LucjanZgoda LucjanZgoda
73
BLOG

Na Wawel

LucjanZgoda LucjanZgoda Rozmaitości Obserwuj notkę 11

Nawet na urlopie spokoju człowiekowi nie dają. Znowu dzwonili ze Szwecji i Japonii w sprawie wspólnych projektów. Że olimpiada blisko, że stadiony razem budować trzeba, że technologie nowe… Po urlopie - mówię – po urlopie! I wykrakali - koniec urlopu. Koniec kołyszących się świerków, szumu traw i strumieni, koniec wschodów i zachodów… Więc z Zakopanego w dół, zakopianką i przez Myślenice do Krakowa. Marysia koniecznie Wawel chciała zobaczyć i groby królewskie. To poszliśmy. Katedra. Cisza wielka. Nagrobki. Leżą obok siebie najszlachetniejsi, najodważniejsi, najwięksi … Poszliśmy do Lecha i Marii. I Marysia się popłakała. Lutek – mówi, dlaczego dziennikarze tak okropnie im dokuczali, dlaczego przez tyle lat kłamali na ich temat, a teraz mówią co innego? Marysiu – mówię, to nie dziennikarze, ale cyngle. Cyngle to błazny do wynajęcia, nie takie jak ten co tu na Wawelu mieszkał – Stańczyk, błazen królewski, który mógł mówić niewygodne prawdy w oczy samemu królowi. Cyngle same nie są groźne, tylko oplują. Nie zabijają, ale działają jak ostrzał artyleryjski, Czyszczą przestrzeń wokół ofiary. A zdarza się, że na to oczyszczone pole wkraczają potem  specjaliści od mokrej roboty. Tak było z księdzem Jerzym.

No, ale, mówi Marysia, przecież nie wszyscy to cyngle. Przecież Lech też mógł trochę odpuścić i dogadać się z kim trzeba. Może mógł, a może nie mógł, mówię. Jak mówią w telewizji, warunkiem porozumienia jest minimum prawdy. Czasem nie da rady. Pamiętasz jak przyszedł do mnie Maniek, ten co nam prawie przez pół roku cement z budowy podbierał? Przyszedł i mówi, że proponuje, byśmy razem złodzieja szukali. No tom go szpadlem przez plecy zdzielił, aż oddech stracił. Coś się darła, że człowieka zabiłem, a przecież jak oddech złapał to zerwał się i uciekł.

Ale Marysia nie dawała za wygraną. No dobrze, ale dlaczego teraz, jak kto pyta o Smoleńsk, to mówią, że trumnami gra i że nekrofil. Sama słyszałam jak poważny profesor tak mówił. Marysiu – mówię – kobita jesteś, ale rozum musisz mieć, nie profesorski ale swój, własny. Jak to nam ten góral z Cichego powiedział o profesorach? Dawniej to byli ludzie i dusze, a teraz to ino małpy i dyplomy. Ja też przed budową studiowałem to owo i różne kawałki w głowie mam. Z pamięci gadać je mogę. To ci wytłumaczę. Jakieś sto lat temu, tu, niedaleko na Skałce wielkiego człowieka chowali. Stanisław Wyspiański się nazywał. A inny znany człowiek, kolekcjoner sztuki japońskiej, co go Manggha przezywali tak o tym pisał: "Rada miejska chowa Wyspiańskiego na koszt gminy, na Skałce. Swojskie Peryklesy! Naród umie czcić to, co jest już tylko trupem, dla tego, że jest trupem. Do ciał i dusz żywych, do tych, którzy uosabiają czyn, energię, którzy pragną i mają prawo działać - czuje wstręt nieprzeparty, nienawiść. Swojskie nekrofilstwo. Jeden wielki cmentarz” Pisał tak, bo był strasznie rozżalony, że  Kraków Wyspiańskiego docenił dopiero po śmierci. I pisał prawdę. A tamten krakowski salon i dzisiejszy salon, tamci niektórzy profesorowie i dzisiejsi niektórzy profesorowie, tamte cyngle i dzisiejsze cyngle to rzeczywiście nekrofila.

Wyszliśmy z podziemi do katedry. A tam królowa Jadwiga rozmodlona w marmurowym niebie. Obok, w szklanej gablocie uschła gałązka berła i zwiędłe, pomarszczone jabłko władzy. Nieopodal król Zygmunt leży sobie wygodnie, kolano uniósł, głowę wspiera na dłoni. Pewnie śni, że żyje albo udaje, że umarł. Popatrz, mówię, Marysiu, wszędzie partactwo. I mówię ci to jako budowlaniec. Z samych Włoch specjalistów sprowadzano, a kamienna posadzka w katedrze koślawa, cała w dziurach. Takiś mądry, mówi Marysia, ażeś głupi. Posadzka jest w porządku, a te kamienie przez setki lat żłobione są przez ludzi, kolanami, w upartej modlitwie. 

LucjanZgoda
O mnie LucjanZgoda

Jestem miły.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości