Jakiś czas temu Polskę obiegła wiadomość, że w ramach umowy z Amerykanami do Polski ma trafić bateria Patriot bez zdolności bojowych. Miał to być wynik niedoprecyzowanych ustaleń podczas negocjacji w sprawie budowy tarczy antyrakietowej, a sama informacja miała zostać przekazana ministrowi obrony narodowej Bogadnowi Klichowi podczas spotkania w Brukseli z sekretarzem obrony USA Robertem Gatesem. Gdyby te informacje faktycznie się potwierdziły, byłby to oczywiście dowód niekompetencji osób odpowiedzialnych za negocjacje. Nie można jednak wyciągać zbyt pochopnych wniosków.
Przedmiotem umowy jest najnowszy wariant systemu antyrakietowego Patriot, czyli PAC-3. Można śmiało powiedzieć, że technologia ta jest jedną z najbardziej pożądanych przez większość armii świata. System przeznaczony jest do niszczenia rakiet krótkiego i średniego zasięgu, a także celów powietrznych, w tym samolotów zbudowanych w technologii stealth. Posiada olbrzymią mobilność, dzięki czemu można go błyskawicznie przerzucić w punkt zapalny. Polska ma dołączyć do elitarnego grona ośmiu państw, których armie są wyposażone w tę wersję systemu. Bateria składa się, w zależności od zapotrzebowania, z 4-8 wyrzutni. Każda wyrzutnia posiada 12 rakiet PAC-3, przeznaczonych do niszczenia rakiet balistycznych oraz 4 rakiety PAC-2 przeznaczone do niszczenia samolotów. Standardowa procedura przewiduje wystrzelenie dwóch rakiet PAC-3 przeciwko jednej rakiecie balistycznej. Jedna bateria Patriot jest w stanie skutecznie ochraniać teren o wielkości kilkunastu kilometrów. Do w miarę skutecznej obrony całego terytorium, Polska potrzebuje przynajmniej 10-15 takich baterii. Cena jednej waha się od 300 mln do 1 mld dolarów. Do jej obsługi potrzeba ok. 500 żołnierzy. Przedmiotem umowy z USA ma być także zniżka za zakup kolejnych baterii.
Osobiście nie spotkałem się jeszcze z odmianą tego systemu, nie posiadającą żadnej wartości bojowej. Teoretycznie możliwe jest pozbawienie rakiet głowic niszczących wrogie cele, ale w praktyce nie ma to większego sensu i jest nieopłacalne. Po co trzymać i przemieszczać oddzielnie rakiety i oddzielnie głowice do tychże rakiet? Fakt ten każe mi bardzo ostrożnie podchodzić do rewelacji podawanych przez media. Jeśli nawet kwestia pozbawienia głowic Patriotów stacjonujących na terenie Polski została podniesiona przez Roberta Gatesa, to uznawałbym ją raczej jako grę dyplomatyczną, mającą na celu sondowanie nas przez Amerykanów. Umowę w sprawie Patriotów oprócz ministra obrony narodowej nadzorował pośrednio także Radosław Sikorski, który posiada bardzo szeroką wiedzę na temat kwestii militarnych. Wątpię, żeby popełnił tak poważny błąd w negocjacjach.
Inną przyczyną tych oświadczeń amerykańskiego sekretarza obrony może być zasłona dymna wymierzona w Rosjan. Jak wiadomo ci starając się wywrzeć presję na Polsce, grożą rozmieszczeniem rakiet krótkiego zasięgu Iskander w obwodzie kaliningradzkim. Ostatnio groźby dotyczyły nawet samego systemu rakietowego Patriot, nie mówiąc już o całym projekcie tarczy antyrakietowej. Amerykanie mogą próbować pokazać Rosji, że wyrzutnie PAC-3 przekazane Polsce, nie będą miały żadnej wartości bojowej, choć w rzeczywistości będą posiadały pełny potencjał.
Osobiście jestem spokojny o kwestię umowy w sprawie systemu Patriot. Wątpię, żeby Barack Obama zdecydował się zerwać z piękną amerykańską tradycją ciągłości w zakresie polityki zagranicznej. Nie posądzałbym również Radosława Sikorskiego o jakiekolwiek błędy popełnione podczas negocjacji. Jest zbyt doświadczoną osobą w tych kwestiach. Pozostaje nam po prostu czekać, jak rozwinie się sytuacja.
Inne tematy w dziale Polityka