Leopold Zgoda Leopold Zgoda
299
BLOG

Etyka i polityka

Leopold Zgoda Leopold Zgoda Rozmaitości Obserwuj notkę 10

Podczas powodzi w 1997 r. byłem z pomocą dla powodzian w Brzesku, ale byłem także w Kędzierzynie- Koźlu, gdzie żyła jeszcze moja matka. W 2001 r. byłem w Nowym Sączu, widziałem zniszczenia. Dzisiaj jestem we własnym mieszkaniu i staram się ogarnąć zakres nieszczęścia..

Po katastrofie smoleńskiej i w dniach wiosennej powodzi niewątpliwie wzrosła świadomość, iż jako społeczeństwo polskie jesteśmy systemem naczyń połączonych. Wyrażenie „dobro wspólne” nabrało empirycznych i namacalnie uchwytnych znaczeń. Chodzi o dobro, do którego każdy powinien mieć dostęp, którego każdy z osobna nie potrafi sobie zapewnić, a za które odpowiedzialni są politycy. Bezpieczeństwa życia i mienia nie potrafimy sami sobie zapewnić. Tak jest nie tylko w sytuacjach nadzwyczajnych klęsk żywiołowych, tak jest w każdej innej sytuacji życiowej i warto o tym pamiętać. W rodzinie

i szkole trzeba tego uczyć, własnym przykładem i przy każdej okazji potwierdzać. Tak powstaje najbardziej wartościowy kapitał ludzki – kapitał społeczny. U jego podstaw jest zaufanie..

Śmiem twierdzić, że w sytuacjach nadzwyczajnych nadzwyczajna mobilizacja obywateli jest czymś zwyczajnym. Tak zawsze jest, jeśli społeczeństwo jest dobrze zorganizowane i zdrowe moralnie. Takiej nadzwyczajnej mobilizacji społecznej jesteśmy świadkami i uczestnikami w tych dniach. Czy to znaczy, ze jesteśmy dobrze zorganizowani i odpowiedzialni moralnie?

Pracują służby państwowe i samorządowe, ofiarnie pracuje państwowa i ochotnicza straż pożarna, policja i wojsko. Fundacje, stowarzyszenia i inne organizacje obywatelskie organizują pomoc. Można odnieść wrażenie, że prezydencka kampania wyborcza zeszła na dalszy plan. Lecz rozmowy na temat katastrofy pod Smoleńskiem nie ustają.

 Rodziny powodzian i sąsiedzi pomagają sobie wzajemnie, pracuje młodzież, także więźniowie, nie słyszałem tylko, aby pracowali bezdomni. Ale wiem, że w odległym od Krakowa Poznaniu działa od wielu już lat Fundacja „Barka”, która zajmuje się bezdomnymi i z dużym powodzeniem uczy ich pracować. Czy to wszystko znaczy, że jesteśmy dobrze zorganizowani? Czy w krzątaninie dnia codziennego jesteśmy dobrze zorganizowani? Gdyby tak było katastrofy smoleńskiej mogłoby nie być, a straty spowodowane powodzią niewątpliwie byłyby mniejsze.

 Dziennikarz, który przyjechał do powodzian, aby zrobić reportaż, widząc skalę zniszczenia i determinację mieszkańców, przyłączył się do poszkodowanych, aby ratować. Modląca się kobieta przy wyrwie w wałach dodawała odwagi. Dla człowieka głębokiej wiary modlitwa to także czyn. Spokojny głos Jerzego Millera – szefa MSWiA przywracał zaufanie do władzy. Czy to znaczy, że jesteśmy społeczeństwem zdrowych moralnie obywateli?

Skutki powodzi - w różnym stopniu, formie i czasie - dotykają każdego z nas. Najszybciej i najbardziej boleśnie dotknęły powodzian Wpierw trzeba było ratować życie i mienie (na ile to było możliwe), teraz będzie wielkie sprzątanie i szacowanie strat. Co będzie potem?

Wielka woda odsłania niefrasobliwość, lekkomyślność, arogancję, skalę zaniedbań, skutki korupcji i bezmyślności ośrodków decyzyjnych i eksperckich, ale także – jak mówimy – zwykłych obywateli. Zanieczyszczenia (dorobek życia wielu rodzin), które niesie wielka woda spływają do Bałtyku. Nie wszystkie. Nie pogłębiane koryta rzek i istniejących już zbiorników retencyjnych są coraz płytsze. Wały przeciwpowodziowe są coraz słabsze, przyszłe zbiorniki retencyjne, bezmyślnie zabudowywane tereny zalewowe i poldery czekają na dobre ustawy. Pozostają zniszczenia (nie wszystkich jesteśmy świadomi), ale także przyzwyczajenia i „nieczystości”, które są w nas, a które przysłoniła powszechna mobilizacja na krótki czas walki z żywiołem. Czy wystarczy sił, determinacji, solidarności i rozumu – w liczącej się skali społecznej - na dalszy czas? Jeśli tak, to wyjdziemy z nieszczęść, które tej wiosny nas dotknęły, organizacyjnie i moralnie wzmocnieni.

Rzecz w tym, aby ci, najbardziej doświadczeni wielką wodą i ziemią, która zapadła się pod ich domami (ponad 250 osuwisk w samej Małopolsce), nie utonęli bez reszty w powodzi wielkich obietnic bez pokrycia i „pięknych słów”. Tak już jest, że najłatwiej ulegają tej skłonności do obietnic dzieci i politycy. Dzieci wychowujemy, politycy powinni być wychowani i odpowiedzialni za dobro wspólne obywateli.

W polityce liczy się sukces, którym jest władza. O realizacji zadań, do których uprawianie polityki zobowiązuje, nieodpowiedzialny polityk już nie pamięta. Są politycy (nie mówię o wszystkich), którzy tak bardzo są zmęczeni władzą (jej zdobywaniem, sprawowaniem, ale i lękiem przed jej utratą), iż zwalniają siebie od myślenia. Nie uogólniam wiedząc, iż uogólnienia mogą być bardzo krzywdzące. A ponadto, w każdej grupie zawodowej trafiają się ludzie bezmyślni. Ale pytam siebie i innych, dlaczego w polityce tak trudno o prawe charaktery?

Myśleć, krytycznie myśleć, „własne i cudze zdania roztrząsać” (Platoński Sokrates), to nie znaczy szkalować. Myśl krytyczna w polityce poszukuje prawdy dla dobra wspólnego obywateli. Nadmiar miłości własnej sprawia, że myślimy tylko o sobie. Ów nadmiar sprawia, iż nie potrafimy kochać prawdziwie siebie i innych. Nie potrafimy myśleć odpowiedzialnie w życiu codziennym i dobrze pracować. Politycy nie realizują zadań, do których są powołani. Rzecz także w tym, aby najbardziej ofiarni w walce z powodzią,  ratujący życie

i mienie współobywateli, nie doświadczyli bezmyślnej niegodziwości ze strony tych, którzy potrafią tylko liczyć zyski i straty swych firm. Mam tu na myśli praktyki tego rodzaju, jak rozliczanie za czas nieobecności w pracy członków ochotniczych straży pożarnych. Ów wolontariat, który nazywamy ochotniczą strażą pożarną, podległy lokalnej władzy samorządowej, działał tym razem - w zależności od miejsc największych zagrożeń - na terenie całego kraju. Zatem nie tylko pracodawca i władza samorządowa, ale także władza państwowa, o losie tych wielu dzielnych i ofiarnych ludzi ma obowiązek pamiętać. Tymczasem prasa podała, że może dochodzić do zwolnień.

           Z drugiej zaś strony, instytucje władzy państwowej czy samorządowej nie mogą karać tych przedsiębiorców (podatkami od darowizn i odsetkami ), którzy idą z pomocą potrzebującym. Praktyki tego rodzaju, które potrafią doprowadzać do upadku firm, miały już miejsce w przeszłości. Tak więc i tutaj, dobry obyczaj i dobre prawo powinny się wzmacniać. Okazuje się, że na co dzień toniemy w bezmyślności.

           Prezydencka kampania wyborcza ulega przyśpieszeniu. Najmłodszy z kandydatów jakiś czas temu powiedział, że trzeba być wśród powodzian. Moim zdaniem, trzeba być tam, gdzie sobie i innym możemy być najbardziej przydatni. Strażacy od tego są, aby być zawsze na pierwszej linii frontu walki z żywiołem. Politycy mają myśleć o Polsce i w imię polskiej racji stanu podejmować trafne decyzje. Katastrofa smoleńska sprawiła, że wzrosła świadomość wartości, jaką jest państwo. Ale to jeszcze wcale nie znaczy, że wzrosło tym samym zaufanie do konkretnych poczynań władzy państwowej.

Powódź ujawniła skalę zaniedbań, nade wszystko w stanowieniu prawa, jego jakości, i egzekucji prawa. To są – można powiedzieć – pośrednie przyczyny wielu sytuacji krytycznych i ludzkich tragedii. Te przyczyny i ich skutki, zaistniałe na skutek błędnych decyzji wcześniejszych, muszą być przedmiotem pogłębionej analizy krytycznej, aby naprawić zło (na ile jest to możliwe) i uniknąć błędów w przyszłości. Namysł krytyczny i twórczy jest niezbędny, aby ujawnić prawdę, która z błędów wyzwala.

           Mam przed oczyma dorosłych mężczyzn, kobiety i dzieci ze łzami w oczach. Dom, który stał, już nie jest domem, bywa, że nie ma ziemi, na której stał dom, bo ziemia także się osunęła. Domu już nie ma, miejsca pracy już nie ma, ale kredyt do spłacenia pozostał. Jak żyć? Pytanie: Jak żyć? jest podstawowym pytaniem tradycyjnie pojętej etyki. Okazuje się, że etyka, która z filozofii wyrasta, stawia pytanie, które w momentach wielkiej bezradności i lęku przed przyszłością jest najważniejsze.

Ale pytanie: Jak żyć? jest zawsze najważniejsze, tyle tylko, że zajęci krzątaniną dnia codziennego na ogół o tym nie myślimy. Kiedy zaś jesteśmy w sytuacji ekstremalnej właściwą odpowiedzią jest pomoc, nie teoria.  Tyle tylko, że bez wcześniejszego rozeznania w hierarchii wartości i ważności spraw owej pomocy może zabraknąć. Co więcej, ona może być, „na niby”, ale wtedy – jak powódź - jest wyjątkowo niszcząca. Godząc wprost w zaufanie człowieka do człowieka może sprawić, iż „obdarowany” poczuje się oszukany, odmówi współpracy i nie będzie chciał żyć.

Należy mieć wyobraźnię i doświadczenie, aby wiedzieć, co zrobić, aby pomóc, a nie zaszkodzić. Taki jest sens pierwszej zasady etyki lekarskiej Hipokratesa „Primum non nocere” (Po pierwsze nie szkodzić), którą można pojmować bardziej szeroko. Interpretację taką odnoszę w pierwszej kolejności do władzy i administracji państwowej,

w drugiej kolejności do władzy i administracji samorządowej, a następnie do pozostałych organizacji obywatelskich i poszczególnych osób. Władza ma wspierać, nie wyręczać, i ma być tam, gdzie obywatel sobie nie poradzi. Taki jest głębszy sens zasady pomocniczości.

W dniu 27 maja minęła dwudziesta rocznica pierwszych wyborów samorządowych do gmin. Poprzedził te wybory intensywny namysł ludzi z pasją i praca wolontariuszy. Powszechna jest opinia do dziś, że ta reforma i pierwsze samorządy gminne – mimo zagubienia specyfiki wielkich miast – dobrze zasłużyły się Polsce. Powołanie samorządu powiatowego i wojewódzkiego (1988 r.) było już bardziej dyskusyjne. Jak jest dziś?

U zarania III RP był czas wyprowadzania komitetów partyjnych z zakładów pracy. Jestem przekonany, iż wyzwolenie samorządu lokalnego z ograniczeń myślenia partyjnego jest zadaniem na dziś. Politycy powinni w tym pomóc. Czy potrafią? Powódź pokazała, iż obywatele – w sytuacjach ekstremalnych – umieją być ofiarni i potrafią się organizować. Dlaczego w życiu codziennym im nie zaufać? Władza państwowa, tak jak każda inna władza, ma wspierać, nie wyręczać.

Duże znaczenie może mieć tutaj zmiana ordynacji wyborczej z proporcjonalnej na większościową i jednomandatową, i to zarówno do Sejmu, jak i do władz samorządu terytorialnego wszystkich trzech szczebli. Być może jest tak, jak twierdzi prof. Antoni Kamiński, że najlepszy czas na wprowadzenie tych zmian już minął, ale to jeszcze nie znaczy, że zmiany takie nie są nadal potrzebne i możliwe.

Powszechny jest pogląd, że etyka i polityka niewiele mają wspólnego. Podobnie mówi się o związku etyki z biznesem. Pogląd taki skłania do bezmyślności i braku pracy nad sobą. Powódź pokazała, że nie zawsze tak jest. „To, co staje na drodze, pozwala iść naprzód” napisał Albert Camus w lutym 1942 roku.

Absolwent i doktor Uniwersytetu Jagiellońskiego. Emerytowany nauczyciel akademicki dzisiejszego Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie oraz wykładowca w Wyższej Szkole Zarządzania i Bankowości w Krakowie. Filozof, etyk. Delegat Małopolski na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność" w Gdańsku w 1981 r., radny Rady Miasta Krakowa drugiej i trzeciej kadencji, członek władz Sejmiku Samorządowego Województwa Krakowskiego drugiej kadencji, członek i były przewodniczący Komitetu Obywatelskiego Miasta Krakowa, członek Kolegium Wigierskiego i innych stowarzyszeń, ale także wiceprzewodniczący Rady Fundacji Wspólnota Nadziei.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Rozmaitości