facebook.com
facebook.com
Lara.Antipova Lara.Antipova
158
BLOG

Demokracja, czyli ulubiony wytrych cyników

Lara.Antipova Lara.Antipova Polityka Obserwuj notkę 2

O wyborach napisano już wszystko. Wiele osób zarzuca eskapizm NAM (czyli ludziom, którzy ten temat pominęli), ale tak wcale nie jest. Te wybory są kuriozum i oczywiście absolutnie nie dają legitymacji do sprawowania władzy. Ale cóż można jeszcze dodać? Można się tylko podpisać oburącz pod gorzkimi konstatacjami tych, którzy nazywają wybory farsą.  Bronisław Komorowski powiedział ostatnio: "To często nadużywana teza, że państwo polskie jest w kryzysie. To świadczy o naszej niedojrzałości demokratycznej!". Skoro wszyscy twierdzą, że nie ma żadnego kryzysu, to spróbuję zwrócić uwagę na kilka istotnych faktów:

1. Awaria systemu informatycznego PKW,

2. System informatyczny PKW wskazywał jako zwycięzce w Szczecinie kandydata, który nie startował,

3. Liczba głosów nieważnych w Wejherowie w wyborach do sejmiku wynosiła ok. 40%,

4. Miażdżący wynik PSL-u. Partia mająca w sondażach jakieś 7%, dostała w sejmikach 40%,

5. Pomorze. Jedna czwarta głosujących wrzuciła do urny źle wypełnione karty,

6. Crème de la crème - prezydentem Słupska zostaje zawodowy gej, czyli Robert Biedroń.

Powyższe fakty brzmią tak absurdalnie, że mogłyby się spokojnie znaleźć w książeczce Słonimskiego i Tuwima "W oparach absurdu". Jednocześnie członkowie partii rządzącej idą w zaparte i odsyłają kwestionujących wyniki wyborów, do psychuszek. "Kwestionowanie wyników wyborów to odmęty szaleństwa" - tak powiedział sam prezydent. Pozostało pytanie: czy nasza demokracja nie jest czasem iluzoryczna? Dziś widzimy, jak na dłoni, kim są ci, którzy o ową DEMOKRACJĘ walczyli i którzy wycierają sobie nią usta przy każdej okazji. Chociażby Lech Wałęsa, który - bez względu na to, co robi nasz rząd (a robi niemal wszystko nieudolnie) - zawsze przyjdzie mu w sukurs. Tak było i tym razem, gdy społeczeństwo wyraziło oburzenie farsą, w jaką zamieniły się wybory. Nasz dyżurny "demokrata" nazwał taką krytykę "próbą destabilizacji kraju" (sic!) *

Od pewnego czasu "demokracja" stała się modnym wytrychem oszustów. Niedawno cała Europa chciała "demokratyzować" Ukrainę, bo Angela Merkel, robiąc deal z Putinem, musiała mu coś obiecać. No i rozpoczęła się "demokratyzacja" kraju, który obecnie tonie we krwi i staje się jeszcze bardziej prorosyjski, niż był. Wystarczyło, że Orban zamknął drzwi banksterom i wielkim korporacjom, a już rozpoczęły się apele o "demokratyzację" Węgier. Senator McCain nazwał Victora Orbana "neofaszystowskim dyktatorem", a Waszyngton od pewnego czasu próbuje szczuć przeciwko niemu lud znad Dunaju, ujawniając rzekomą korupcję wśród urzędników przywódcy Fideszu. A wszystko to w trosce o DEMOKRACJĘ. Przez litość już nie wspomne o casusie "Arabskiej Wiosny", która otworzyła bliskowschodnią puszkę Pandory. Tam też chodziło o "democracy", a przy okazji można dostarczyć broń "rebeliantom". Z tego powodu reaguję alergicznie na nadużywanie tego terminu w politycznej walce, bo wiem, że gdy ktoś chce o słowo na D walczyć, to zwykle ma do zaoferowania większy syf niż jego poprzednik. Nie inaczej było na naszym rodzimym podwórku. Mieliśmy krwawy reżim PiS i prezesa, który NISZCZYŁ DEMOKRACJĘ. Wtedy pojawili się aniołowie demokracji z PO, którzy organizowali "błękitne marsze" i przebąkiwali o impeachmencie faszystowskiego dyktatora, śp. Lecha Kaczyńskiego. Pojawiły się też propozycje powołania alternatywnego parlamentu.

Pamiętacie, jak podczas takich marszów przemawiał Donald Tusk? No, jak? Ano tak: "CHCEMY WOLNYCH MEDIÓW. CHCEMY DEMOKRACJI!". Dzisiaj ci sami twierdzą, że demokracja już nie jest taka konieczna. Uważam, że gdy coś funkcjonuje w miarę dobrze, nie ma sensu tego burzyć dla idei. Zwłaszcza, że nikomu, kto zaczyna wojenki i wyprowadza lud na ulicę, na demokracji nie zależy. Najbardziej podobał mi się ironiczny komentarz Kurta Vonneguta w jednym z wywiadów, gdy wspomniał o tym ulubionym słowie-wytrychu naszych poliyków: "na początku demokracji odrobina czystek etnicznych i ludobójstwa jest zupełnie w porządku". U nas o tym, na szczęście, nie ma mowy, ale "odrobina fałszerstw i manipulacji nie zaszkodzi". Później "odrobina łamania obietnic wyborczych", a na końcu "odrobina podwójnych standardów". No i mamy demokrację, o jaką walczyła ówczesna opozycja na "błękitnych marszach", gdy Jarosław Kaczyński zamieniał się w Kaddafiego :)

*http://www.tokfm.pl/Tokfm/1,103087,17021864,Walesa__Czy_Kaczynski_chce_bijatyki__Demokratyczny.html

 

Przewrotność to moje drugie imię. Chadzam, jak kot, swoimi drogami i nie lubię poniedziałków.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka