W dzisiejszym numerze ND ukazał się artykuł Z. Baranowskiego o ambasadorze Tomaszu Turowskim, który bazuje na ustaleniach red. Cezarego Gmyza z weekendowej "Rz"
[Zenon Baranowski, Turowski-Jakimiszyn - Smoleńsk, Nasz Dziennik, 20 grudnia 2010 ; http://www.rp.pl/artykul/182403,580731.html ]
Z ostatnim akapitem w/w artykułu ND trudno się zgodzić. Autor pisze, że "Turowski jest także autorem błędnej informacji, że trzy osoby przeżyły i w ciężkim stanie zostały przewiezione do szpitala. Kilka godzin po katastrofie miał ją przekazać jednemu z urzędników rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych."
Po pierwsze: wątpliwość budzi źródło informacji o trzech osobach rannych i karetkach. Z publikowanych onegdaj (także przez ND) informacji pozyskanych z prokuratury zdaje się wynikać, że to nie T. Turowski był autorem interesujących nas tutaj wiadomości o rannych.
Oto fragment zeznań Dariusza Górczyńskiego:
"Ja zadzwoniłem o 10:43 do dyrektora Bartkiewicza i powiedziałem mu, że samolot się rozbił i że jest rozbity na kawałki.Następnie zadzwoniłem do Tadeusza Stachelskiego do Katynia i do dziennikarza Wiktora Batera, który był w Moskwie. Było ogromne zamieszanie, momentalnie w ciągu 5, może 10 minut, pojawiła się milicja, straż i służby ratownicze. Po około godzinie ktoś ze służb ratunkowych powiedział, że niestety nikt nie przeżył.O ile dobrze pamiętam ambasador Turowski około godz. 12:00 przekazał mi, że otrzymał informację od funkcjonariusza FSO, że trzy osoby przeżyły i w ciężkim stanie zostały przewiezione do szpitala. Ja spytałem o to Pawła Kozłowa, który stwierdził, że nic o tym nie wie, ale polecił sprawdzić wszystkie szpitale. Informacja ta się nie potwierdziła" - powiedział w prokuraturze."
[http://tomaszsakiewicz.salon24.pl/245698,urzednik-msz-o-rannych-ze-smolenska]
Po drugie: czas przekazania informacji o rannych. Górczyński twierdzi, że informację tę przekazał mu Turowski ponad 3 godziny po katastrofie. Być może tak było. Ale to wcale nie znaczy, że sam Turowski dowiedział się o tym w tym właśnie czasie.
Wszystko na to wskazuje, że wiadomość o rannych była przekazana w zasadzie tuż po samej katastrofie. Wielu z nas słyszało na żywo relacje rzecznika MSZ, Piotra Paszkowskiego, który informację tę po godz. 9:00 przekazywał stacjom telewizyjnym kilkukrotnie. Wyjaśniał potem, że powziął ją od korespondentów Reuters'a, a ci z kolei od funkcjonariuszy rozyjskiej FSO.
Koresponduje to ściśle z przekazem, że Turowski, jak twierdził, też dowiedział się z FSO o rannych ofiarach i karetkach.
Póki co, czyli do czasu pojawienia się nowych, zweryfikowanych ustaleń, optowałabym za wersją traktowania rosyjskich służb specjalnych jako pierwszego źródła wiadomości o rannych na lotnisku w Smoleńsku.
Chyba że okaże się, że były dwa równoległew czasie źródła informacyjne: i FSO, i ambasador Turowski.
Inne tematy w dziale Polityka