Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki
577
BLOG

Smuteczek z Zaolzia

Jarosław jot-Drużycki Jarosław jot-Drużycki Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Swoim wywiadem na stronach internetowych zaolziańskiego miesięcznika „Zwrot” Mariusz Wałach – prezes Kongresu Polaków w Republice Czeskiej – rozpętał burzę. Zarzucił swoim współziomkom ni mniej, ni więcej, a odchodzenie od polskości. I to również w wymiarze regionalnym, którego wyznacznikiem jest gwara. Jego zdaniem ta gwara, to umiłowane przez wszystkich Cieszynioków „po naszymu” w wersji zaolziańskiej staje się coraz bardzie wykoślawione i zachwaszczone bohemizmami.

„Byłem raz na jubileuszu jednego zespołu folklorystycznego”, dzieli się swoimi spostrzeżeniami Wałach, „i tam na koniec koncertu wychodzi facet i mówi do publiczności: »A teraz was wszeckich pozywóm na zabawe do dzielnickigo«. I trochę mi trwało zanim zrozumiałem, że chodzi o Dom Robotniczy w Trzyńcu. Czegoś takiego chcemy!? Albo na przykład konferansjerka na »Gorolskim Święcie«. Czasami przypomina to nie prezentację góralskiej gwary, ale jej egzekucję, zwłaszcza w wykonaniu tych młodszych panów”.

Mocne słowa. Bo tu trzeba się zastanowić gdzie leży delikatna granica, kiedy gwara przestaje już być ową kwintesencją poczucia regionalnej dumy, ale zawsze w ramach tej zdecydowanie większej wspólnoty dziejowej jaką jest naród, a staje się li tylko złodziejskim wytrychem do wrót separatyzmu, do odcięcia się od wszystkich dookoła w tym małym, nie tyle nawet „tustelańskim”, co wręcz „ponaszymskim” getcie.

Wałach należy do pokolenia, które roboczo i niezbyt oryginalnie określam, przyznaję, mianem „Ostatnich Mohikanów”. To osoby oscylujące koło sześćdziesiątki. Panie i panowie, którzy w latach osiemdziesiątych czytali polskie książki, słuchali Listy Przebojów Trójki, interesowali się życiem i politycznym i kulturalnym swojej Dużej Ojczyzny – Macierzy. I choć na co dzień rozmawiali „po naszymu”, to w każdej chwili mogli się przestawić na język literacki. „Używanie języka polskiego na Zaolziu zawsze świadczyło o przynależności do inteligencji”, mówi dalej w wywiadzie prezes KP. „Literacka polszczyzna zawsze była symbolem czegoś wyższego”.

A mi się wydaje, że była też po prostu dowodem na łączność z Polską. A ta w niektórych środowiskach zaolziańskich zanika. I jakby na potwierdzenie tego faktu usłyszałem niedawno od znajomego z lewego brzegu Olzy takie słowa
– Zaczynam na to całe Zaolzie patrzeć z coraz większym dystansem. Uważam, że Polacy z Zaolzia powinni się wyprowadzić na Przedolzie, a Zaolziaków zostawić na pastwę ich własnego losu.

Smuteczek...

Wtrynia swe trzy grosze od 26 maja 2009 r. "Hospicjum Zaolzie" - rzecz o umieraniu polskości na zachodnim brzegu Olzy Wydawnictwo Beskidy, Wędrynia 2014 Teksty rozproszone (w sieci) Kogo mierzi Księstwo Cieszyńskie. W poszukiwaniu istoty bycia "stela" (Dziennik Zachodni) Mocne uderzenie (obrazki z Wileńszczyzny) (zw.lt) Wraca sprawa Zaolzia (Rzeczpospolita) Cień Czarnej Julki (gazetacodzienna.pl)   Lubczasopismo   Sympatie

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości