Niby potępiają, ale de facto promują. Dziennik, Gazeta Wyborcza i, co najważniejsze, stacje telewizyjne - nie tylko TVP. Libertas jako partia, o której się podkreśla, że ma ok. 1% poparcia występuje codziennie w mediach głównego nurtu. Czołowe dzienniki, niby to w atmosferze potępienia, rozpisują się nawet na kilku stronach o nowej, pierwszej partii paneuropejskiej i "zagrożeniu" dla dalszej integracji Europy. Libertas to, Libertas tamto. Aby wbić ludziom do głowy tę nazwę.
Czy jedynym powodem takiego stanu rzeczy jest osoba Lecha Wałęsy? Wątpię. On jest tylko pretekstem do tego, by na scenę polityczną wszedł nowy podmiot skupiający eurosceptycznych wyborców. Dzięki byłemu prezydentowi mainstreamowe media mogą bezpiecznie mówić o Libertasie bez narażania się na zarzut, że działają jak TVP i kreują coś z niczego. Zauważmy, że inne partie mające podobne poparcie (PPP, PR, UPR) praktycznie nie istnieją w mediach.
Czy Declan Ganley jest wrogiem UE jak się go przedstawia? Czy może jego rolą będzie swoisty, europejski wentyl bezpieczeństwa, który da ujście niebezpiecznym (antyeuropejskim) tendencjom, będąc jednocześnie pod kontrolą. Tylko czyją?
To, że nie jest on niezależny jest raczej pewne...