Na krótko przed rocznicą wprowadzenia stanu wojennego rząd premiera M. Morawieckiego uzyskał wotum zaufania. Z tej okazji kilka nieuporządkowanych myśli. Być może bez związku.
* * *
Wczoraj nastąpiła symboliczna zmiana. Pewnie nawet nie ma jakiegoś większego znaczenia. Głównymi bohaterami wczorajszego wieczoru, były dwie osoby wywodzące się z Solidarności Walczącej: nowy premier M. Morawiecki i jego ojciec K. Morawiecki. Dopiero po ponad 30 latach, postacie z tego marginalnego ugrupowania stały się aktorami odgrywającymi główne role. Do tej pory, z kilkoma przerwami, władzę dzierżyło środowisko polityczne, które wywodziło się z Komitetów Obywatelskich. Wczoraj widoczne tylko w osobie p. J. Kaczyńskiego, który udzielił wywiadu w TVP Info.
* * *
W 1989 roku mieliśmy w Polsce wybory, w których Solidarność Walcząca programowo nie brała udziału. Wtedy wydawało się to nierozsądne. Jeden z moich kolegów, który aktywnie brał udział w przygotowaniach do wyborów określił to dosadniej: „Nie głosować na Solidarność (Komitety Obywatelskie) to tak, jakby oddać głos na komunistów.” Do tego worka „popierających PZPR” wrzucił jeszcze p. J. Korwin-Mikkego z jego UPR. Osobiście nie byłem tak ostry w swoich sądach.
* * *
Znam osobę, która została zwolniona z pracy w BZ WBK, gdy rządził nim właśnie p. M. Morawiecki. Dobrego słowa na niego nie powie. Nikt jej nie przekona, że optymalizacja zatrudnienia, to konieczność dziejowa. A przecież interes właściciela wymaga maksymalizacji zysków. Znajoma była więc jedynie obciętym kosztem. Nic osobistego.
* * *
Droga do rządu p. M. Morawieckiego była długa. Od pobicia przez SBków w PRL, poprzez korpo-karierę w BZ WBK, do wejścia w politykę. Szczęśliwie dla siebie przyszły premier nie wsiąknął w środowisko związane z PO, choć było blisko. Odczekał i dobrze na tym wyszedł.
Inne tematy w dziale Polityka