Do dramatycznych scen doszło w poniedziałek w Tatrach. Małżeństwo z Litwy, mimo apeli i ostrzeżeń od przewodników i turystów, wyszło z 9-miesięcznym niemowlęciem na szczyt Rysów. Nie mogło jednak zejść na dół.
O włos od tragedii na Rysach
Jak relacjonuje ratownik górski Szymon Stoch, spotkał on rodzinę z Litwy na jednej piątej szlaku prowadzącego na Rysy od strony słowackiej. Początkowo sądził, że turyści zmierzają jedynie do progu, lecz szybko okazało się, że planują zdobyć szczyt.
– Odradziłem im kontynuowanie wspinaczki. Powiedziałem, żeby doszli tylko do stawu. Ale byli nieugięci – relacjonował przewodnik, cytowany przez portal Tatromaniak.
Według jego relacji rodzice dziecka byli źle przygotowani do wyprawy. Mieli jedynie mały plecak i raczki, które nie nadają się na strome, oblodzone odcinki. – Jedna para raczków była zresztą za duża i "latała” na butach – dodał Stoch.
Nie słuchali ostrzeżeń
– Przewodnik spokojnie tłumaczy czym się zajmuje, opowiada o warunkach, tłumaczy dlaczego to słaby pomysł. Później to samo robi inny przewodnik i ratownik HZS, następnie pracownicy schroniska Chaty pod Rysami. Turyści pukają się w czoło, nie wierzą w to co widzą. Co robią rodzice? Lekceważą wszystkie te uwagi, idą dalej. Jakimś CUDEM docierają na wierzchołek Rysów, tam dociera do nich, że trzeba jakoś zejść, zaczyna się niepokój – dodał Stoch.
Zdesperowani próbowali wymienić się z innymi turystami sprzętem – chcieli oddać swoje raczki w zamian za raki – jednak taka zamiana mogłaby narazić innych na niebezpieczeństwo. Co gorsza, odmówili wezwania pomocy, ponieważ – jak ustalił portal Tatromaniak – nie mieli ubezpieczenia i bali się kosztów akcji ratunkowej. W przeciwieństwie do Polski, po słowackiej stronie Tatr ratownictwo górskie jest płatne. Ostatecznie to Szymon Stoch wziął niemowlę na ręce i sprowadził je w bezpieczne miejsce, a obcokrajowcy podążali za nim w dół. Bez jego poświęcenia prawdopodobnie dziecko nie przeżyłoby zejścia z Rysów.
Szczyty w Tatrach nie są dla niemowlaków
Zachowanie rodziców spotkało się z ostrą krytyką środowiska górskiego. Tatrzański przewodnik Tomasz Zając nie krył oburzenia. – To nieodpowiedzialne i karygodne zachowanie. Dziewięciomiesięcznego dziecka, nawet przy idealnych warunkach, nie bierze się na Rysy – powiedział w rozmowie z mediami. Trzeba też pamiętać, że w górach w październiku panują trudne warunki, wymagające przygotowania i odpowiedniego sprzętu.
Red.
Inne tematy w dziale Rozmaitości