Ciekawa rzecz rzuca się w oczy kiedy czyta się komentarze w Timesie. Totalna furia skierowana w rząd. Rząd zabrał Anglikom ich państwo (co jest zresztą prawdą) i oddał je obcokrajowcom (co jest zresztą prawdą), rząd rozwalił szkolnictwo i ekonomię (co jest zresztą prawdą) oraz armię (co jest zresztą prawdą). Rząd, rząd, rząd. Człowiek po jakimś czasie zaczyna szukać marsjańskich sił okupacyjnych które narzuciły Anglikom ten rząd. Nieustannie w debacie o imigracji pada argument, iż rząd niszcząc wszelką kontrolę nad imigracją działał autorytarnie i bez pytania kogokolwiek o zgodę. Otóż pytał - co cztery lata. I Anglicy co cztery lata odpowiadali "yes".
Głównym argumentem podawanym przez terrorystów i usprawiedliwiającym w ich mniemaniu masowe mordy na cywilach jest to, iż uderzają w ludzi, którzy naprawdę decydują o kierunku państwa, nie zaś w ich reprezentantów. I trzeba powiedzieć, że jest coś na rzeczy.
Kto bowiem w demokracji odpowiada za decyzje państwa? W dyktaturze, monarchii, czy nawet w komuniźmie można wskazać palcem grupkę ludzi i jeśli państwo dopuściło się zbrodni, postawić ich pod mur. A jeśli zbrodni dopuściło się państwo demokratyczne? Amerykanie, którzy wymordowali kilkaset tysięcy cywilów w Iraku? Izraelczycy, ostrzeliwujący z artylerii lufowej gęsto zaludnione miasto, wysadzający w powietrze całe wioski, współuczestniczący w masakrze w obozie uchodźców? Niemcy, sprzedający Saddamowi technologię broni chemicznej i Francuzi, sprzedający Saddamowi technologię broni nuklearnej, która miała posłużyć do zamienienia Izraela w kałużę szkła? Francuzi, dopuszczający się ludobójstwa i odrażających tortur w Algierii? Kto odpowiada?
Tyle razy wściekamy się na biurwokrację, w której instytucja wspólnego braku odpowiedzialności sprawiła, że za decyzje krzywdzące zwykłych obywateli i podejmowane często z jawnym naruszeniem prawa i pogardą dla owego prawa nie odpowiada w ogóle nikt i nikogo nie da się do odpowiedzialności pociągnąć - co najwyżej podatnika, który pokryje odszkodowanie. Czy demokracja nie jest takim systemem na wielką skalę? Amerykanin może oddać głos na Busha i wciąż nie czuć się w żaden sposób odpowiedzialny za to, że jakiemuś wyjącemu człowiekowi wyrywa się paznokcie w Egipcie, albo że spadające na miasto pociski artyleryjskie rozrywają innemu dziecko na strzępy. To nie on, to reprezentanci. Czy nie jest to pewną odwrotnością obrony nazistowskich żołnierzy? "Ja tylko wykonywałem rozkazy" - więc jestem niewinny. W przypadku demokracji "ja tylko wydawałem rozkazy" - więc jestem niewinny.
Nie mówię że wyznawcy Religii Pokoju mają rację szatkując na strzępy losowych obywateli danego państwa, lub składając z nich ofiary Allahowi. Ale czy można tak naprawdę mówić, że ci cywile są zupełnie niewinni i mają całkowicie czyste sumienie? Czy demokracja nie jest cudownym mechanizmem przenoszenia odpowiedzialności za najcięższe zbrodnie na... nikogo?
Jestem Quellistą, wierzącym w słowo Adama Smitha i chronienie najsłabszych przed skutkami owego słowa. To chyba czyni mnie centrystą. Niech i tak będzie.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka