Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
90
BLOG

Premier Tusk o dalszych losach traktatu

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Polityka Obserwuj notkę 84

Wróciłem właśnie ze spotkania z premierem w kancelarii. Kilkanaścioro dziennikarzy miało rozmawiać o zbliżających się spotkaniach zagranicznych Tuska, ale siłą rzeczy rozmowa skupiła się na irlandzkim referendum.

Krótko zatem o tym, co premier powiedział na temat dalszego rozwoju sytuacji. Na pytanie redaktora Jonasa o ciąg dalszy, Donald Tusk odparł (cytuję sens jego słów z notatek), że proces ratyfikacji powinien iść dalej i że Unia będzie musiała znaleźć jakieś rozwiązanie, „szanujące wybór Irlandczyków" (to określenie pojawiło się jeszcze kilkakrotnie). W sumie jednak chodzi o to, żeby Irlandia w jakiejś formie i w jakiś sposób traktat zaakceptowała.

Zadałem zatem pytanie następujące:

„Jeśli dobrze rozumiem, sens Pana słów jest taki, że w najbliższym czasie w gronie Rady Europejskiej zapadnie decyzja, aby traktat jakoś jednak Irlandczykom wmusić. Czy uwzględnia pan wariant, że jednak wszystko zostanie rozpoczęte od zera, być może już za prezydencji francuskiej, i że powstanie zupełnie nowy dokument i czy Polska chciałaby wtedy skorzystać z tej okazji, aby umieścić w nim korzystniejsze dla siebie rozwiązania niż te z Traktatu Lizbońskiego - np. inny system głosowania w Radzie UE?".

Odpowiedź Tuska, choć wyrażona w dyplomatyczny sposób, nie pozostawia wątpliwości, jaka będzie linia tego rządu. Oto jej sens:

Strategicznym interesem Polski jest dalsza integracja i tu Polska powinna iść na przedzie. Zatem nasze ewentualne propozycje rozwiązania kryzysu ratyfikacyjnego nie powinny zmieniać istoty rozwiązań, zawartych w Traktacie Lizbońskim, a jedynie powinny pomóc Irlandii przyjąć dokument w inny sposób. Błędem byłaby próba zmian w kluczowych ustaleniach traktatu - także tych, dotyczących sposobu podejmowania decyzji.

Uważam, że rząd Tuska popełnia błąd z punktu widzenia interesu Polski, ale też taka postawa jest spójna z filozofią uprawianej przez niego polityki zagranicznej, której sens da się streścić w powiedzeniu „tisze jed'esz, dal'sze bud'esz".

Po pierwsze - Traktat Lizboński nie zawiera żadnych tak korzystnych z naszego punktu widzenia postanowień, aby warto było go bronić za wszelką cenę.

Po drugie - zawiera fatalne dla nas rozwiązanie systemu głosowania.

Po trzecie - TL nie jest niezbędny dla funkcjonowania Unii w jej obecnej postaci ani nawet do jej dalszego rozszerzania, przynajmniej o Chorwację.

Po czwarte - w Polskim interesie leży rozpoczęcia prac nad nowym rozwiązaniem i walka w jego ramach o lepszy dla nas system głosowania.

Po piąte - wpychanie Irlandczykom TL na tak zwanego chama będzie ostatecznym dowodem na arogancję europejskich elit, które przecież tyle pokrzykują o konieczności zbliżenia Unii do obywatela. Będzie to zaprzepaszczenie okazji do stworzenia w końcu naprawdę czytelnego dokumentu konstytucyjnego (nie konstytucji!), ostatecznie definiującego Unię.

Żeby jednak optować za polityką wyrażoną w tych punktach, trzeba mieć z jednej strony odwagę większą niż ten rząd, z drugiej - umiejętności większe niż rząd poprzedni.

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj84 Obserwuj notkę

Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (84)

Inne tematy w dziale Polityka