej.
Po roku 1989 myśl liberalna w Polsce miała często nastawienie antyzwiązkowe i antylewicowe, pozbawiała sama siebie zakorzenienia społecznego przy braku lokalnej burżuazji i silnych klas średnich. Zakorzenienie liberalne w Europie dokonywało się przecież po II wojnie światowej w dużej mierze przez związki zawodowe i partie socjaldemokratyczne. Po dwudziestu latach demokracji Polska jest krajem bez silnej, historycznej partii lewicowej, ze związkami zawodowymi, które nie mają jakiejkolwiek strategii w dziedzinie praw człowieka i praw obywatelskich.
Prawda o torturach, o ośrodkach śledczych CIA na polskim terytorium jest walką o państwo liberalne, o odzyskanie państwa przez społeczeństwo obywatelskie. Nowa kadencja parlamentu w Warszawie powinna sprzyjać podniesieniu na nowo problemu rządów prawa, wyjaśnieniu wszystkich okoliczności współdziałania państwa polskiego w akcjach naruszających prawo międzynarodowe i gwałcących konstytucję. Te więzienia pozostają ciągle wyzwaniem dla polityków, dziennikarzy i działaczy praw człowieka w Polsce.
* Józef Pinior, polityk, prawnik, filozof. W PRL działacz Solidarności, aresztowany w 1983 roku i skazany na cztery lata więzienia. Od 1987 roku uczestniczył w próbach reaktywowania PPS. Od 2004 do 2009 poseł do Parlamentu Europejskiego.
**Tekst ukazał się w Kulturze Liberalnej z 22 listopada 2011 r. (nr 150) w ramach Tematu Tygodnia: " Łajdactwo zamiecione pod dywan? Tajne więzenia CIA a sprawa polska." Więcej tekstów - Adama Bodnara, Adama Krzykowsiego i Ireneusza Kamińskiego CZYTAJ TUTAJ
Inne tematy w dziale Polityka