Ostatni weekend, jak mało który pobudził do refleksji na temat tego, co ważne a co mniej istotne. Ramy tej poweekendowej refleksji są jednak nieco nietypowe a wyznacza je z jednej strony manifa feministek, z drugiej zaś obchody kolejnej miesięcznicy smoleńskiej. W przestrzeni pomiędzy nie zdarzyło się nic, co byłoby warte odnotowania.
Zacznijmy od niedzielnej manify feministek. Właściwie nudy i ciągle to samo, chciałoby się zawyć. Główny atak poszedł tym razem na kościół katolicki - z haseł wynikało, że jak kościołowi odbierze się dotacje, to będzie lepiej i szczęśliwiej a poziom świadczeń socjalnych podniesie się. Konkretnej wizji podwyższenia poziomu świadczeń po wstrzymaniu dotacji nie przedstawiono. Obecność europosłanki Senyszyn przy podobnych imprezach i jej roszczeniowy sopran też były przewidywalne. Pewną nowością i niewątpliwie najciekawszym akcentem całej akcji było wypowiedzenie wojny piłce nożnej. Tu trzeba feministki jednak ostrzec. Wielu zapalonych kibiców znajduje się także i po lewej stronie - może wyjść strzał do własnej bramki a przy takiej niechęci do sportu i promowaniu niezdyscyplinowanego trybu życia bramkarze pewnie kiepscy.
Zjechało się więc trochę kobietek pragnących powalczyć i z kościołem i z piłką nożną zarazem ale nie tak znów strasznie dużo. Mimo wszystko manifie poświęcona była lwia część dzienników i wiadomości. Zupełnie niezauważone przez główny nurt przeszły natomiast obchody kolejnej miesięcznicy katastrofy smoleńskiej, która na oko zgromadziła więcej uczestników (mimo wyjątkowo niesprzyjającej pogody - było zimno i deszczowo). Sprawa jasna - feministki walczące z kościołem (i z piłką nożną) nadają się wyśmienicie do odwrócenia uwagi od faktycznych problemów kraju, marsz pamięci oczywiście zupełnie się do tego nie nadaje. Należy go więc przemilczeć.
Nie ma sensu pisać tu po raz kolejny o przebiegu uroczystości, zainteresowani na pewno już go znają. Warta poruszenia jest natomiast sprawa bezpieczeństwa i zakłócania uroczystości, znana niestety z przeszłości. W odróżnieniu od wielu poprzednich miesięcznic tym razem żulia na szczęście nie dopisała, częściowo zapewne z powodu złej pogody. Odniosłam jednak wrażenie, że policjanci robili tym razem wrażenie dość stanowczych. Kilku z nich stało bezpośrednio przy wejściu do baru "Zakąski, przekąski". Nie wyglądało to zachęcająco do wszczynania rozrób. W porównaniu do kilku poprzednich miesięcznic służby porządkowe sprawiały nieco lepsze wrażenie.
Czy można z tego wyciągnąć wniosek, że odpowiedzialni za bezpieczeństwo czują nadchodzące zmiany polityczne i nie chcą brać na swe barki zarzutu wspierania antysmoleńskiej żulii? Lub że w świetle ostatnich ustaleń ilość chętnych do zwalczania pamięci o smoleńskiej katastrofie zmalała? Czas pokaże a póki co wygląda na to, że coś się zmienia, że gdzieniegdzie widać potrzebę asekuracji na wypadek zmian.
Innym ważnym akcentem minionego weekendu była msza w intencji ś.p.gen.Błasika w Katedrze Polowej. Kłamstwo trzeba odwołać, krzywdy naprawić - to główne przesłanie homilii ks.bpa Józefa Guzdka. Poruszające a zarazem mocne było wystąpienie wdowy po ś.p.gen.Błasiku, p.Ewy Błasik.
Wezwania do walki o prawdę o katastrofie smoleńskiej, do stawienia czoła nikczemnym rządom i do przeprosin za medialne kłamstwa media głównonurtowe przez cały weekend ignorowały i zagłuszały absurdalnym jazgotem i postulatami feministek.
Za każdym razem mam niepoprawną nadzieję, że to już ostatni raz.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka