Łukasz Maślanka Łukasz Maślanka
279
BLOG

Robert Brasillach, Obecność cienia

Łukasz Maślanka Łukasz Maślanka Kultura Obserwuj notkę 1

 

W swojej Historii literatury francuskiej Albert Thibaudet wyróżnia obecność i umiejscowienie. Zauważa na przykład obecność Baudelaire'a, ale umiejscowienie Hugo. To pierwsze określenie wydaje mi się trafne dla tych, którzy pozostają przy nas jako nieuchwytne duchy. Pascal, Montaigne, Cervantes zawsze służą ludziom, pozwalają im marzyć i dostarczają tematów do dyskusji. Voltaire nie wzbudza w nas takich emocji. Także przez całe dziewiętnaste stulecie pojawiają się tajemnicze obecności poetów, z których czyni się pewne znaki rozpoznawcze, wskazujące i wyznaczające ścieżki w kierunku nieskończoności: obecność Baudelaire'a, obecność Rimbauda. To wcale niekoniecznie ci najwięksi mogą stać się takimi symbolami, ale ci, co do których jesteśmy pewni, że dotykają sedna. Oni pozostają z żyjącymi w więzach prawie braterskich. Wśród najnowszych, o ile Proust oscyluje pomiędzy obecnością i umiejscowieniem, o ile Péguy jest wiecznie obecny, uważam, że duchem, który z każdym dniem nabiera coraz wyraźniejszych kształtów, jest ten należący do austriackiego poety Rainera Marii Rilkego.


 

Zalewają nas dzieła próbujące przybliżyć nam tę frapującą postać: tłumaczenia Elegii duinejskich, wspomnienia księżnej Thurn und Taxis, Rilke żyjący p.Maurice Betza (wspaniałego tłumacza Pamiętników Malte-Lauridsa Brigge oraz popularyzatora Rilkego we Francji) i w końcu Listy do młodego poety w przekładzie Bernarda Grasseta i Rainera Biemela, na podstawie których ten pierwszy napisał także Refleksje o życiu twórczym. Goethe nie bez racji uważał, że poezja, wbrew powszechnym opiniom, jest najłatwiejszą w przekładzie formą sztuki. Uwierzyć w to tym łatwiej, jeżeli spojrzy się jaką zawrotną karierę robi od czasu do czasu na świecie ten czy inny młody poeta zagraniczny stając się szybko zwierciadłem naszych losów. Rilke jest właśnie jednym z tych i całkiem niedługo nie będzie już dało się mówić o poezji, jej apostołach i męczennikach, bez wymienienia tego nieśmiałego i wciąż zdziwionego czarodzieja.


 

Te Listy, które napisał do młodego, proszącego o radę poety dają najlepsze świadectwo stanu jego umysłu i serca. Pani Monique Saint-Hélier, która również napisała kilka ładnych stronic o Rilkem, przekonuje, że gdyby anioł ukazał się Paulowi Valéry, to ten spojrzałby na niego z uwagą i całkowicie zrozumiał, podczas gdy Rilke podałby mu rękę i uśmiechnął się. Nikt wcześniej z taką szczerością nie podawał ręki cudom wszechświata i nie uśmiechał się do dzieła stworzenia.


 

Był to jednak „człowiek samotny” i to właśnie ewangelię samotności głosił z niewzruszoną stałością. „Kochaj swoją samotność, pisał do swojego ucznia, znoś ją w bólu: niech skarga ma wartość estetyczną.” Wyobrażam sobie, że to właśnie ten fragment poruszył Bernarda Grasseta i zainspirował go do arcydzieła pracy translatorskiej o niezrównanej czystości i lekkości.


 

Zafascynowany elementem trwałości w człowieku, rozpoznał u Rilkego jego ideę nieśmiertelności i tego, co zbliża twórczość literacką oraz artystyczną do potrzeby rozmnażania się. Ale zauważył również, że Rilke nie jest typowym pisarzem, i że żadne określenie szkolne nie oddaje jego myśli. Bez wątpienia nasze zachodnie dusze irytują się czasami tym, co można określić jako akcent słowiański lub hinduski, jeżeli wolno to tak nazwać, a mianowicie falowaniem w ufności wobec sekretnych głosów wszechświata.


 

Możliwe, że Rilke jest niebezpieczny dla słabych umysłów, gdyż czasami radzi, lub zdaje się radzić, jego odprężenie. Objawia się wtedy w nim wyznawca ucieczki – niczym Proust albo Gide. Ale wydaje się to spojrzenie powierzchowne i Bernard Grasset jest o wiele bardziej przekonujący, gdy definiuje autora Listów za pomocą słowa miłosierdzie. Tak z pewnością jest – Rilke miał serce zżarte przez miłosierdzie, Zeszyty przekonują nas o tym aż nadto. Wśród błyskotliwej i suchej literatury powojnia prezentowały się one niczym manifestacja ludzkiej czułości. Miłości względem wszystkiego, co żyje: biednego, chorego, wszystkiego, co posiada duszę, a duszę posiada wszystko. „Świat każdego z nas wypełniony jest ludźmi bliskimi a zadaniem poety jest to odczuwać.” Te podziwu godne słowa należą do Bernarda Grasseta, tak właśnie rysuje się w jego komentarzach postać „człowieka samotnego”, który był także człowiekiem wszechrzeczy – i z oscylacji pomiędzy samotnością a wszechrzeczą narodził się rytm wielkiego dzieła twórczego.


 

Wiemy, że z refleksji nad jednym poetą, można wyjść w kierunku rozważań nad poezją w ogóle. Uważam, że jednym z najpiękniejszych zdań Rilkego jest to, w którym mówi, iż przyjemność zmysłowa to rzecz poważna i piękna, przypominająca w dużym stopniu poezję: „Człowiekowi samotnemu dane jest rozpoznać, że całe piękno świata zwierzęcego i roślinnego jest formą trwałą oraz obnażoną przez miłość i pożądanie. Dostrzegam zwierzęta i rośliny łączące się w pary, widzę jak się mnożą i wzrastają z cierpliwością i łagodnością, nie po to, aby służyć prawom rozkoszy czy cierpienia, ale prawu przekraczającemu logikę rozkoszy i cierpienia po to, aby wznieść się nad wolę i opór. Niech niebiosa sprawią, aby tę tajemnicę, której świat jest pełen w swoich najlichszych rzeczach, mógł odkryć człowiek z większą dozą pokory: aby nosił ją, znosił w sposób bardziej poważny!... Nieważne – cielesna czy umysłowa – płodność jest jedna, gdyż dzieło umysłu pochodzi od dzieła cielesnego i dzieli jego naturę... W jednej myśli twórczej powracają tysiące zapomnianych miłosnych nocy, które nadają jej wielkość i wyrafinowanie. Ci, którzy oddają się rozkoszy ciała, wypełniają poważne dzieło. Zbierają łagodność, powagę i moc dla pieśni poety, który powstanie i wypowie to, co było do tej pory niewyrażalnym szczęściem.”


 

Ten tekst Rilkego i jego przekład są rzeczami tak pięknymi, że z ledwością przychodzi zakończenie cytatu. Wszyscy, którzy poznali tego poetę, byli wrażliwi na jego ludzki urok, niespokojną czułość, czyniące z niego byt jedyny w swoim rodzaju. I tak rozpoczyna się cud, ale tylko dla tych, którzy okażą się go godni. Kiedy po śmierci ukazuje się twarz Rilkego osobom nie znającym go za życia, wystarczy przeczytać najmniejsze ze zdań, które napisał, aby je poczuli, tak jak czujemy zdania napisane przez przyjaciela. Przyjaźń jest najlepszą nagrodą dla twórcy.


 

Czekamy, aż przetłumaczona zostanie cała twórczość Rilkego. Sądzę, że niedługo pojawi się przekład pani Albert-Lazard, którego kilka niesamowicie pięknych fragmentów miałem już okazję czytać. Ujrzymy również tam, że największą troską poety było uczynienie ze swojego życia, jak on to sam mówi: „godziny, która uśmiecha się wśród wszystkich innych/ a milknie w obliczu Wieczności”.


 

Uśmiech, słowo, szmer i cisza – to właśnie przekazuje nam jego cień. Odkrywa się dzisiaj Rilkego szesnastoletniego, tak jak odkrywało się Rimbauda trzydzieści lat temu – z tą samą pasją, z tym samym dreszczem, po którym nie rozpoznaje się poetów przeklętych, ale poetów wybranych, uczących młodości jednocześnie świat i wieczność.

Je Suis Partout,12 sierpnia 1937

Skoro nie mogę kontrolować rzeczywistości, to przynajmniej sobie ponarzekam ;).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura