Kultura Liberalna Kultura Liberalna
1658
BLOG

WCIŚLIK: Węgry - gorzej niż dyktatura

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 86

 Zwycięstwo Fideszu w wyborach z kwietnia 2010 roku – gdy partia ta uzyskując poparcie 53 proc. wyborców, zajęła dwie trzecie miejsc w węgierskim parlamencie – Viktor Orbán lubi nazywać „rewolucją przy urnie wyborczej”. To żywo przypominające dyskurs transformacyjny hasło jest chyba jedyną pozostałością rodowodu polityka, który zaczynał jako liberał w szeregach węgierskiej opozycji demokratycznej. Pochodzi ono z przemówienia-manifestu, które Orbán wygłosił na inaugurującej obecną kadencję sesji parlamentu. Mówi się w nim o „ustroju narodowej kooperacji”, który zrywa nie tylko z dekadami „okupacji i dyktatury” sprzed 1989 roku, ale również z porządkiem powstałym w wyniku politycznych kompromisów składających się na transformację demokratyczną. Te ostatnie w ocenie Orbána przyniosły „bezradność zamiast wolności, zadłużenie zamiast niezależności, biedę zamiast dobrobytu, a zamiast nadziei i braterstwa – głęboki psychologiczny, polityczny i ekonomiczny kryzys”. Przedmiotem narodowej kooperacji mają być natomiast „praca, dom, rodzina, zdrowie, praworządność i ład”: filary narodowej przyszłości, do umacniania których Orbán zaprasza wszystkich Węgrów niezależnie od wszelakich różnic.

Posłowie Fideszu przyjęli manifest w formie ustawy parlamentarnej. Zaś rząd nalegał, żeby jego treść znalazła się na reprezentacyjnym miejscu we wszystkich instytucjach rządu i administracji publicznej, w formie wielkiego plakatu, któremu brakuje jedynie podobizny autora. Następnie jednak za tą konserwatywno-rewolucyjną celebrą poszły czyny. Od nowego roku wchodzi w życie nowa konstytucja. Prześledzenie jej zapisów pozwala stwierdzić, czym jest w istocie nowy ustrój Węgier.

***

Nową ustawę zasadniczą otwiera preambuła zwana „Narodowym Wyznaniem Wiary”, która ma być podstawą wykładni w konstytucyjnym orzecznictwie. Stanowi ona, że Naród, Religia i Rodzina – „lojalność, wiara i miłość” – to podstawowe wspólnoty i wartości, na których ma się opierać bycie Węgrem. Preambuła zaczyna się od pierwszego wersu węgierskiego hymnu: „Panie, pobłogosław naród węgierski”. Dalej podkreśla się szczególną rolę chrześcijaństwa dla przetrwania narodu (aczkolwiek wyraża się także szacunek dla innych religii kraju). O samej konstytucji mówi się – z użyciem biblijnej stylizacji – jako o „przymierzu” Węgrów z przeszłych, teraźniejszych i przyszłych pokoleń. Rodzina zaś określona jest wyłącznie jako związek kobiety i mężczyzny.

Jest też wiele odniesień do historii, które powtarzają tezy Orbána z „Manifestu narodowej kooperacji”. Węgrzy przyrzekają „zachować intelektualną i duchową jedność narodu rozdartego sztormami zeszłego stulecia”. Dalej czytamy o „moralnych porażkach dwudziestego stulecia” i o wypływającej z nich potrzebie „intelektualnej i moralnej odnowy” i „odbudowaniu reputacji”.

Za ów moralny kryzys odpowiedzialne są reżimy totalitarne. Według preambuły pomiędzy 1944 a 1990 rokiem Węgry były okupowane najpierw przez nazistów, później przez komunistów. Ich „nieludzkie zbrodnie przeciwko narodowi węgierskiemu” nie ulegają przedawnieniu. Dodajmy, że rząd planuje przyjąć uchwałę, w której opozycyjną partię socjalistyczną wskazuje się jako spadkobiercę rządów komunistycznych, chociaż nie wiadomo, jakie konsekwencje ma to pociągać.

W ten sposób preambuła unieważnia ciągłość prawną z komunistyczną konstytucją z 1949 roku, nawiązuje natomiast do tradycji konstytucyjnej Korony Świętego Stefana – średniowiecznej doktryny państwowej, na której opierał się porządek prawny Węgier do II wojny światowej. W tej doktrynie to Korona – byt zupełnie metafizyczny, a nie naród albo król – jest suwerenem. Na tej podstawie Horthy był regentem bez króla (i admirałem bez floty). Na podstawie ciągłości z historyczną konstytucją Węgry Horthyego wysuwały roszczenia do ziem utraconych w Traktacie z Trianon w 1920 roku.

Narodowe Wyznanie Wiary przypomina wyraz politycznych frustracji części węgierskiego establishmentu, natomiast w ogóle nie przypomina podstawy prawnej funkcjonowania nowoczesnego pluralistycznego społeczeństwa. Bo czy z preambuły nie wynika, że pod względem wyznania i orientacji seksualnej są obywatele równi i równiejsi, na przekór Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej? Czyż odrzucenie ciągłości z konstytucją z 1949 nie oznacza unieważnienia wszystkich dotychczasowych postanowień Trybunału Konstytucyjnego? I kto właściwie rządzi na Węgrzech: naród czy Korona? A jeśli Korona, to na jakim terytorium? To ostatnie pytanie jest szczególnie ważne, ponieważ w innym miejscu konstytucja zawiesza obowiązek zamieszkania na terytorium Węgier przy korzystaniu z praw wyborczych. Oznaczałoby to, że do głosowania uprawniona byłaby mniejszość węgierska w Rumunii i na Słowacji. A to raczej źle wróży i tak już napiętym stosunkom między Węgrami, Słowakami i Rumunami.

***

Jednak to nie „Narodowe Wyznanie Wiary”, ale zapisy z zasadniczej części nowej konstytucji przesądzają o politycznym charakterze nowego porządku. Wiadomo na przykład, czym Ustrój Narodowej Współpracy nie jest: konstytucja zmienia nazwę kraju z „Republiki Węgierskiej” na (po prostu) „Węgry”.

Co ważniejsze, rząd węgierski już w listopadzie 2010 roku dramatycznie ograniczył kompetencje Trybunału Konstytucyjnego w zakresie finansów państwa. Deklarowano wtedy, że jest to rozwiązanie tymczasowe. Jednak zostało ono wpisane do obecnej ustawy zasadniczej. Rząd przyznał sobie pełną swobodę w dobieraniu składu sędziowskiego TK. Nowa konstytucja stanowi, że te i inne kontrowersyjne, wprowadzane przez obecny rząd zapisy będzie można zmienić jedynie przy kwalifikowanej większości dwóch trzecich głosów. Wymóg odnosi się zwłaszcza do ustaw dotyczących podatków i ceł. Dodatkowo wydłuża się kadencje na stanowiskach kluczowych dla porządku państwowego. Oprócz składu TK Fideszowi chodzi o stanowiska Prokuratora Naczelnego, szefa węgierskiego NIK, Banku Narodowego, Rzecznika Praw Obywatelskich oraz szefa Sądu Najwyższego. W dwóch ostatnich wypadkach instytucjom tym zmieniono nazwy, tak żeby można było je obsadzić od nowa. Wreszcie projekt ustanawia Radę Budżetową. Zastrzeżenia co do jej niezależności są obecnie przedmiotem sporu między ubiegającym się o kredyt rządem Orbána a instytucjami finansowymi i UE. Równie ważne jest to, że w zakres kompetencji Rady wchodzi prawo odrzucenia ustawy budżetowej przyjętej przez parlament. Co daje prezydentowi (również z Fideszu) możliwość jego rozwiązania.

***

Ustrój Narodowej Kooperacji zrywa zatem nie tylko z procedurami, ale i z duchem demokracji liberalnej. Demokratyczna legitymizacja, oprócz arytmetyki wyborczej, wiąże się z deliberacją. I jest tym silniejsza, im lepiej wytrzymuje lub asymiluje niezależną krytykę. Demokracja liberalna to również ustrój, w którym – jak pisał Claude Lefort – „miejsce władzy pozostaje puste”. A zatem w którym nie tworzy się takich praw, które pozwalają jednej części politycznego establishmentu zajmować to miejsce w sposób permanentny. Tymczasem nowa konstytucja została uchwalona z pominięciem nie tylko partii opozycyjnych, ale i głosu niezależnej opinii publicznej i organizacji społecznych.

Nowy ustrój zakłada nie tylko kres niezależności wszystkich instytucji kontrolnych. Fidesz będzie także kontrolował wszystkie te instytucje przez trzy następne kadencje, a więc również po ewentualnym odsunięciu od władzy. Będzie ono zresztą utrudnione przez nowo uchwalone prawo wyborcze, które sprzyja zwycięskim partiom jeszcze w większym stopniu niż poprzednie. W praktyce oznacza to postępowanie w myśl zasady après nous, le déluge. A ze względu na zapis o większości kwalifikowanej, nawet po potopie wszystko o czym mowa będzie piekielnie trudne do naprawienia.

Czy można mówić o dyktaturze? Nie, jest gorzej. Wydaje się, że – niezależnie od tego, co sądzimy o stylu rządzenia Orbána – konstytucyjne gwarancje demokratycznego mechanizmu zmiany władzy zostały zachowane. Tyle, że odsunięcie Orbána od rządów spowoduje coś być może gorszego niż dyktatura: stan nierządności, polityczny impas. Tak więc, paradoksalnie, obecna w Ustroju Narodowej Kooperacji tendencja do koncentracji władzy w rękach niewielu może, prawem nieprzewidzianych konsekwencji, skończyć się czymś w rodzaju odgórnie zaordynowanej anarchii.

W nowym projekcie konstytucji jest jeden zapis, który wydaje się bezsprzecznie demokratyczny: „Nikt nie może dążyć do zdobycia władzy za pomocą przemocy ani do jej wyłącznego sprawowania. Jest prawem i obowiązkiem każdego stawiać opór takim dążeniom w ramach wyznaczonych przez prawo”. Chociaż Węgry nie są już republiką, na republikańskie prawo do obywatelskiego nieposłuszeństwa mogą powołać się wszyscy, którzy „nie lubią systemu”. Pod tym hasłem na ulicach Budapesztu 23 października zgromadziło się około 70 tysięcy obywateli. Drugiego stycznia 2012, kiedy Viktor Orbán w budynku Opery Narodowej hucznie witał swój nowy ład, bulwar Andrássy pękał w szwach od protestujących. Ich liczba nie jest jeszcze znana, ale jest to kolejny znak, że w dobie globalnego demokratycznego przebudzenia społeczeństwo węgierskie tak łatwo na zarządzoną przez Orbána współpracę nie pójdzie.

* Piotr Wciślik, iberysta, socjolog, historyk. Absolwent MISH UW, doktorant Central European University w Budapeszcie.

** Tekst ukazał się w Kulturze Liberalnej z 3 stycznia 2011 r. (nr 156) w ramach Tematu Tygodnia Czy wyrzucić Węgry z Unii Europejskiej?. Więcej tekstów - Adama BODNARA, Magdaleny BARAN, Dominiki BYCHAWSKIEJ-SINIARSKIEJ -CZYTAJ TUTAJ

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (86)

Inne tematy w dziale Polityka