Jakiś czas temu gdy próbowano nas przekonać , że egzekucji Gen. Papały dokonali złodzieje samochodów, którzy jak wiadomo „na robotę” chodzą z pistoletem z tłumikiem ,a każdego kto im próbuje przeszkodzić w tym procederze pozbawiają życia strzałem w głowę. Ponieważ nowa wersja bardzo pasowała zwolennikom „boleśnie banalnej prawdy”, przez wiodące media przetoczyła się dyskusja o konieczności rewizji instytucji świadka koronnego. A to dlatego ,że wcześniej „niewiarygodni” świadkowie koronni obarczyli zeznaniami grupę pruszkowską i powiązanych z nimi polityków i biznesmanów.
Minęło parę miesięcy i o to inny świadek koronny swoimi zeznaniami obciąża zarzutem handlu narkotykami grupę powiązaną z kibicami Legii Warszawa - w tym wroga publicznego nr 1, czyli Piotra Staruchowicza. Tym razem jego zeznania pasują ekipie rządzącej jak ulał, wiec juz nikt tezy o konieczności rewizji instytucji świadka koronnego nie stawia, bo przecież oskarżenie „Starucha” jest z automatu wiarygodne.
Oczywiście, tylko ludzie złej woli mogą kwestionować informację, że to przypadkowa zbieżność dat , iż dzieje się to na tydzień przez rozpoczęciem Mistrzostw Europy. Ja człowiekiem złej woli - jak ludzie z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka nie jestem, ale mam kilka wątpliwości.
„Staruch” jest oskarżony o wprowadzenie na rynek znacznej (nie mniej niż kilogram) ilości amfetaminy. Ponoć CBŚ od ponad pól roku zbiera dowody w tej sprawie. Wygląda więc na to , że pierwsze co zrobił Staruch po wyjściu w grudniu z aresztu na Białołęce to rozprowadzenie ilości narkotyku , której nie powstydziłby się Tony Montana. No chyba, że proceder zaczął już „pod celą” ...
Nie znam na tyle dobrze Piotra Struchowicza, by wiedzieć co robi w życiu prywatnym , ale jestem pod wrażeniem jego operatywności. Pomiędzy meczami Legii, przygotowywaniem opraw, udzielaniem się w mediach znajduje jeszcze czas by rozprowadzić tysiące porcji amfetaminy (dla niezorientowanych narkotyk ten sprzedawany jest na gramy – źródło cykl „My narkopolacy” w GW). Zamiast przenieść się za zarobione pieniądze do jakiegoś pałacu dalej gnieździ się perfidnie w małej klitce w bloku, ale to pewnie dla zmylenia tropu.
Nie znam też technik operacyjnych policji, ale wydaje mi się, że polując na tak „grubego zwierza” odpuszcza mu się drobne przewinienia jak bójka z kibicem innej drużyny, aby jak po nitce do kłębka doprowadził do wszystkich zamieszanych w poważniejsze przestępstwo. A jednak uznano , że przywłaszczenie klapek i ręcznika warte jest postawienia zarzutów, osadzenia w areszcie sprawcy i urwania tropu. Trochę to dziwne...
Nie wzbudza też mojego zaufania fakt, że świadek koronny po złożeniu obciążających zeznań zostajewypuszczony z aresztu (tak mi się nasuwa na myśl opowiastka o Murzynie, który zrobił swoje) , a ludzie z Fundacji Praw Człowieka nie wpuszczeni na rozprawę, na której orzeczono areszt.