Wszystko zaczęło się dziś pogodnie, jak na 3 Maja przystało. W takie święta jestem zwykle jako moher umiarkowany tolerancyjna nawet dla władzy, w końcu w dni powszednie staram się pracą blogerską wytrwale obnażać jej nijakość i mierność. Więc w święta dosyć, to nie czas, żeby rzucać gromami. Przeciwna byłabym też jakimkolwiek pomysłom zakłócania dzisiejszych imprez państwowych - ostatecznie lepiej, gdy dzieci i młodzież przyzwyczają się do obchodów święta narodowego i do tradycji nawet przy rządach złej jakości, niż gdyby miały się zajmować czymś głupim. Pal sześć dzisiaj, kto rządzi. Tak sobie pomyślałam ale - niestety - znów jak zwykle nic z tego nie wyszło.
Gdy w południe każdy zajmował się jakimiś swoimi sprawami, postanowiłam - zrażona wczorajszymi pomysłami radosnego świętowania razem z paskudnym ptaszydłem - nigdzie nie wychodzić i obejrzeć uroczystości w telewizji. Jak wspomniałam nastrój świetny, aromatyczna kawa południowa na stoliku, w lodówce chłodził się szampan (a konkretnie prosecco), żeby przy późniejszym wspólnym posiłku móc wypić kieliszek za pomyślność Najjaśniejszej. Pełny luz.
Plac Zamkowy tym razem - nie jak kiedyś bywało Plac Piłsudskiego - uzasadniono względami historycznymi, niech będzie, choć pomyślało mi się przy okazji i coś innego ale nie burzmy dobrego nastroju, na to zawsze przyjdzie czas. Na dobry początek mundury, trochę muzyki wojskowej, w porządku. Potem przemówienie Prezydenta RP. I niestety znów nie wytrzymałam, bo i jak można wytrzymać, gdy przemawiający wygłasza coś o różnych rodzajach patriotyzmu w XVIIIw. Jeden miał być patriotyzmem otwartym, nowoczesnym i to on doprowadził do Konstytucji 3-go Maja. Drugi zaś to patriotyzm niedopuszczający zmian, zachowawczy - ten doprowadził do Targowicy. Następnie dzięki skomplikowanej ekwilibrystyce został stworzony jakby pomost pomiędzy tymi dwoma patriotyzmami aż do czasów współczesnych, w których to obok patriotów nowoczesnych, otwartych, światłych egzystują jacyś patrioci wsteczni (użyte słowa były nieco inne ale taki był sens), którzy siebie samych uważają za patriotów ale w gruncie rzeczy przypominają tych patriotów od Targowicy. Jakoś tak, bo ekwilibrystyka słowno- historyczna nadawanego tekstu była tak nieprawdopodobna i muszę przyznać, że do tej pory czegoś podobnego nie słyszałam, nawet w wykonaniu miłościwie nam panującyh.
Uff! A więc różne rzeczy były ale żeby targowiczan wiązać z patriotyzmem to chyba jeszcze nie było. Z przekazów wiadomo, że w każdym razie nie uważano ich za patriotów, mało tego, nawet w ich najbliższym otoczeniu targowica nie uchodziła za akt patriotyzmu. Zachowały się na ten temat np.choćby przekazy dot. Zofii Potockiej, żony Szczęsnego Potockiego, która odradzała mu udział w konfederacji. Wcale nie dlatego, że byłą kurtyzanę ze Stambułu w jakikolwiek sposób interesowała polska racja stanu, po prostu zdrowy rozsądek mówił jej, że paktowanie z obcym mocarstwem przeciwko własnemu krajowi niczego dobrego nie przyniesie. Mowa jest o tym w różnych źródłach, także w pozycjach popularno-historycznych. Dziwne, że historycy z Pałacu Prezydenckiego o tym nie wiedzą i puszczają gniota, w którym Prezydent RP wiąże Targowicę z rodzajem jakiegoś niepożądanego patriotyzmu a następnie ze współczesnymi patriotami czy też takimi, co to tylko uważają się za patriotów ... i tak dalej. Kończę, bo od tej ekwilibrystyki zwariuję. Właściwie to nie dziwne, to straszne. Brr...
No tak - miałam dziś nie być złośliwa i nic nie pisać ale powiedzcie Państwo sami: Jak bloger może przejść obojętny wobec faktu, gdy kurtyzana ze Stambułu okazuje się mądrzejsza od sztabu historyków-doradców? Nie ma siły, po prostu nie może.
P.S. Bardzo proszę o niezamieszczanie komentarzy obraźliwych wobec Prezydenta RP. Uwagi krytyczne dotyczące sposobu sprawowania urzędu, manier oraz sposobu bycia są jak najbardziej dopuszczalne.
Obserwuję z dużym niepokojem i opisuję Polskę posmoleńską. Poza tym zdarza mi się czasami opisywać inne sprawy.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka