Leopold Zgoda Leopold Zgoda
118
BLOG

Pamięć i pojednanie

Leopold Zgoda Leopold Zgoda Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 

W wiosenny deszczowy poniedziałek, miesiąc po smoleńskiej tragedii, dotarłem do Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie, aby przysłuchać się dyskusji na temat polityki historycznej. Wprawdzie żona kupiła bilety do Opery Krakowskiej na występ Edyty Geppert i zespołu Kroke, ale dojechała jej siostra spoza Krakowa i mogłem pozostać sam.

 Spotkanie było poświęcone pamięci tragicznie zmarłego pod Smoleńskiem wiceministra kultury Tomasza Merty. Zaproszeni do debaty (Arkady Rzegocki, Paweł Kowal, Klaus Bachmann) i prowadzący spotkanie rektor WSE dr Jarosław Gowin jakiejś jednolitej koncepcji „odpowiedzialności za pamięć” nie wypracowali. Ale też i nie takie – jak sądzę – było ich zadanie.

Co do konieczności prowadzenia polityki historycznej nie było większych wątpliwości, jedynie prof. Klaus Bachmann, odwołując się do badań własnych, mówił, iż skutki takiej polityki mogą daleko odbiegać od oczekiwań. Okazało się, że już samo rozumienie „polityki historycznej”. rodzi poważne trudności. I trudno się temu dziwić, skoro słowo „polityka”, ale także słowo„historia”, są tak bardzo niejednoznaczne. Uświadomienie sobie tych trudności – pomyślałem - jest już jakimś godnym spotkania zadaniem.

           Wracając do domu uświadomiłem sobie, że w murach Wyższej Szkoły Europejskiej byłem po raz pierwszy, a przecież z patronem Szkoły, ks. prof. J. Tischnerem, byłem od czasu studiów w przyjaźni. Będąc już w domu, żony jeszcze nie było, zajrzałem do zbioru rozpraw Tischnera „W krainie schorowanej wyobraźni”, aby przypomnieć sobie cytowane tam słowa Cypriana K. Norwida: „ … Jest grzechem Polaków, grzechem społeczności nie wojującej nigdy myślą i nie mającej żadnej wiary w siłę myśli i prawdy …  

           Był wrzesień 1863 roku, czas klęski powstania styczniowego, kiedy „wolni Amerykanie” przyjęli z honorami wizytę eskadry rosyjskich okrętów wojennych. Polska opinia publiczna była oburzona. Norwid – pisze Tischner – nie podziela „patriotycznego oburzenia„ współziomków. Rosji pokonać nie można, ale można zadbać o to, aby mieć wśród tych Rosjan, którzy cenią sobie wolność, prawdziwych przyjaciół. Polacy też o to zadbać muszą. Czy za cenę utraty pamięci, pojednania za wszelką cenę? Przeczą słowom Norwida ci, którzy myślą i działają w ten sposób. Norwid uczy, że „wiara w siłę myśli i prawdy” powinna być naszą bronią.  

           Każdy z nas, jeśli nawet o tym nie wie, po smoleńskiej tragedii, jest już „innym człowiekiem”. Co nie zawsze znaczy, że lepszym. Okazało się, że wszystkich Polaków (i nie tylko Polaków), chociaż w różnym stopniu i na różne sposoby, nieszczęście dotyka. Jedni widzą tylko wypadek i są zgorszeni tym, że z ofiar katastrofy czyni się bohaterów, inni – na miejscu katastrofy – próbowali „coś ugrać”, bardziej zaistnieć, ukraść. Ale są i ci, którzy w odruchu serca zapalają znicze. Są wśród nich także Rosjanie. Dlaczego tego nie widzieć? Dlaczego nie okazać wdzięczności? Dlaczego nie zaufać?

Zapomnieć o tym, co się stało i dlaczego, aby tylko nie cierpieć, aby bardziej zaistnieć, aby interes załatwić, nie sposób. Trzeba pamiętać i pytać, aby się pojednać. „Wiara w siłę myśli i prawdy” ma być u podstaw. Nie ci, którzy pytają , mają się tłumaczyć. Polityka historyczna – pomyślałem – na tym ma polegać.

Ale kto z kim ma się pojednać? Ci wszyscy, którzy w odruchu serca (empatii) zapalają znicze i w zadumie (w pogłębionej refleksji nad losem człowieka) wracają do własnych spraw, nie muszą się z nikim jednać. Oni już z sobą i innymi są pojednani. To raczej świat polityki i biznesu musi się pojednać. Czy musi?

 

Jeśli politykę pojmiemy jako praktykę sięgania po władzę dla samej władzy, zdobytej  wszystko jedno jak, jeśli politykę sprowadzimy do biznesu, którego celem jest tylko sukces finansowo wymierny, to pojednanie zawsze mieć będzie charakter pozorny. Jeśli politykę pojmiemy jako przytomną troskę o dobro wspólne obywateli, jest sens nad pojednaniem pracować. Nie można tego czynić nie mając zrozumienia dla wartości prawdy.

Rzecz nie w tym, aby - pytając o prawdę - pobudzić do odwetu, upokorzyć, lecz w tym, aby z błędu wyzwolić. Błędem jest myśleć, ze kłamstwo – w dłuższym okresie czasu – się opłaca.  Pojednanie wykracza poza doraźną umowę i wspólny interes. Pojednanie, jeśli jest, ma zawsze wymiar moralny. Szacunek dla siebie i dla drugiego, jako osoby, jest u jego podstaw. Polityka historyczna takiemu pojednaniu ma służyć.

Aby móc się pojednać z innymi, sami z sobą musimy się pojednać. Pojednanie jest jak rozgrzeszenie, które poprzedza rachunek sumienia i mocne postanowienie poprawy. Nie można tego, co było i jest „zagłaskać na śmierć”. Na interesach doraźnych nie można poprzestać. Nie można się tylko usprawiedliwiać. Jak jest dziś?

           W deszczowy poranek 17 maja słucham przy śniadaniu Radia TOK FM. Toczy się spór o ocenę niedzielnych wystąpień kandydatów do urzędu Prezydenta i ich zwolenników. Pani Pitera tłumaczy, że prof. Władysław Bartoszewski, mówiąc o Jarosławie Kaczyńskim, iż ma jedynie „doświadczenie w hodowli zwierząt futerkowych”, tylko żartował, Jan Pietrzak (człowiek kabaretu) żartować nie powinien. To prawda, że nie można tylko żartować.

 Stąd - być może - słowa Andrzeja Wajdy, że „kampania jest wojną domową i wojną o wszystko”. Dr A. Kasińska-Metryka, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Marketingu Politycznego, w „Dzienniku Polskim” z dnia następnego, uspokaja: „Moim zdaniem nie należy przywiązywać nadmiernie dużego znaczenia do słów wypowiadanych w walce wyborczej, czy szerzej – w polityce.” Mało istotne jest to – dodaje - kto mówi i co mówi, wynik wyborów jest ważny. Pani przewodnicząca PTMP jest nauczycielem akademickim. Prof. Bartoszewski i A. Wajda mają być nadal powszechnie szanowanymi obywatelami.

Młodzież słucha, ocenia i wyciąga wnioski. A my, pod ciężarem przeżytych lat pochyleni ku ziemi, płaczemy, że młodzi ludzie chcą się tylko bawić i nie wierzą w autorytety. Tymczasem na ogół jest tak, że dzieci świetnie się zapowiadają, a potem coraz bardziej są podobne do rodziców i wychowawców. A wychowuje nie tylko dom czy szkoła, wychowują, albo demoralizują, także osoby publiczne.

           Pojawia się  informacja, że marszałek Bronisław Komorowski, kandydat Platformy do urzędu Prezydenta, krewny gen. Bora Komorowskiego, odwiedził Muzeum Powstania Warszawskiego. Tym razem pani Pitera wyręcza mnie pytając – dlaczego dopiero dziś?

Po raz kolejny dowiaduję się, że Lech Kaczyński tak bardzo się zmienił, iż nie może być wiarygodny. Jego apel o współdziałanie w imię polskiej racji stanu może być tylko zabiegiem marketingowym. „List do przyjaciół Rosjan” – podobnie. Specjaliści od marketingu politycznego także w tym duchu się wypowiadają. Im się nie dziwię, oni od tego są. Ale jak pogodzić uprawianie takiej specjalności z nauczaniem w murach uczelni wyższej?

Najmłodszy z kandydatów apeluje do młodych. Daje do zrozumienia, że tylko młody młodych może zrozumieć i dobrze im służyć. Ci starzy, wiadomo, są „niewolnikami historii”, a „tylko przyszłość się liczy”. To prawda – pomyślałem - historyk może „zagubić się w przeszłości”, politykowi nie wolno tego czynić. Czy jednak wolno mu lekceważyć czas, który był?. A także, czy trzeba być niemowlakiem, aby potrzeby niemowlaka zrozumieć?

Ucieczka od przeszłości, w obawie przed zniewoleniem, jest niczym innym, jak przykładaniem ręki do zniewolenia w przyszłości. Polityka historyczna zniewoleniu w przyszłości ma zapobiec. Nie jest to sprawa tylko dla historyków. Odpowiedź na pytanie, za co polityk jest odpowiedzialny, jest tutaj sprawą najważniejszą. Konferencja, na której byłem, na to pytanie starała się odpowiedzieć.

„Być odpowiedzialnym w polityce” to nie tylko wiedzieć i opowiadać, ale podejmować trafne decyzje i je realizować. Polityka pojednania i rozeznanie w przeszłości może w tym znakomicie pomóc. Nie jesteśmy skazani tylko na rozpamiętywanie klęsk. Jako Naród mamy znakomite dokonania w przeszłości. Podczas konferencji była o tym mowa. Trzeba o nich wiedzieć, pamiętać i do nich nawiązywać. Zarówno dla potrzeb polityki wewnętrznej, edukacji i wychowania, jak  i dla potrzeb owocnej współpracy międzynarodowej. Rzecz nie w tym, aby historykom dyktować, co mają mówić i robić, tak czyni władza despotyczna, lecz w tym, aby ich osiągnięć nie lekceważyć i w imię polskiej racji stanu umieć z nich korzystać. Inni, jeśli nawet w tej trudnej i odpowiedzialnej pracy nad przeszłością dla przyszłych pokoleń pomogą (Norman Davies, „Memoriał”), nie mogą nas wyręczyć. To sprawa naszej tożsamości narodowej, a także sprawa godności obywatelskiej i osobistej każdego z nas. Dla przyszłości i pojednania ta praca jest potrzebna. Lecz wpierw sami z sobą musimy się pojednać. Jak jest dziś?

           Marek Majewski (satyryk) tłumaczy (19 maja, TOK FM), że do Komitetu Honorowego Bronisława Komorowskiego przystał, bo jest z panem Marszałkiem w przyjaźni, a kiedy mówił o „charyzmatycznych psychopatach” to Jarosława Kaczyńskiego nie miał na myśli. Oceniać wcześniej cytowanych wypowiedzi nie będzie, bo to są tak wybitne postacie.

Z głębokim wzruszeniem obejrzałem film A. Wajdy „Katyń”, mam przed oczyma, na półce, znakomitą pracę W. Bartoszewskiego „1859 dni Warszawy”, wiem, że każdy z nas jest tylko ułomnym człowiekiem, i wiem, że w miarę upływu lat ułomności przybywa. Lecz kiedy o tym myślę, jak trudno Polakom się pojednać, ogarnia mnie głęboki smutek i żal. Ile jeszcze ofiar nam trzeba, abyśmy nawzajem umieli się szanować Czy wielka woda, w której Polska tonie, będzie mogła nam pomóc?

Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości