Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber
70
BLOG

czy Wildstein napisał książkę na miarę "Wesela"?

Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber Polityka Obserwuj notkę 52

Porównania tego w stosunku do „Doliny Nicości” użył w jakimś sensie sam autor. Jego świętym prawem jest ją reklamować na wszelkie możliwe sposoby. Prawdą jest, że na spotkaniu promocyjnym były tłumy, a książka jednego z najlepszych polskich publicystów trafia na podatny grunt. Wildstein pisze o najnowszej historii powieść- było, nie było- z kluczem. Stara się jednak uciec możliwie najdalej od polityków.  

co zapewni książce popularność 

Książkę czyta się znakomicie. Na blogu autora przeczytałem pierwsze trzy rozdziały, resztę w ciągu kilku godzin spędzonych w pociągu i następnych paru w domu. Wczoraj wieczorem skończyłem- muszę uczciwie przyznać- jedną z najciekawszych lektur w tym roku. To przecież ważna rzecz przy literaturze. Gdyby historia ta została opowiedziana w zbyt nudny sposób z pewnością straciłaby wiele na wartości. Lepszego momentu na jej wydanie autor nie mógł sobie wymarzyć. Oto ostatecznie przez dwa lata rządów PiS pogrzebano kilka pseudoautorytetów, zaś pomimo wielu błędów polityków społeczeństwo nadal opowiada się za lustracją. Dziś już można każdego krytykować( może nawet w tym momencie poszliśmy trochę za daleko), nie ma tematów tabu, a prawicowi dziennikarze i politycy „wrócili do gry”. Ponadto Bronisław Wildstein ma rację, ta książka nie zdezaktualizuje się tak szybko. Autor w końcu podejmuje tematy, które dotąd w polskiej literaturze jeżeli nawet były obecne to na marginesie. Ukazuje środowisko „Solidarności” i ubeków, a z drugiej strony opowiada o lękach i manipulacjach ludzi III RP. Bije równo w prawo i w lewo, nie oszczędzając hierarchów Kościoła, ani Kwaśniewskiego. Pokazuje też od kuchni dziennikarstwo. Jest więc wszystko czego oczekuje czytelnik: szybkie tempo, miłość, zazdrość, zwroty akcji, nienawiść i żądza władzy.  

Wildstein „okiełznał” temat 

Zawsze w tak rozbudowanej, wielowątkowej fabule istnieje ryzyko, że autor się pogubi, a powieść rozmieni się. Od tego wszystkiego wolna jest „Dolina Nicości”. Sztuka to tym większa, że chociaż Wilczycki jest bohaterem pierwszoplanowym, to jednak otoczony bardzo wieloma innymi drugiego plany i wcale tak mocno się nie wybija. Akcja toczy się współcześnie gdzieś pod koniec rządów SLD, ale jednak powroty do lat 80- tych są tu na porządku dziennym. Wszechwiedzący narrator odsłania nam coraz to nowe postacie i niemal za każdą zmianą wątku jesteśmy zaskakiwani( no może części sytuacji czytelnik jest w stanie się domyślić). Wildsteinowi udało się też precyzyjnie oddać nastrój III RP, jej kolesiostwo, układziki i obrzydliwe reguły, którymi się rządziła.  

zabawa z kluczem  

Wbrew temu co mówi sam autor jednak powieść ma dosyć rozbudowany klucz, a nie kluczyk. Dla jednych będzie to siłą, dla drugich słabością, ale nie da się ukryć, że to zapewnia podczas czytania dobrą zabawę. Faktem jest też, że jeżeli ktoś po lekturę Wildsteina sięgnie za dziesięć, piętnaście lat to rozszyfrować zdoła jedynie kilka najważniejszych postaci. Trzeba też przyznać, że ich nakreślenie wyszło w większości autorowi znakomicie. Korytko, Pasikonik, Bogatyrowicz, Niecnota, czy Sieradz stoją przed nami jak żywi. Nawet jedyny polityk( oprócz prezydenta) jaki tu się pojawia, czyli „nieco zapomniany oszołom prawicowy” jakim jest Janusz Kostka ma swoje alter ego.  

„Solidarność” podjęta na serio 

Wildstein rozprawia się z jej mitami dobitnie i tak mocno jak jeszcze nikt dotąd. W zasadzie pozytywnych bohaterów jest w powieści jak na lekarstwo, a przecież wielu z nich działało w „Solidarności”, albo przynajmniej z nimi sympatyzuje( jak choćby Czułno). Okazują się to ludzie bez charakteru, karierowicze, próżniacy, donosiciele, albo wręcz obrzydliwe mendy. Dopiero w drugiej części powieści zjawia się młoda dziennikarka Gaja, czy ksiądz Starzec. Do tego momentu jesteśmy zamknięci w gęstej, dusznej atmosferze cynizmu i obłudy III RP. Warto postawić pytanie, czy Wildstein nie przesadził? Czy nie narysował zbyt czarnego obrazu? Czy zbyt brutalnie nie zarysował Bogatyrowicza vel Michnika? Być może, ale ma do tego prawo. W końcu literatura to nie publicystyka.  

drugie „Wesele”? 

Przychodzi czas, aby zmierzyć się z pytaniem postawionym w tytule. Ale zanim do tego dojdę jedna mała dygresja. Mam bowiem wrażenie, że pisanie powieści przez dziennikarzy wychodzi na zdrowie polskiej literaturze. Dla mnie jedną z ciekawszych polskich pozycji będzie książka autorstwa Zbigniewa Miłoszewskiego „Uwikłany”, której akcja toczy się późną wiosną 2005 roku. W swoim dorobku mają je także Piotr Zaremba, oraz Rafał Ziemkiewicz. A od kilku dni mamy chyba zdecydowanie najlepszą z nich Bronisława Wildsteina. Czy książkę warto przeczytać? Trzeba to zrobić koniecznie. Czy jest na miarę wybitnej pozycji Wyspiańskiego? To już zweryfikuje historia. Ale nawet jeżeli nie, to chyba pozostanie najważniejszą polską powieścią ostatnich kilku lat.   

Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (52)

Inne tematy w dziale Polityka