Został ogłoszony konkurs na Najlepszy tekst Salon24 w roku 2010.
Zakładam, że jest to wyjście naprzeciw sugestiom blogerów, którzy wyrażali w kilku miejscach tęsknotę za tego rodzajem rankingiem, typowanym przez samych tu piszących.
W sumie uradowała mnie ta inicjatywa.
Od niedawna pisuję na tym portalu, dostrzegłam więc szansę na to, że propozycje wyłuskają perełki - treściowe, literackie, nawet opracowane w żartobliwej konwencji - ale...
No właśnie.
Dotychczasowe propozycje są tak monotematyczne, ze wskazaniem w większości jednego tekstu - jakby nie pisało tu wielu i wiele.
Jakby kategoria była jedna, a autorów coś około 10.
Ale Ok, odpalam linki do tekstów zapodanych i co się okazuje?
Warsztatowo - mielizna.
Użyjmy innego kryterium - intrygująca treść - i tu też nic wabiącego umysł.
Konkurs zamienił się w pielęgnację TWA, na tyle nachalną - że aż bije po oczach.
Od razu dodaję, że sama doświadczyłam zachwytu i piórem, i traktem myśli u tych, którzy mają inną optykę niż ja.
Bo tu nie ma kolizji i nie powinno być.
Tekst to tekst - aksjologia rządzi się innym prawami niż tożsamość poglądowa.
Uwiarygadnia mnie moja lista ulubionych - gdzie nie jest skomponowana wg klucza sympatii politycznych.
Najbardziej rozbawia fakt, że większość tekstów nominowanych - to klasyczne tuby propagandowe.
Uwaga: mają prawo istnieć - ale żeby jako wartość tekstowa??
99 procent komentarzy z nominacjami jest z wiadomej frakcji.
I nie jest tak, że inni nie mogą. Bo mogą!
Po prostu rezygnują, widząc tworzący się charakter sugestii a propos tekstu wartego wyróznienia.
Szczerze?
Szalenie mi to odpowiada.
Bo to dokumentuje jak bardzo uciśnieni i lekceważeni są ci, którzy opowiadają się za tym czy innym.
Świadomie zostawiam poletko owego konkursu, też dlatego - że prawie dekadę blogując unikałam uczestnictwa w podobnych inicjatywach. Z wielu powodów.
Bardziej traktuję to jako eksperyment na żywym organizmie tendencyjności, jakiejś formy anaflabetyzmu etc.
Już czekam na wyniki.
A ja?
Dostrzegam na tym portalu cudowne pióra - niezależnie od tego na kogo głosują w wyborach.
Zakochałam się w atramencie kilku tu piszących osób.
Bo nie tylko cudowny warsztat, bo nie tylko pogłębiona myśl, bo nie tylko rewelacyjne redefinicje stereotypowego myślenia - ale przede wszystkim tak deficytowa dojrzałość mentalna, manifestująca się zdrowym dystansem nie tylko do realiów - ale do samych siebie, jako autorów myśli.
Nie wszyscy moi "nominowani" są w ulubionych - bo nie w tym rzecz.
Gdybym zaś chciała ich oficjalnie nominować do rodzącej się farsy konkursu - zmierzającej wartkim krokiem do jego karykatury, który to konkurs bardziej kojarzy się z wyborami politycznymi, niż autentycznym wartościowaniem tekstu - mój intencjonalny hołd dla naprawdę świetnych blogerów - finalnie wypadłby jako drwina z nich.
Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego nominujący nie są w stanie wyjść poza szklany sufit własnych upodobań politycznych. Ale ta skaza dominuje na Salonie i poza akcjami konkursowymi.
PS. Dla uczciwości dodam, że nominacje spoza wiadomej frakcji - egzotyczne wobec preferencji większości zostawiających tam komentarze - są od startu deprecjonowane aroganckimi słowami. Brawo! Cofam więc słowa, że mogą nominować wszyscy - fani pewnego szyldu skopią tych, co inaczej niż oni. Smutna norma...

Inne tematy w dziale Rozmaitości