Stwierdziłem ostatnio, że większość moich wpisów tchnie wyłącznie negatywną energią:) Elity niszczą demokrację, Owsiak wspiera neoliberalizm, media manipulują informacją, UE dąży do dyktatury... Czas więc dla odmiany na coś pozytywnego :)
Ostatnią sobotę spędziłem na spotkaniu aktywistów i fundriserów Greenpeace we Wrocławiu. Jechałem tam półprzytomny, ostatnie kilka dni prowadzę na sobie eksperyment dotyczący ograniczania snu, żeby wyrwać z doby trochę więcej czasu na działanie i rozwój, odczuwam już powoli skutki uboczne;) W każdym razie dotarłem na miejsce i zgodnie z planem wygłosiłem krótką prelekcję dotyczącą konieczności konsolidacji organizacji alternatywnych oraz koordynacji ich działań w celu zwiększenia naszej skuteczności w walce z systemem. Mimo, że jak mam w zwyczaju nie oszczędzałem słuchaczy i ich dobrego samopoczucia, wskazując na ślepy zaułek w jakim tkwią organizacje „celowe” (skupiające się na wycinku systemu: prawach człowieka, ekologii, prawach konsumenckich, czy pracowniczych, bez walki z systemem na innych polach), wiele osób zareagowało ze zrozumieniem i zadeklarowało chęć uczestniczenia w kampaniach wykraczających poza działania ekologiczne.
Po oficjalnej części zakończonej nieco meczącym, choć na pewno wartościowym z punktu widzenia przekazu, filmie „Home” (polecam zwłaszcza genialne zdjęcia), zdążyłem jeszcze odbyć kilka bardzo ciekawych rozmów z aktywistami Greenpeace i ustalić najbliższe działania naszej (Lepszego Świata) grupy lokalnej we Wrocławiu, w tym projekcję filmu na rocznicę 11 września.
Do Poznania wyjeżdżałem przed północą i wtedy spotkała mnie najciekawsza cześć dnia:)
Jechałem mianowicie w przedziale z dwoma robotnikami sezonowymi. Jechali z Górnego Śląska przez Wrocław i Poznań na Pomorze, gdzie akurat znaleźli pracę. Obaj nie byli bynajmniej z tego powodu szczęśliwi, niestety zmusiła ich do tego smutna konieczność życia w neoliberalnej Polsce. Dodajmy, że jeden z nich musiał wyjechać z rodzinnego miasta w tydzień po ślubie, na ponad miesiąc... Bynajmniej nie miodowy i bynajmniej nie z żoną...
Obaj byliby pewnie zmorą dla grzecznych i genderowych intelektualistów lewackich, strojących się w piórka humanizmu i patrzących z ledwie ukrywaną pogardą na „nie rozumiejących nic a nic” robotników, pijących alkohol i palących na potęgę, których życie ogranicza się do znanej z Solidarności „michy”. Gdyby ktoś zaczął im cytować Żiżka, czy Chomskiego, nie zostałby pewnie dobrze zrozumiany:)
Jednocześnie jednak, podczas rozmowy, którą mimo zmęczenia podjąłem, wykazali się dużą, instynktowną znajomością mechanizmów rządzących światem. Odczuwając absurd konieczności znajdowania środków do życia na drugim końcu kraju (a pod koniec roku mieli zostawić rodziny i jechać do Niemiec) odrzucali model neoliberalny, starszy z nich (teść żonatego) przypominał o zakładach zlikwidowanych złodziejską prywatyzacją Balcerowicza (wielbionego przez GW i Owsiaka) i bezrobociu wywołanym przez ekipę Banku Światowego rządzącą pod różnymi szyldami od 20 lat naszym krajem. Dodajmy, że wcale nie był entuzjastą PRL jak 20 letni czerwoni idealiści, którzy nigdy nie poczuli, jak to rzeczowo określił mój rozmówca „pierdolnięcia gumową 80-tką zomowca po plecach” :)
Widział po prostu, że żył kiedyś w państwie socjalnym, państwie opiekuńczym, państwie w którym, mimo biedy, dyktatury, korupcji i kryzysu, mimo rozbijania Solidarności i represji, obywatel miał więcej do powiedzenia i często otrzymywał większą pomoc, niż dzisiaj, z całymi „wolnymi” wyborami (czytaj: castingiem spośród kilku partii wielkiego kapitału), czy tysiącami NGOsów zmuszonych do wyręczania państwa w jego konstytucyjnych obowiązkach. Widział, że sklepy za „żółtymi firankami” tak oburzające robotników w PRL to NIC w porównaniu z milionami wydawanymi przez nasze elity w butikach Paryża i Londynu. Że „dacze” bonzów partyjnych to NIC w porównaniu z pałacami i latyfundiami miliarderów, zbudowanych podobnie jak tamte, naszym, obywateli, kosztem. Że korupcja i złodziejstwo "komunistycznych" polityków to NIC w porównaniu z przekrętami jakie robią teraz nasi władcy w majestacie prawa i oczywiście w imię „racji stanu”.
Co najważniejsze jednak – i dla mnie najwspanialsze, gdyż wykazał się większą wnikliwością niż 90% wytresowanych przez system absolwentów politologii, mój rozmówca widział, że szczególnie pod jednym względem w PRL było lepiej- wróg, komuna, był dla wszystkich jasny i czytelny, co ułatwiało samoorganizację i walkę z ustrojem. Teraz, jak równie rzeczowo powiedział, „nie wiadomo kogo za cały ten bajzel nap...lać” :) Jednym słowem był to balsam na krwawiącą ludzką ignorancją duszę każdego prawdziwego aktywisty :)
Muszę powiedzieć, że najbardziej chyba zaskoczył mnie ich stosunek do prywatyzacji służby zdrowia. Może dlatego, że nie czytują GW i raczej nie oglądają „mądrej” publicystyki w TVN, nie zinternalizowali narodowego entuzjazmu dla pomysłów neoliberałów, by odciąć najbiedniejsze warstwy społeczne od opiekli zdrowotnej. Wręcz przeciwnie, gdy opisałem im jak funkcjonuje system amerykański, do którego zarówno Polska, jak władana przez grupę Bilderberg i s-kę Wspólnota Europejska zmierza, w prostych, żołnierskich słowach (których nie będę tu cytował) powiedzieli co myślą o takich pomysłach. I gdy inteligenci twierdzą, że to jedyne lekarstwo na kolejki, korupcję lekarzy i przekręty w szpitalach, moi rozmówcy stanowczo odrzucili system, w którym kolejek nie będzie, gdyż biedni do prywatnych szpitali po prostu nie będą wpuszczani, korupcji nie będzie, gdyż etyka zysku stanie się obowiązkiem każdego lekarza, farmaceuty, dyrektora szpitala i ubezpieczyciela. Będzie to system, w którym pacjenci zmienią się w klientów, a gdy ich obsługa nie będzie opłacalna, po prostu przestanie się nimi ktokolwiek poza szczątkową, niedofinansowaną opieką dla najuboższych, zajmować.
I idąc z dworca o 2 w nocy do domu, mimo, że ze zmęczenia zaczynało mnie otaczać poczucie nierzeczywistości otaczającego mnie świata, miałem uśmiech na ustach. Bo nie jest prawdą, że społeczeństwo jest głupie. Jest tylko niedoinformowane i pozbawionej szerszej, systemowej świadomości. Nie jest złe, tylko wtłaczane w karby systemu wyzysku i barbarzyństwa. Nie jest genetycznie bierne, tylko utrzymywanie w stanie ciągłej pogoni za mirażem przedstawianym przez korporacyjne media jako sens naszego życia. Wystarczy je zorganizować, tchnąć nadzieję i pokazać, że dzisiejszy wróg, zmierzający do zaprowadzenia globalnej dyktatury opakowanej przez najlepszych speców od PR, jest bardziej czytelny i bardziej niebezpieczny, niż elity PRL były kiedykolwiek.
Z pewnością wymaga to od nas, aktywistów, codziennej, ciężkiej pracy, której trzeba się poświęcić, setek rozmów z rodziną, przyjaciółmi, współpracownikami, przekonywania ich i budzenia z popkulturowego snu do trzeźwej percepcji rzeczywistości. Jednak nagroda, lepszy świat, dla nas i przyszłych pokoleń, jest nie tylko tego wysiłku warta, ale po prostu- możliwa.
Ludzkość powstanie – i odzyska demokrację. Trzeba jej tylko trochę pomóc:)
Marcin Janasik
Inne tematy w dziale Polityka