letni letni
1909
BLOG

Doludnianie Polski po prawacku

letni letni PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 141

Czytam od czasu do czasu polskojęzyczny, luksemburski tygodnik Sieci i muszę powiedzieć, że w każdym numerze znajdę co najmniej jeden interesujący artykuł. Czasami aż tak interesujący, że warto o nim wspomnieć na blogu. Moją uwagę przykuły ostatnio (nr 32/2020) wynurzenia p. J. Pospieszalskiego pt. „Prawda nadrzędna: przetrwanie Polski”.

Już na samym początku autor przedstawia nam główny problem, z którym nasze państwo musi się zmierzyć: Polska umiera. Urodzeni dziś obywatele, jeśli dożyją, za 80 lat będą mieszkać w kraju o liczebności 17 mln osób. Przyjmijmy, że powyższa prognoza ma rację bytu. Jak zaradzić wyludnianiu Polski? Z treści artykułu możemy się dowiedzieć, jakie kroki należy podjąć, żeby zatrzymać niesprzyjające trendy demograficzne. Nie ma tylko objaśnienia, jak realizacja tych kroków zwiększy liczbę obywateli Polski.

  • Odrzucić konwencję stambulską.
  • Wstrzymać „jakobiński” terror LGBT (przy czym wyznaczenie stref wolnych od LGBT nie wystarczy).
  • Zmienić paradygmat kulturowy.

Ten ostatni punkt jest słabo skonkretyzowany, choć p. J. Pospieszalski z nim właśnie wiąże największe nadzieje i posądza o największą skuteczność. Autor nie ukrywa przy tym, że jego wprowadzenie będzie wymagać wprowadzenia ograniczeń w mediach, edukacji, uniwersytetach czy kulturze finansowanej z podatków. Pisze: Zatem wszystko, co jest niezgodne z interesem rodziny, jest sprzeczne z narodową strategią, a więc won!. Autor nigdzie nie precyzuje, jak miałby ten interes rodziny wyglądać. A może on być on przecież rozumiany skrajnie różnie. Na przykład: „Nie będziemy wsadzać do więzienia/ograniczać kontaktów ojca znęcającego się nad żoną i dziećmi, bo doprowadzamy do dekompozycji rodziny (brak ojca)”. To zdanie leży na antypodach do poglądu: „Będziemy chronić rodzinę przed znęcaniem się przez ojca, przez skuteczne i trwałe odizolowanie/karę więzienia”. Nie wiem, która wersja należy do paradygmatu kulturowego proponowanego przez autora. W artykule nie znajdziemy wyjaśnienia.

Zostawmy jednak brzydki zwyczaj chowania się prawaków za pojęciem „rodzina”. Zajmijmy się wyludnianiem Polski. Może kilka słów o tym skąd się ono bierze. Tak się składa, że kiedy oglądamy wykres populacji Polski, niekoniecznie dociera do nas, że wynika on z indywidualnych decyzji (głównie) kobiet. To nie jest tak, że jest jakaś ogólna idea, wprowadzana w mediach na uniwersytetach czy produktach kultury. Że ludzie zaznajamiają się z ta ideą i podejmują decyzję „Teraz będziemy prospołeczni i postanawiamy płodzić dzieci”. To absurd. Za każdym razem, kiedy taka decyzja jest podejmowana, jest ona wynikiem rachunku: instynkt rodzicielski vs. świadomość niewygód i kłopotów. To znaczy: „chciałabym mieć dziecko, ale jeszcze nie teraz, bo jak urodzę, to spadną mi dochody/ będę ubezwłasnowolniona przez dwa lata/ stracę pracę/ będzie mi ciężko”. I każda z takich pojedynczych decyzji składa się na malejącą krzywą.

Rzecz jasna pojawiają się (głównie prawackie) głosy, że młode kobiety są po prostu za wygodne, bo „za moich czasów nikt nie myślał...” Skoro ktoś uważa, że młode kobiety są za wygodne, niech sam da przykład. Niech zrezygnuje z telefonu komórkowego (zmniejszy zatrucie planety pochodzące z chińskich fabryk). Niech sprzeda samochód i jeździ wszędzie autobusem (zmniejszy zatrucie spalinami). Zamiast wykonywać przelewy w bankowości internetowej, niech stoi na poczcie w kolejce by dokonać opłat za mieszkanie (podtrzyma znajomości rozmawiając w kolejce). Niech się odetnie od internetu (będzie miał więcej czasu dla rodziny). Jak widać mimo szczytnych celów, mało kto rezygnuje z wygód. A przecież jeszcze „za moich czasów” mało kto miał telefon, samochód i nie było internetu. I był dodatni przyrost naturalny. Przypominam, że w PRL nie było żadnego prawackiego „paradygmatu kulturowego”, jaki wymyślił sobie p. J. Pospieszalski.

* * *

Może bardziej wartościowe byłoby, gdyby autor felietonu pochylił się nad rzeczywistością a nie bujał w obłokach: Najwyższym współczynnikiem dzietności w UE może pochwalić się Francja. Na jedną Francuzkę przypadało w 2017 roku 1,9 urodzeń. Kolejne były: Szwecja (1,78), Irlandia (1,77), Dania (1,75) i Wielka Brytania (1,74). Natomiast najniższe wskaźniki płodności zaobserwowano na Malcie (1,26 urodzeń na kobietę), w Hiszpanii (1,31), we Włoszech i na Cyprze (po 1,32), Grecji (1,35), Portugalii (1,38) i Luksemburgu (1,39) (cytat z Forsal.pl). I tu małe zadanie domowe dla prawaków: czym różnią się od Polski Francja, Szwecja, Irlandia i Dania. Może warto zastosować sprawdzone wzorce, zamiast „zmieniać paradygmat”?

* * *

I już zupełnie na koniec mała refleksja. Prawica rządzi Polską od pięciu lat. Rządzi bez żadnych kłopotów. Może wprowadzać prawo jakie chce, bo przejęła Trybunał Konstytucyjny, ma Sejm, prezydenta a do niedawna miała również pod kontrolą Senat. W ramach swych rządów wprowadza zasady, jakie tylko jej się wymarzą. No i te zasady jakoś się nie sprawdzają w kwestii demografii. Nie pozostaje więc mi nic innego, jak zgodzić się z zakończeniem opisywanego dziś felietonu: Jeżeli zachodzi sprzeczność między zasadami i przetrwaniem społeczeństwa, to znaczy, że zasady są fałszywe.

* * *

Obiecany w komentarzu cytat:
image

letni
O mnie letni

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka