Po latach abp Wielgus publikuje swoje przemyślenia w sprawie nieszczęsnego ingresu na urząd metropolity warszawskiego w dniu 6 stycznia 2006. Nieoczekiwana dymisja i kościelny skandal, w którym byli również bezpośrednio zaangażowani prezydent Lech i Jarosław Kaczyński pozostawił głębokie podziały w polskim Kościele. Główną przyczyną rezygnacji było oskarżenie przez GPC z Sakiewiczem na czele o długoletnią współpracę z komunistyczną SB i działanie jako zarejestrowany TW.
Ksiądz arcybiskup przedstawia swoje osądy i punkt widzenia na szokujące wówczas wiernych wydarzenia, broni swoich racji i OSKARŻA. Uderza w wielu polityków, kościelnych hierarchów oraz prawicowych publicystów i dziennikarzy. Jest zastanawiające jak bardzo ostro wypowiada się o ś.p. Prezydencie umieszczając go na czele osób prowadzących na niego nagonkę również w Watykanie, ale dostaje się i panom Terlikowskiemu, Zarembie, Lisickiemu, Ziemkiewiczowi, Żarynowi, pani Dorocie Kani i wielu, wielu innym. Szanowny hierarcha używa nawet określeń o masońskim spisku wymieniając pana Wildsteina utrzymującego przyjacielskie stosunki z ówczesnym Prezydentem.
Intrygujący hierarchowie, wysiłki rządu i Prezydenta do unicestwienia decyzji papieża Benedykta XVI-go, oświadczenia urzędów i polityków, przeszukiwania archiwum IPNu, odczytywanie listu z ambon i dyskusje w mediach – to wszystko było powodem rozjątrzonych dyskusji o sytuacji polskiego Kościoła za którym wlokły się dziesiątki spraw, najczęściej nieujawnionych, o współpracy katolickich kapłanów z komunistycznym reżimem. Arcybiskup Wielgus nie oszczędza nikogo w swoich wspomnieniach i z goryczą subiektywnie opisuje drogę przez mękę którą przeżył. A wydawałoby się przecież, że do takiej sytuacji nigdy nie powinno dojść. Wiedza o współpracy arcybiskupa z bezpieką była przecież obecna w najwyższych kościelnych gremiach.
Wspomnienia abp Wielgusa („Tobie, Panie, zaufałem, nie zawstydzę się na wieki. Historia mojego życia”) przypominają czasami powieśc lub ekranizację książki Browna “Kod Leonarda da Vici”. Jest Watykan, księża, demony, spiski, intrygi i walka o niejasnych zawsze podłożach. Walka dobra ze złem w polskich warunkach, z polskimi postaciami i w polskim katolickim Kościele. Monolit, który okazuje się nie być tak jednorodny jak to nam się zawsze wydaje, rozdzielany wewnętrznymi konfliktami i spleciony z polityką bardziej niż postronnemu obserwatorowi mogłoby się wydawać. Walczący nie tylko o nasze i swoje zbawienie ale również o wpływy własnych frakcji, nie potrafiący jasno i wyraźnie ustosunkować się do niezbyt chwalebnej przeszłości niektórych swoich sług i rozgrywający wewnętrzne konflikty metodami znanymi z nie zawsze „czystej” polityki.
Abp Wielgus jest ofiarą nieodbytej lustracji. Praktycznie wstrzymana za rządów PiSu nigdy nie doprowadziła do końca spraw niezwykle trudnych dla setek tysięcy Polaków. Tych będących TW-ami i tych którzy byli ofiarami ich doniesień, sprawozdań i rozmów z SB-kami. Do dzisiaj borykamy się od czasu do czasu i co prawda coraz rzadziej ale widmo komunistycznego PRLu pokazuje swoje oblicze. Sprawy nierozwiązane, niewyjaśnione i niezmiernie skomplikowane będą się jeszcze długo odzywać we współczesnej historii, gdyż sprawa niedoszłego namiestnika warszawskiej katedry pokazuje jak na dłoni splot przeszłej polityki ze współczesnością. To nie tylko nazwisko braci Kaczyńskich pojawia się w związku ze wspomnieniami abp Wielgus ale również kandydat na Prezydenta RP pan Andrzej Duda jest w to wmieszany. To przecież On na Mszy w katedrze warszawskiej szepcze coś do ucha ś.p. Lecha Kaczyńskiego.
Losy abp Wielgusa wplecione są w polskie, historyczne dzieje. Jego wina lub niewinność nie będzie już oceniana przez ziemskie instancje. My wszyscy mamy swoje, takie czy inne zdanie, o tym co i jak robił w swoim życiu jako duszpasterz i katolicki hierarcha ale ostateczną spowiedź nie nam będzie składał. My mamy tylko do wglądu jego osąd własnych uczynków, jego sprawozdanie z tego co, kiedy i jak robił, i my możemy go na tym ziemskim padole ocenić w zgodzie z własnym sumieniem.
Z dystansu ale nie z boku.
Anonimowych blogowiczów "tykam". Pan/Pani są dla mnie osobami z nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka