Po serii mniejszych i większych awantur między 2 rocznicą smoleńskiej katastrofy a manifestacją w obronie TVTrwam przyszła pora na krótkie podsumowanie. Tym razem warto zająć się zachowaniem rządu, które - co tu dużo mówić - jest całkowicie niezrozumiałe. Chyba że...
Zostawmy jednak na razie "chyba że..." i przyjrzyjmy się sprawie na spokojnie, bez oskarżeń. Postarajmy się o łagodność sądów i zrozumienie, spróbujmy nawet wczuć się w wyborcę PO, który nie jest uwikłany ani w żadne mętne sprawy ani w intrygi władzy. To nie ironia a tylko punkt wyjścia do dalszych rozważań.
A więc mamy ok.30% wyborców = "oszołomów smoleńskich", którzy twierdzą. że sprawa katastrofy śmierdzi na odległość. Część z nich na pewno nie będzie dyskutować z osobami o odmiennych poglądach, bo innych argumentów nie dopuszcza. Część będzie rozmawiać ale powie, że argumenty drugiej strony jej nie przekonują i będzie w stanie racjonalnie wykazać, dlaczego. Jak to w każdej dużej grupie ludzi bywa.
Następnie mamy sporą grupę osób, która nie jest ani waleczna ani zaangażowana w politykę ale która też uważa, że "coś jest nie tak". Ludzie ci nie głosują na ogół na PiS z różnych powodów (bo problem z Kaczyńskim, bo stosunki z sąsiadami się pogorszą, bo pokłócą wszystkich, bo straszna stmosfera będzie, bo partia zbyt mało katolicka, narodowa, itp. - to czasami słyszane argumenty ze strony tej grupy osób). Jest ich trochę wśród wyborców PSLu, SLD, pozostałych prawicowych ugrupowań i samego PO. Generalnie są oni dość mało widoczni.
W tym wszystkim są osoby - trudno określić ich ilość w liczbach czy procentach ale na pewno są one dość aktywne i widoczne - które wprost i bez ogródek formułują oskarżenia pod adresem Prezydenta i Premiera RP o zdradę. Wielu innych myśli w podobny sposób ale nie wypowiada się - z różnych powodów. Zarzuty te są formułowane głównie na podstawie kilku momentów budzących podejrzenia, że mogło tam dojść do nieprawidłowości (ze zdradą interesów RP włącznie). Te zarzuty to przede wszystkim pozbawienie delegacji z Prezydentem RP na czele należytej ochrony i zaniedbania BORu, decyzja o trybie badania katastrofy smoleńskiej wg zał.13 do Konwencji Chicagowskiej, niejsna sytuacja urzędowo-dyplomatyczna przed wizytą i dotycząca jej korespondencja. Pewną rolę odgrywa też szybkie sfinalizowanie umowy gazowej z FR po katastrofie smoleńskiej. Na sobotniej manifestacji pogląd tej grupy osób wyraziła Ewa Stankiewicz. Można się z nią nie zgadzać, można ją wyzywać od opętanych ale faktów nie da się zajazgotać: wiele ludzi w Polsce myśli podobnie, nawet jeśli tego głośno nie wyraża.
Sytuacja, w której duża część społeczeństwa uważa, że sprawa jest niejasna oraz że doszło do zaniedbań ze strony rządu a spory odsetek tej części jest wręcz zdania, że doszło do zdrady, jest dla rządzących całkowicie niekomfortowa i nieprzyjazna - to oczywiste. Tym bardziej niezrozumiałe jest w tym wszystkim zachowanie premiera Tuska i kilku innych osób. Normalnym działaniem byłoby w takim przypadku po prostu bezwarunkowe ujawnienie dostępnych informacji dotyczących tych krytycznych momentów, przedstawienie ich w odpowiedniej formie społeczeństwu i uwolnienie się w ten sposób od zarzutów, uważanych za niesprawiedliwe i obraźliwe. Można byłoby sobie wyobrazić przywołanie w tym celu najlepszych fachowców w swoich dziedzinach, niezależnych i budzących powszechne zaufanie - sprawa jest w końcu ważna i poważna. "Transparencja" brzmi tu stosowne, modne pojęcie (gniot językowy straszny), czyli przejrzystość działania. Tak postępują wielkie korporacje i firmy podejrzewane o nieścisłości księgowe czy fiskalne, tak postępują osoby prywatne podejrzewane o coś, tak postępują mężowie stanu, gdy w ich państwie mnożą się uporczywie podejrzenia o nadużycia czy nieprawidłowości, mogące doprowadzić do niepokojów społecznych. Jednym słowem robią oni wszystko, aby oczyścić się z zarzutów i podejrzeń czy nawet im zapobiec a nie żeby je podtrzymywać.
Niestety, Panowie z Rządu obrali inną drogę, o jakiejkolwiek przejrzystości nie może być mowy. Wprost przeciwnie - na wyrok sądu administracyjnego, nakazujący ujawnienie decyzji dot. procedowania badania katastrofy, Premier zapowiedział złożenie wniosku o kasację. Zamiast argumentów leci piana z ust, która obficie leje się po każdej wypowiedzi Macierewicza czy Kaczyńskiego. Jedyna oferta polityków z obozu władzy (i mediów) na ustalenia Zespołu Parlamentarnego, to robienie z profesorów Biniendy i Nowaczyka kretynów. Są też i sugestie stosowania siły wobec pokojowo demostrujących ludzi. Jak część społeczeństwa nie wierzy w oficjalny raport, to jest bydłem czy warholstwem - i koniec dyskusji. A po stwierdzeniu kłamstw w Raporcie Millera rząd mógł ustosunkować się przecież do sprawy w sposób rzeczowy - np. dać jakiś komentarz do ekspertyzy IES (zamiast tego jej część została utajniona), wyciągnąć konsekwencje służbowe wobec winnych matactw czy nieścisłości czy nawet powtórnie opracować części, w których nastąpiły przekłamania. Zamiast tego władza idzie w zapartego, jedyny tylko min.Kwiatkowski stwierdził, że należałoby najzwyczajniej w świecie przeprosić panią Ewę Błasik. Prezydent RP grzmi za to - na właściwym sobie poziomie dyskusji - że każdy, kto nie wierzy w jakiegoś gniota wysmażonego przez administrację państwową podnosi rękę na werdykt Państwa Polskiego. W domyśle: Na Najjaśniejszą warchoł jeden i zadymiarz niewierzący w dokument się porywa.
Takim irracjonalnym zachowaniem Premier Tusk i Rząd sami sobie szkodzą - taką opinię wyrażają też niektórzy dotychczasowi zwolennicy PO. Jest ono też zupełnie niezrozumiałe - nawet z pozycji myślącego członka czy wyborcy PO. Chyba że...
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka