Formułowanie problemu jest częściej ważniejsze od jego rozwiązania, które może być wynikiem matematycznych lub doświadczalnych technik. Uświadomienie sobie nowych pytań i nowych możliwości, postrzeganie starych problemów z nowego punktu widzenia wymaga twórczej wyobraźni. Albert Einstein
Autor Biologii atrakcyjności - profesor antropologii, Bogusław Pawłowski eksplikuje, na co stawiają mężczyźni w epizodycznych i długoterminowych związkach.
Te mało istotne odpuściłam sobie, a warunkiem granicznym wyboru mężczyzny kobiety na stałe, jest jej inteligencja.
Jak sie wyraził, jest to wręcz gwarant stałości związku.
Chciałoby się powiedzieć - ma rację.
Ale historia udanych związków jest bardziej złożona niż gwarant w postaci intelektu partnerów.
Intelekt zapewnia bogatszą stymulację wzajemną, szersze horyzonty myślowe. To na pewno są walory, ale bez klucza najlepszych rokowań.
Inteligencja konotuje się właściwie jedynie pozytywnie.
A to nie tak - intelekt może wiernie służyć złu. Z całym oddaniem, pasją i determinacją.
Intelekt może być narzędziem zbrodni - tej dosłownej i tej mentalnej.
Istnieje takie pojęcie jak zbrodnia doskonała. Jej realizatorami nie są kretyni.
Od dawna obala się mit, że im więcej dyplomów tym bardziej prawy ich właściciel.
W uproszczeniu - prostak wali bezmyślnie - skutecznie czy też nie.
Inteligentny zbrodniarz - uczyni całą symfonię z aktu podłości.
Zacznie od piano, sennej linii realizacji planu - tak by ofiara się nie zorientowała. Inteligentnie łasi się, by uśpić czujność celu.
Prostak tego nie dokona, nie ma głównego narzędzia - inteligencji.
Uwielbiam sytuacje, nawet fikcyjne, fabularne - gdy pewność nieprawych, rzekomo ich doskonały plan wydymania wielu - detonuje detal. Ów słaby punkt.
Ale co ważne - słabe ogniwo nigdy by się nie pojawiło, gdyby nie trakt chęci uzyskania więcej, niż plan zakładał.
Pohamowana pazerność często byłaby ratunkiem dla podłości. Ale podłość często przegrywa od samobója.
I tak było w filmie "Słaby punkt".
Pozornie nic nie znaczący dialog pomiędzy mężem a jego wiarołomną żoną - jest kluczową sprawą.
No zdradziła, brzydka, niedobra - on strzela jej w głowę.
Ale właśnie te kilka słów małżonków pokazuje charakter ich związku - gdzie on podkreśla radość z faktu posiadania takiej kobiety jak ona....posiadania...
Ona pyta, ale co czuje do niej samej...i zaczynają się schody.
Bo on nie tylko nie potrafi mówić o uczuciach, ale ma problem z samym czuciem.
Posiadanie to nie miłość...
Lepiej odejść z lodówki małżeńskiej niż zdradzać, no ale ona zdradziła.
Kula nie zabija, dziewczyna w comie.
Zawalone formalności w śledztwie sprawiają, że zbrodniarz zostaje uniewinniony.
I mógłby sobie spokojnie żyć, gdyby nie owa pazerność w mściwości.
Korzystając z możliwości prawnej, decyduje o odłączeniu żony - czyli uśmierca ją na amen.
W sądzie był obrońcą samego siebie - dobrze przygotował się z kruczków prawnych - ale o jednym zapomniał....
Res iudicata (też res judicata; łac. "rzecz (już) osądzona") - to pojęcie języka prawniczego określające prawomocność orzeczenia sądowego lub ostateczność decyzji administracyjnej.
Tego się trzymał, to dawało mu poczucie i bezpieczeństwa, i bezkarności.
Z arogancją odkrywał już uniewinniony - przed młodym prokuratorem - misterny plan zbrodni doskonałej.
I byłaby doskonała, gdyby odpuścił sobie odcinanie żony od aparatury medycznej, podtrzymującej funkcje życiowe.
Bo wygrał w sprawie o próbę zabicia małżonki.
Ale już uniewinniony - dobił ją "wyciągając wtyczkę z prądu" - jak sam nazwał decyzję o nie podtrzymywaniu jej życia w szpitalu.
Czyli otwiera się kolejna sprawa sądowa - o zabicie. A śmierć żony daje kolejny dowód, można już wyjąć nabój z głowy. Formuła Res iudicata traci tu na znaczeniu.
Oczywiście decyzja odcięcia od aparatury nie jest zwyczajowo traktowana jako morderstwo - ale dowody, które w pewności siebie po pierwszym wyroku - sam dostarczył - sprawiły, że szpitalna decyzja nabrała znaczenia poprawki spartaczonej próby zabicia w domu.
Poza filmem - myslałam sobie o paradygmacie powagi rzeczy osądzonej.
Historia filmowa już pokazuje, że to dość sztuczny twór - często w opozycji do prawdy jako takiej. Częściej jest to narzędzie niesprawiedliwości.
Niedawno czytałam o mężczyźnie, który wyszedł z więzienia po 30 latach odsiadki za gwałt, którego nie dokonał - badanie materiału DNA wskazało jego niewinność.
Nie mam pojęcia jak tu się ma powaga rzeczy osądzonej...
A nasza codzienność?
Mniej lub bardziej świadomie jesteśmy trybunałem orzekającym w sprawie ludzi na naszej drodze życiowej, rzadziej wobec samych siebie.
Wyroki, oceny budowane są na bazie przeczuć, stereotypizacji optyki, przekłamań innych na temat jakiejś osoby.
Choć z czasem dostrzegamy, że prawda zupełnie inaczej wygląda, że ten ktoś naprawdę jest inny - ale trzymamy się pierwotnego orzeczenia, choć tu nie działa powaga rzeczy osądzonej.
I nie dlatego, że brak elastyczności w weryfikacji - ale tak bardzo nie lubimy przyznawać się do pomyłki, do własnej głupoty, stronniczości.
Dlatego pierwszy wyrok - wciąż prawomocny.
I odwrotnie - uniewinniamy - a ciąg podłości "podsądnego" nie ma limesa - jednak to wciąż ...dobry człowiek.
W dyskusji o przemocy wobec drugiego człowieka padło pytanie, kiedy tak naprawdę zaczyna się przemoc?
Znawca tematu mówi:
- O wiele wcześniej niż rękoczyny. Pierwszym aktem jawnej przemocy są próby izolowania od ludzi, przyjaciół - z tekstami, że oni są beznadziejni, że nie życzy sobie kontaktów partnera z nimi, że wyrzuci ich z domu etc. Przemoc zaczyna się od werbalnych oskarżeń, wyroków wobec niezawinionych.
Gdy dziś przeczytałam wpis o kiczu dokumentu, bo pojawia się emocjonalna wypowiedź wdowca - odpaliła się we mnie jedna myśl - gdzie są granice sabotowania własnego intelektu na rzecz chorej stronniczości.
Odwracając sprawę, gdyby mąż zmarłej był pogodny, wesoły - dokument nominowany byłby na rasowość gatunku./sic!/
Można zjechać produkcję - ale stawiając ból wdowca jako dyskwalifikujący element filmu - dokonuje się jawnej zbrodni nie tylko na swej wiarygodności, wolności procesu myślowego, ale manifestuje się kiczowatość logiki tam zastosowanej.
Kiczowata logika jest rewersem tej właściwej.
Intelekt to za mało.
Sposób jego użycia stanowi o jego wartości.
Salonowa Res iudicata /rzecz już osądzona/ - to wirus wielu wypowiedzi.
Bez dostępu do prawdy: czy to śmierć Blidy czy Smoleńsk - cały katalog wyroków, bo nie tez - zalewa Salon 24.
Ale jakie może mieć znaczenie prawda?
Żadne. Wierność prawdzie nie zaowocuje nigdy samozwańczymi prokuratorami, masturbującymi się pewnością bez limesa, choć nie dysponują żadnym dokumentem prawdy, żadnym twardym dowodem.
Prawda dojdzie do głosu lub nie.
Ale już teraz akwizytatorzy własnych snów zamykają sprawę jednym: Res iudicata!
I kluczowa scena z filmu "Słaby punkt", gdzie argument zbrodniarza w postaci hasła: Res iudicata - traci na swej mocy.
Inne tematy w dziale Polityka