Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber
251
BLOG

Kim jest Marszałek Sejmu VI kadencji?

Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber Polityka Obserwuj notkę 18

Niebawem po wyświetleniu wyników na sejmowej tablicy, potwierdziło się to, czego wszyscy byli pewni, a sala zaczęła skandować „Bronek,. Bronek!”. Uzyskując poparcie 292 posłów Bronisław Komorowski został marszałkiem VI kadencji Sejmu Rzeczpospolitej. Na ten dzień z pewnością czekał bardzo długo. Czy to uwieńczenie kariery, czy kolejny stopień w drodze na polityczny szczyt? Bo wyżej jest już tylko prezydentura…  

Jednak zanim 5 listopada 2007 roku Komorowski zasiadł na fotelu marszałka, musiał przejść bardzo długa drogę. Wydaje się, ze zasadą, jaka nadaje mu kierunek w polityce jest powiedzenie „śpiesz się powoli”. Bo rzeczywiście Komorowski nigdy się nigdzie nie pchał, zawsze stał z tyłu, ciągle zdobywał doświadczenie i uczył się politycznego cwaniactwa. Dzisiaj jest drugą osobą po prezydencie, ale dojście do tego miejsca wymagało wiele sprytu i szczęścia. W tym roku po raz szósty z rzędu( Komorowski jest nieprzerwanie posłem od I kadencji) wyborcy wysłali go do sejmowych ław. Najpierw jednak wródźmy do tego, co było wcześniej. 

Przygodę z polityką Komorowski zaczął jeszcze przed 1980 rokiem. Wówczas współpracował z Antonim Macierewiczem przy wydawaniu „Głosu”. Był aresztowany razem z innymi działaczami ROPCIO. Wtedy jego poglądy ciężko byłoby nazwać umiarkowanymi, czego dał dowód w roku 1989. Kiedy Wałęsa z liderami „Solidarności” usiedli do rozmów przy Okrągłym Stole, Komorowski kontestował to porozumienie. Nie wystartował w wyborach do tzw. Sejmu Kontraktowego.

 Zaskakującą ewolucję przeszedł w ciągu zaledwie kilku tygodni. Nie bardzo wiadomo, co miało na to decydujący wpływ. Prawdopodobnie doszedł do wniosku, że dalsze trwanie na pozycjach o tak niszowym poparciu społecznym nie ma sensu. Zrobił woltę niemal o 180 stopni i przyjął propozycję pracy w gabinecie politycznym ówczesnego szefa Urzędu Rady Ministrów Aleksandra Halla. Już 3 IV 1990 przyjął ofertę objęcia funkcji wiceministra w resorcie obrony narodowej. Pełnił ją w rządach Tadeusza Mazowieckiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego a później Hanny Suchockiej. Interesujące wydarzenie ma miejsce w grudniu 1990 roku. Po dymisji Mazowieckiego, jak wspomina Antoni Dudek w książce „Historia Polityczna Polski” Wałęsa proponował to stanowisko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Ten przezornie odmówił. Propozycję przyjął za to Jan Olszewski, a cała historia zakończyła się fiaskiem. Nie byłoby to godne uwagi, gdyby nie fakt, że Olszewski miał opracowaną listę szefów resortów siłowych, a na czele MON widział… Komorwskiego. Olszewski został premierem, ale dopiero po wyborach w 1991 roku. Jan Parys w lutym 1992 zdecydował się na roszady na stanowiskach wiceministrów. Wówczas z resortu odszedł m.in. nasz bohater, a w jego miejsce przyszedł… Radek Sikorski. 

W międzyczasie Komorwski związał się już z Unią Demokratyczną. Wszedł do Sejmu z jej list zarówno w 1991, jak i w 1993. Jako jedyny z dzisiejszych posłów PiS i PO miał okazję do pracy nad obowiązującą konstytucją. W tym okresie miało miejsce dla Komorowskiego jeszcze jedno ważne wydarzenie. W kwietniu 1994 na kongresie Unii Wolności został wybranym na stanowisko sekretarza generalnego( było to po połączeniu UD z KL-D Donalda Tuska). 

Do Sejmu III kadencji startował jednak już z innych list. Pod koniec II kadencji wyszedł z UW razem z Janem Rokitą i kilkoma innymi politykami, tworząc w sejmie Koło Konserwatywno- Ludowe. Jego członkowie weszli w skład Stronnictwa Konserwatywno- Ludowego zakładanego przez Artura Balazsa. Niebawem okazało się, że SKL do wyborów pójdzie razem z AWS. W SKL znaleźli się oprócz wyżej wymienionych m.in. Kazimierz Michał Ujazdowski, czy Paweł Zalewski. W Sejmie III kadencji Komorowski pełnił obowiązki szefa komisji obrony narodowej. W roku 2000 po odejściu unitów z rządu do gabinetu dołączyli Bauc, Lech Kaczyński i właśnie Komorowski. Chwilę później Akcji już nie było, a także SKL znajdował się w trudnej sytuacji. Działacze tego ugrupowania podzielili się na dwie grupy, część razem z ZChN utworzyła Przymierze Prawicy, które natychmiast rozpoczęło współpracę z PiS, a część poszła do Platformy Obywatelskiej. Artur Balazs po latach będzie wspominał, że ma żal do Rokity i Komorowskiego o rozbicie SKL. Obaj postanowili wejść do PO jak najszybciej, zostawiając całe „wojsko” w SKL. Wielu działaczy ma o to do nich żal do dzisiejszego dnia. 

Faktem jest, że Komorowski zaaklimatyzował się w PO. Przemianie uległ także cały wizerunek jaki wydawałoby się, że z mozołem tworzył Komorowski do roku 2005. Wówczas w kampanii wyborczej obecny marszałek przeszedł metamorfozę. Zaczął z wściekłością atakować Prawo i Sprawiedliwość, oraz Lecha Kaczyńskiego. Nie wiadomo, czy w ten sposób nie chciał celowo zając stanowiska zgoła odmiennego od jego wielkiego rywala Jana Rokity, w którego cieniu pozostawał niemal cały czas. W tym momencie doszedł do wniosku, że powinien rozpocząć grę o najwyższe zaszczyty. Odciął się od konserwatystów w PO i stanął po stronie Donalda Tuska, którego od tego momentu bardzo lojalnie popiera.  W poprzednim sejmie podczas konstruowania koalicji PO-PiS stał się jednym z zapalnych punktów. Platforma wystawiła go jako swojego kandydata na marszałka sejmu. PiS najpierw stanowczo odmówił, później wyraził warunkową zgodę, jeżeli PO zdecydowałaby się oficjalnie zapewnić o stworzeniu koalicji. Jeszcze rano Marcinkiewicz zaproponował ósmy resort dla liberałów, proponując podział MSWiA. Propozycja nie została przyjęta. PiS wystawił Marka Jurka. Kiedy Jurek został marszałkiem stało się jasne, że PO-PiS odchodzi do przeszłości.  

Tymczasem Komorowski mimo przegranej walki o fotel marszałka tylko wzmocnił swoją pozycję wewnątrz PO. Ostro grał o swoją pozycję z Janem Rokitą. Kiedy ten drugi znalazł się w stanie zimnej wojny z Donaldem Tuskiem, Komorowski wiedział, że lepszej okazji już nie będzie. Okazał się bardzo skuteczny i ostatecznie to on przedstawiał program PO na majowej konwencji, mimo, że Rokita formalnie kierował pracą Gabinetu Cieni, którego rola okazała się fikcją. Urósł do rangi numeru „2” w PO. W ostatnich wyborach startował w okręgu podwarszawskim i uzyskał znakomity wynik ponad 139 tysięcy głosów.  

Zachodzi pytanie, czy to już koniec? Czy to już szczyt dla Komorowskiego? Pięć lat temu przekroczył pięćdziesiątkę, ale to przecież najlepszy wiek dla polityka. Ma niebagatelne doświadczenie. Ma ambicje. Jest lubiany. Ale czegoś mu brakuje. Wszyscy wiemy czego najbardziej- charyzmy. Na Zachodzie nie raz się zdarzało, że takie osoby zostawały szefami partii, a nawet szefami rządów. 

Ale, aby rozpocząć następną bitwę Komorowski musi przekonać Polaków, że ma cechy męża stanu. Musi udowodnić, że umie sprawnie pokierować pracami izby. Powinien też wznosić się ponad partyjne interesy. A obok jeszcze wypływają sprawy z przeszłości. Właśnie przed jakąś godziną trafił do rąk prezydenta od Macierewicza aneks z komisji ds. likwidacji WSI. Według obiegowej plotki Macierewicz poświęcił w nim sporo miejsca swojemu byłemu koledze z opozycji. Komorowski to nie jest bohater z mojego romansu. Zbyt często zmieniał partie. Zbyt często kierował się jedynie własnym interesem. Zbyt często używał słów nieadekwatnych do sytuacji. Zbyt często wreszcie zmieniał poglądy na kluczowe sprawy. Mówi o sobie, że jest umiarkowanym konserwatystą, a mi się wydaje, że trzeba mieć sporo dobrej woli, aby mówić o jego takich, czy innych poglądach. Czy to go dyskwalifikuje? Pewnie nie, ale też sprawia, że nie wzbudza on mojego zaufania. 

Wczoraj dostąpił największego honoru w swojej dotychczasowej karierze, został marszałkiem sejmu. Dla wielu to szczyt marzeń, ale mocno mi się wydaje, że nie dla Komorowskiego. Teraz będzie miał okazję do złagodzenia tonu wobec PiS. Będzie obserwował sytuację i na chłodno analizował swoje szanse. Jeżeli uzna, że ma szanse powalczyć o nominację prezydencką w roku 2010 niechybnie to uczyni. Jeżeli dojdzie do wniosku, że przegra to poczeka. Nie trzaśnie drzwiami, nie wyjdzie z partii, nie zacznie robić żadnych nieodpowiedzialnych ruchów. Wybada. Przemyśli. Przeanalizuje. To umie robić najlepiej, a nosa ma świetnego. Wie kiedy okręt tonie, wie która bandera ma największe szanse. Co, jak co, ale czekać to on potrafi. Więc może jednak bardziej prawdopodobny jest rok 2015..?

Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka